Lifeguard Swim Belt będzie rewolucją. "Możemy uratować setki ludzi, ale problemem są pieniądze"
14.08.2019 13:34, aktual.: 09.03.2022 09:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W samym czerwcu w Polsce utopiło się 120 osób. W ciągu lipca i pierwszych tygodni sierpnia liczba ta wzrosła o kolejne 70. Artur Kamiński pracuje nad rozwiązaniem, które może raz na zawsze zakończyć ludzkie tragedie. Lifeguard Swim Belt to niewielki pas, który w sekundę zamieni się w koło ratunkowe.
- Byliśmy z dziećmi nad morzem w czerwcu, po urlopie miałem sporo czasu na przemyślenia. Widziałem ludzi kąpiących się bez żadnego zabezpieczenia. Chwilę później przeczytałem artykuł o utonięciach. To było już ponad 100 osób - mówi Artur Kamiński.
Nad Lifeguard Swim Belt wynalazca z Ełku Kamiński pracuje już od paru lat. Ale to właśnie najnowsze statystyki skłoniły go do ujawnienia światu projektu, którzy do tej pory trzymał w tajemnicy. Specjalny pasek może uratować życie setkom ludzi.
Wywiad z Arturem Kamińskim
Arkadiusz Stando, WP Technologie: Skąd wziął się pomysł na Lifeguard Swim Belt?
Artur Kamiński: Kilka czy kilkanaście lat temu doszło do utonięcia dwóch młodych chłopców, to byli bracia. Wtedy zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Ja jestem z czasów Atari, więc widziałem cały ten rozwój technologiczny. Tyle się rozwinęło, latamy w kosmos, a nadal nie potrafimy zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Spędziłem kilka lat w Norwegii, gdzie nabrałem sporo nawyków od Skandynawów. Oni zanim cokolwiek zrobią, najpierw sprawdzają, jak zagwarantować swoje bezpieczeństwo. Poza tym znam się na rzeczy, mam doświadczenie i pracuje na co dzień przy sprężarkach przemysłowych.
A co mają do tego sprężarki przemysłowe?
Przede wszystkim wyobraźmy sobie, co dzieje się, kiedy człowiek tonie. Jest zdany praktycznie na samego siebie. Musi mieć coś, czego użyje sam. W dodatku mózg w wyniku silnej paniki "odcina" nogi, przez co tonący ma tylko ręce. Dlatego zaprojektowałem dwa spusty ręczne, które uwalniają sprężone powietrze z naboju, dzięki czemu pas zamieni się w koło ratunkowe.
Tam nie trzeba nic odbezpieczać, wystarczy pociągnąć. W ciągu 2-3 sekund pas rozpręży się i zamieni w dość duże koło, a po chwili wyciągnie człowieka na powierzchnię. Wykorzystałem dwa spusty bez żadnych skomplikowanych elementów, tu nawet nie ma prawa nic się zepsuć. Dodatkowo otwierają się one w dwie różne strony, więc pas zadziała zarówno dla prawo-, jak i leworęcznych.
W te wakacje utonęło już ponad 200 osób. Kiedy pański wynalazek trafi na półki sklepowe?
Nie ukrywam, że chciałbym zdążyć jeszcze przed następnym sezonem. Ale na razie mam tylko pół-prototyp, wykonany z innych materiałów. Żeby wykonać go w odpowiedni sposób, potrzebuję inwestora, pieniędzy.
O jakiej kwocie mowa?
Około 2 miliony złotych. Mam wszystko wyliczone. Ale same pieniądze nie wystarczą, potrzebuję osoby, która ma fundusze i chce pomóc.
2 miliony złotych to sporo pieniędzy. Czemu aż tyle?
Potrzebujemy całej linii produkcyjnej, zaprojektowanej pod konkretny materiał. Tylko jedno tworzywo sztuczne znane na świecie nadaje się do projektu. Pasek musi być odporny na warunki morskie, na piasek, wodę, promienie UV, na zadrapania od gałęzi i być na tyle rozciągliwy, aby zadziałać.
Po ostatnim naszym artykule musiał mieć Pan już spory odzew. Zgłosił się ktoś konkretny?
Dostałem wiele propozycji współpracy, ale większość z nich... Ludzie piszą do mnie z jednego powodu. Widzą tu szybki i łatwy zarobek, a nie na tym polega mój projekt.
Chciałbym znaleźć kogoś uczciwego, kto pomoże rozwijać projekt dalej. Ja ze swojej strony włożyłem już ogrom pracy. Cieszyłbym się, żeby inwestor znalazł się w miarę szybko, abyśmy mogli szybko wziąć się do pracy i zdążyć jeszcze przed kolejnym sezonem. Mam przede wszystkim ten pół-prototyp, który zadziałał.
Moglibyśmy ruszyć z pracą już pod koniec sierpnia, czy na początku września. Ja ze swojej strony jestem gotowy.
Mówił Pan, że prototyp zadziałał, czyli Lifeguard Swim Belt został przetestowany?
Tak, prowadzę grupę na Facebooku, gdzie można znaleźć nagranie. Znajdziecie je pod tym adresem.
Pana wynalazek będzie w stanie uratować każdego? W Polsce borykamy się z problemem pływania pod wpływem alkoholu, mam pewne wątpliwości, czy pomoże to pijanym osobom.
Ja wiem, że każdy będzie mógł to kupić i dla każdego będzie to szansa na ratunek. Ale czytałem wiele komentarzy sugerujących, że pływakom lubiącym popić to i tak nie pomoże. Ten sam człowiek zauważył jednak, że będzie to fajna sprawa dla normalnych ludzi, szczególnie tych z rodzinami.
Ale jednak nie dla wszystkich, prawda? Przecież nie będzie uniwersalny.
Na razie pierwsza wersja będzie trochę ograniczona, dla osób od 14 roku życia. Jak tylko troszkę uda się zarobić, natychmiast rozpoczynamy pracę nad paskiem dla małych dzieci, ale automatycznym.
No tak, dziecko nie ma jeszcze na tyle rozwiniętej świadomości, żeby sobie poradzić w tak trudnej sytuacji.
Dokładnie, a więc pas musi zadziałać automatycznie. Bardzo chciałbym to zrobić, ale nie miałem dotychczas tylu środków. Jak zarobimy, od razu biorę się za pas dla dzieci.
To może pas mógłby działać przy pomocy GPS i bezprzewodowej łączności?
Tak, ja miałem dużo czasu na rozmyślenia i myślałem o tym, jak nadajnik mógłby w aplikacji pokazywać pozycję osoby. Nawet gdyby zaczęła się topić, to mamy kilka minut na jej uratowanie. To zależy, czy tchawica jest nadal zablokowana.
Jednak z doświadczenia wiem, że takie proste doświadczenia są najlepsze. Dlatego pierwszy pas Lifeguard Swim Belt ma być prosty, jak to się mówi "prosty jak budowa cepa".
A skąd wziął pan pierwsze pieniądze na rozwój projektu? To własna inwestycja?
Nie do końca. Brałem udział w platformie start-upowej ministerstwa - Hub of Talents. Zgłosiłem swój pomysł, nie wiedziałem jak to wyjdzie, szczególnie że zainteresowanie konkursem było spore.
Mój projekt okazał się bardzo fajny, było spore zainteresowanie i spory odzew. Byłem zaskoczony, bo uplasowałem się dość wysoko. A ja startowałem tylko ze śmiesznym szkicem. To był dosłownie pasek do spodni, który się pompuje. Dostałem niewielką kwotę pieniędzy i swój prosty szkic przerobiłem - mówił dla WP Artur Kamiński.
Oby teraz było tylko lepiej. Od 2000 roku, co roku w Polsce w wyniku utonięcia umiera 500-700 osób, jak podają statystyki policyjne. Te liczby są niepokojąco wysokie i wyraźnie nie spadają. Czas to zmienić.