Na haju nie zawsze jak w raju | recenzja komedii Boski chillout
Filmy Judda Apatowa są śmieszne, często wręcz absurdalnie głupie, ale zawsze mają coś ważnego do przekazania. Wystarczy sobie przypomnieć Wpadkę (odpowiedzialność), 40-letniego prawiczka (każdy zasługuje na miłość), czy Chłopaki też płaczą (pozbieranie się po ciężkim rozstaniu). Nie inaczej jest z Boskim chilloutem, którego Apatow jest producentem i współtwórcą historii. Opowieść pełna oparów marihuany i gangsterskich porachunków przemyca kilka interesujących kwestii na temat przyjaźni.
16.10.2008 18:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Filmy Judda Apatowa są śmieszne, często wręcz absurdalnie głupie, ale zawsze mają coś ważnego do przekazania. Wystarczy sobie przypomnieć Wpadkę (odpowiedzialność), 40-letniego prawiczka (każdy zasługuje na miłość), czy *Chłopaki też płaczą *(pozbieranie się po ciężkim rozstaniu). Nie inaczej jest z Boskim chilloutem, którego Apatow jest producentem i współtwórcą historii. Opowieść pełna oparów marihuany i gangsterskich porachunków przemyca kilka interesujących kwestii na temat przyjaźni.
Dale Denton (Seth Rogen) zajmuje się dostarczaniem pozwów sądowych. W wolnych chwilach lubi sobie przypalać jointy. Z tego powodu skumplował się z okolicznym dealerem, Saulem Silverem (James Franco). Pewnego razu ten prezentuje mu nowy odlotowy rodzaj marihuany - Ananasowy Express. Wieczorem Dale wiezie pozew dla ostatniego delikwenta i jest świadkiem morderstwa, którego dokonuje policjantka (Rosie Perez) i miejscowy król narkotykowy (Gary Cole). Denton w panice wyrzuca przypalany Ananasowy Express i ucieka z miejsca przestępstwa. Porzucony joint okazuje się być dobrym tropem dla morderców, gdyż tym rodzajem narkotyku handluje tylko jedna osoba w mieście ? Saul.
Pineapple Express Trailer
Ta komedia jest głupia. Po prostu. Momentami można mieć wrażenie, że to pozycja dla półgłówków. Fabuła jest jednak tylko otoczką dla płynących z tego filmu ?mądrości? ? przyjaźń ponad wszystko, a marihuana jest beee. Spokojnie, nikt tutaj jednoznacznie nie stwierdzi, żeby nie palić skrętów, ani nikt nie będzie przez cały seans moralizował. Taki wniosek po prostu sam się nasuwa po seansie, gdyż to właśnie od porzuconego jointa zaczynają się kłopoty. Czy zatem bohaterowie wyciągają ze swoich przygód jakieś wnioski? Tutaj twórcy nas zaskakują ? nie ma pretensjonalnego prawienia morałów, tylko groteskową wręcz dyskusję o przyjaźni, będącej swoistym katharsis (to trzeba zobaczyć).
Boski chillout jest zabawny, ale jednak nie w takim stopniu, jak się spodziewałem. Sporo tutaj dialogów, które nie wnoszą nic sensownego, a same w sobie wcale nie bawią. Osobiście nie do końca odpowiadał mi wątek sensacyjny. Można go było spokojnie odsunąć na jeszcze dalszy plan, a zamiast tego ukazać więcej perypetii głównych bohaterach, znajdujących się w sytuacji bez wyjścia lub pod wpływem używki. Kompletnie przesadzona, choć zapewne taki był też zamiar twórców, była finałowa potyczka, która miała chyba konkurować ze strzelaniną z Hot Fuzz. Obie są osobliwymi parodia kina sensacyjnego, lecz Anglicy zrobili to z większą gracją i pomysłem.
Nie mogę za to mieć zastrzeżeń do aktorów, którzy zostali dobrani znakomicie. Seth Rogen i James Franco stworzyli wspaniały duet ? na sam ich widok chce się śmiać. Większe brawa należą się jednak Francowi, który pierwszy raz wcielił się w rolę takiego prostaka i darmozjada, że ciężko w nim rozpoznać przystojnego i dystyngowanego z wyglądu aktora. Na uwagę zasługuje jeszcze para zabójców, Budlofsky (Kevin Corrigan) i Matheson (Craig Robinson), skuteczna, bezkompromisowa, a jednak komiczna, że boki zrywać.
Boski chillout jest filmem nierównym. Pomiędzy momentami, od których brzuch pęka ze śmiechu, są sceny nijakie, burzące tempo filmu. Za mało w filmie akcji po trawie, a za dużo wątku sensacyjnego, który sam w sobie jest słaby. Całość ogląda się nieźle, lecz pozostaje niedosyt.