"Koniec TechCruncha, jakiego znamy". AOL kupuje i wykańcza?

"Koniec TechCruncha, jakiego znamy". AOL kupuje i wykańcza?

Założyciel TechCruncha Michael Arrington (Fot. Flickr/Joi/Lic. CC by)
Założyciel TechCruncha Michael Arrington (Fot. Flickr/Joi/Lic. CC by)
Michał Michał Wilmowski
07.09.2011 09:31

Kolejny znakomity serwis internetowy, kupiony przez AOL, może kiepsko skończyć. Choć tym razem winnych trudno tak po prostu wskazać palcem, nie da się nie zauważyć, że koncern nie radzi sobie z takimi przejęciami.

Kolejny znakomity serwis internetowy, kupiony przez AOL, może kiepsko skończyć. Choć tym razem winnych trudno tak po prostu wskazać palcem, nie da się nie zauważyć, że koncern nie radzi sobie z takimi przejęciami.

To może być koniec TechCruncha, jakiego znamy - ogłosił wczoraj MG Siegler, jeden z najpopularniejszych blogerów znanego serwisu piszącego o Internecie i nowych technologiach.

Koniec epoki Arringtona

Arrington założył kilka dni temu własny fundusz venture capital, CrunchFund, który ma inwestować w startupy. Fundusz już dysponuje 20 mln dolarów, a połowę tej kwoty wyłożył AOL, od niecałego roku właściciel TechCruncha.

W związku z założeniem funduszu Arrington przestaje być szefem TechCruncha. Bloga prowadzić wciąż może, ale nie będzie miał już wpływu na kształt tekstów. Wszystko przez obawy, że jako inwestor przestanie być obiektywny.

TechCrunch jako tradycyjna redakcja?

A działała tak jak redakcje większości tego typu serwisów internetowych: każdy pisał, co chciał, żaden nadredaktor tych tekstów nie poprawiał ani nawet nie czytał, była pełna swoboda opinii. Fakt, że kolejny wpis na ten sam temat Siegler umieścił na łamach TechCruncha, dowodzi, że wciąż tak jest.

Ale być może już niedługo. Według Sieglera AOL planuje całkowicie wyrzucić Arringtona i przysłać "swojego człowieka" na jego miejsce. TechCrunch ma zacząć funkcjonować jak tradycyjna redakcja. Bloger obawia się, że to oznacza koniec swobody wypowiedzi.

Oczywiście te obawy są trochę przesadzone i TechCrunch – z Arringtonem czy bez – nie przestanie być jednym z najchętniej czytanych blogów IT. Ale faktem jest, że teksty mogą się zmienić, tak jak zmienił się layout. I że dla wielu czytelników będzie to nie do przełknięcia.

Arrington też nie jest bez winy. Jego inwestycje od dawna wzbudzały kontrowersje. Zdarzało mu się pisać w blogu o firmach, w których miał udziały (nie zawsze zresztą pozytywnie). AOL mógłby mu tego po prostu zakazać zamiast całkowicie przemeblowywać redakcję.

Bo jestem pewny, że skończy się na przemeblowaniu. Utożsamiany dawno, dawno temu przez Amerykanów z Internetem AOL wyraźnie nie ma szczęścia do przejętych serwisów. W ogóle ostatnio nie ma szczęścia do niczego, na przykład podboju nowych rynków (dobrze nam wszystkim znany przykład Polski).

AOL kupuje i wykańcza

W niecałe dwa lata udało mu się wykończyć Bebo, obiecujący serwis społecznościowy, który w momencie przejęcia w marcu 2008 roku miał 40 mln użytkowników. Więcej niż w tamtym czasie Facebook. Kupiony za 840 mln dolarów serwis AOL sprzedał za 10 mln.

Kiepsko skończy też zapewne Huffington Post, słynne liberalne blogowisko, które po przejęciu przez AOL zaczęło borykać się z mnóstwem kłopotów. Szefową serwisu pozostała jego twórczyni Arianna Huffington, której zaczęli podlegać pracownicy AOL-u.

Wprowadzenie ludzi AOL-u do redakcji Huffington Post nie przyniosło najlepszych skutków. Nie spodobała im się nowa szefowa, widząca funkcjonowanie redakcji trochę inaczej niż korporacja, w której pracowali do tej pory. Blogerzy z kolei zaczęli się burzyć, że nie będą pracować dla AOL-u.

W końcu Arianna i AOL zostali pozwani przez byłych blogerów, domagających się 105 mln dolarów jako zapłaty za wykonywaną przez lata za darmo pracę. I słusznie, bo zarobiono na nich aż 315 mln.

Być może ta afera rozejdzie się po kościach, a może po prostu AOL sprzeda Huffington Post – z powrotem Ariannie Huffington. Trudno powiedzieć. Z pewnością jednak mogę powiedzieć, że serwisy przejmowane przez AOL zmieniają się – i to w nie najlepszym kierunku.

Również nieco mniejsze blogi niż Huffington Post nie radzą sobie pod panowaniem AOL-u. Przykład? Znany blog o gadżetach Engadget, który od czasu przejęcia po prostu się nie rozwija.

Korporacja najwyraźniej tkwi jeszcze w schematach z poprzedniego wieku, czasów, kiedy to była naprawdę wielka. Jej szefowie nie rozumieją, że redakcje internetowe muszą działać inaczej niż tradycyjne, bo inaczej łatwo stracić czytelników.

TechCrunch i tak długo utrzymał swoją starą formę pod panowaniem AOL-u. Teraz niestety może być już tylko gorzej. Nie wierzycie? Zobaczcie, jak Huffington Post z miejsca wymiany opinii przemienia się w zwykły tabloid.

Źródło: TechCrunch

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)