Świadomy sen. Dudnienie różnicowe, oneironauci i echa ewolucji ludzkiej świadomości

Świadomy sen. Dudnienie różnicowe, oneironauci i echa ewolucji ludzkiej świadomości

http://www.flickr.com/photos/h-k-d
http://www.flickr.com/photos/h-k-d
Olga Drenda
28.06.2013 15:00, aktualizacja: 10.03.2022 12:05

Fakty bez ezoteryki: sprawdzamy, co nauka sądzi na temat świadomego śnienia.

Fakty bez ezoteryki: sprawdzamy, co nauka sądzi na temat świadomego śnienia.

 

Pierwszy przebłysk jasności podczas snu przydarzył mi się w czerwcu 1897 roku. Śniłem, że dryfowałem wśród drzew pozbawionych liści. Był kwiecień i wiedziałem o tym. Zwróciłem uwagę na to, jak naturalnie zmienia się widok gałęzi. Pomyślałem sobie we śnie, że moja wyobraźnia nigdy nie stworzyłaby obrazu tak złożonego, jak ruch gałązek w perspektywie, które obserwowałem podczas mojego lotu.

Tak swoje doświadczenie opisywał twórca pojęcia „świadome śnienie” (lucid dreaming), Frederik van Eeden. Wydawałoby się, że zasady są proste: jest sen i jawa – tymczasem pomiędzy nimi rozciąga się obszar ciekawych stanów z pogranicza.

Świadome śnienie, obok paraliżu sennego czy tzw. przeżyć poza ciałem (OBE), jest jednym z nich.

Poza mit

Istnieje ciekawa, choć niewystarczająco przebadana jeszcze teoria, zgodnie z którą świadome sny byłyby echem ewolucji ludzkiej świadomości – przejściową fazą ze stanu pierwotnego do metaświadomości, czyli umiejętności postrzegania wydarzeń z dystansu i refleksji nad nimi.

Wokół fenomenu narosło jednak sporo mitów, od których roi się w Internecie i na które starają się odpowiadać specjaliści. „Niektóre osoby, wykazujące dość powierzchowną wiedzę o świadomym śnie wyrażają obawę, że nie uda im się wybudzić” - przytacza popularny przesąd Marcin Kowrygo z polskiego oddziału organizacji Quantified Self, wśród zainteresowań której znajduje się m.in. świadome śnienie.

http://www.flickr.com/photos/h-k-d
http://www.flickr.com/photos/h-k-d

„Inni nadal traktują to zjawisko w kategoriach ezoterycznych lub uporczywie powtarzają, że nigdy nie doświadczają marzeń sennych (podczas gdy w rzeczywistości ich nie pamiętają). Tym samym uzasadniona wydaje się potrzeba informowania o rzetelnych badaniach nad świadomym snem, tak, aby mógł być wykorzystywany jako rozwijające i ciekawe z naukowego punktu widzenia zjawisko” - dodaje.

W popularnym rozumieniu lucid dreaming to stan, w którym zdajemy sobie sprawę, że śnimy, jednak bez przebudzenia się. „Mózg działa tak, jakby był częściowo w stanie czuwania (aktywowane są te rejony mózgu, które zazwyczaj w stanie snu REM są wyciszone), pomimo, że reszta wskaźników fizjologicznych wskazuje jednoznacznie na stan snu REM” - wyjaśnia dr Andrzej Wnuk, prowadzący serwis Lucidologia.pl.

„Świadomy sen jest więc stanem dysocjacji, w którym podstawowemu w danej chwili stanowi świadomości jakim jest sen REM towarzyszy obecność elementów charakterystycznych dla stanu czuwania. To powoduje, że staje się on niejako hybrydą tych dwóch stanów” - dodaje mój rozmówca.

Własny senny film

W 1975 roku Keith Hearne dokonał zapisu kontrolowanego ruchu gałek ocznych u śpiącego pacjenta w fazie REM. Faza ta, w której pojawiają się najbardziej intensywne marzenia senne, charakteryzuje się atonią mięśni i szybkim ruchem gałek ocznych – mięśnie odpowiedzialne za ruch oczu, podobnie jak za oddychanie, pozostają bowiem aktywne.

Na prośbę badacza, pacjent we śnie poruszał oczami w określonej sekwencji, co zostało zapisane na diagramie EOG (elektrookulograf śledzi ruch gałek ocznych). Podobne wyniki dało badanie czynności bioelektrycznej mięśni: elektromiogram rejestrował sygnały odpowiadające ruchom wykonywanym we śnie (np. ściśnięcie dłoni), choć ciało śpiącego pozostawało w bezruchu.

Te i dalsze odkrycia zachęcają licznych oneironautów (czyli podróżników we śnie) do sprawdzania, na ile można wpływać na przebieg zdarzeń w marzeniu sennym. Od czasu do czasu słychać jednak głosy sceptyków (jak np. dr hab. Andrzej Leder), którzy twierdzą, że możliwe jest jedynie osiągnięcie stanu, w którym jesteśmy aktywnymi „aktorami” w sennym filmie, ale nie jego „reżyserami”.

Świadomy sen dla każdego

Sporo emocji wśród czytelników Gadżetomanii wywołała Remee, kontrowersyjna maska, która przy pomocy dyskretnie migoczących świateł miałaby komunikować użytkownikowi, że jest we śnie. Urządzenie zostało szybko zdyskredytowane jako niewiarygodne; Marcin Kowrygo nie ma wątpliwości, że inicjatywa z Kickstartera to przykład szarlatanerii.

”Remee nie dokonuje detekcji szybkich ruchów gałek ocznych, będących wyznacznikiem snu REM. Próba wyznaczenia tej fazy z użyciem zastosowanego timera ma charakter działania na chybił-trafił” - wyjaśnia.

Dr Andrzej Wnuk nie przekreśla jednak całkowicie podobnych urządzeń, pod warunkiem, że są wykonane profesjonalnie. Jak wyjaśnia:

Remee to nic niewarty sprzęt, ale maski, które faktycznie wysyłają sygnały świetlne w trakcie snu REM, mogą działać. Sam kiedyś tego doświadczyłem (mam REM-dreamera polskiej produkcji) i udało mi się wkomponować emitowane przez to urządzenie sygnały świetlne w treść marzenia sennego.

Sama metoda polega jednak na wyuczeniu się pewnych odruchów na zasadzie warunkowania, dzięki którym w reakcji na jakiś bodziec wykonamy tzw. test rzeczywistości. Takie urządzenie można zatem spokojnie zastąpić codzienną rutyną, czyli robieniem testów rzeczywistości w momencie, który sobie wcześniej ustalimy (np. za każdym razem gdy zobaczymy kogoś w czerwonym ubraniu). Wtedy, gdy we śnie ujrzymy ubraną na czerwono postać, wykonamy test rzeczywistości i – jeśli test się uda – zdamy sobie sprawę z tego, że śnimy.

"Beautiful Memories" Lucid Dream Induction + Binaural Beats (90 Min Cycle)

A jak sprawa przedstawia się ze specjalistycznymi nagraniami, które mają pomóc uzyskać stan świadomego śnienia? „Tzw. binaural beats (dudnienia różnicowe) raczej nie są skuteczne” - mówi dr Andrzej Wnuk.

„Polega to na tym, że do jednego ucha podawany jest prosty sygnał dźwiękowy o danej częstotliwości, np. 400 Hz, a do drugiego inny - np. 394 Hz. Zgodnie z założeniem różnica, jaka jest miedzy nimi, 6 Hz, wywołuje synchronizację fal mózgowych z tym rytmem. Badania pokazały, że coś jest na rzeczy, jeżeli chodzi o samo działanie metody” - tłumaczy.

„Jednak większość tych dźwięków, przeznaczonych do indukcji świadomego snu, generuje dudnienia różnicowe na poziomie fal theta - ok 4-7 Hz, które ewentualnie wprowadziły by nas w sen non-REM. Z badań Ursuli Voss wiemy natomiast, że bardziej powinno zależeć nam na falach gamma, czyli 40Hz, gdyż to one pojawiają się podczas świadomego snu, na tle normalnej aktywności związanej z fazą REM” - wyjaśnia.

Marcin Kowrygo dodaje, że dźwięk może pomóc, ale „dużo lepszym wyborem wydają się te zawierające sugestie hipnotyczne - tzw. priming może pomóc w osiągnięciu świadomości dostępowej podczas snu”.

Nie tylko przygoda

„Nadrzeczywistości”, alternatywne światy oferowane przez kino, gry, Internet podsuwają czasem wizje, przy których sny bledną. We śnie jednak jesteśmy bezpośrednimi uczestnikami zdarzeń, przeżywamy je bardziej niż w przypadkach, kiedy wiemy, że nasza przygoda to fikcja. To może zachęcać do tego, aby nadawać sennym marzeniom własny kierunek i scenariusz.

Ciekawość jest główną motywacją sennych podróżników, jednak nie tylko: moi rozmówcy przekonują, że świadome śnienie można wykorzystać w służbie psychologii.

„Osoby stosujące różne metody chcą chociażby na kilka sekund oderwać się od ograniczeń narzucanych przez normy społeczne i prawa fizyki, ponownie przeżyć niezapomniane chwile, a także używać marzenia sennego w roli narzędzia do wizualizacji” - mówi Marcin Kowrygo.

„Taki trening mentalny wydaje się obiecującą alternatywną dla standardowej pracy z wyobrażeniami. Ciekawe może być analizowanie treści pojawiających się w marzeniach sennych i odnoszenie ich do wydarzeń z życia czy własnych stanów emocjonalnych w celu ich lepszego zrozumienia. I chociaż introspekcjonizm nie spełnia ścisłych kryteriów podejścia naukowego, nie musi być jałowy” - dodaje.

http://www.flickr.com/photos/h-k-d/
http://www.flickr.com/photos/h-k-d/

Dr Andrzej Wnuk wskazuje na terapeutyczny potencjał takich praktyk. „Prowadzono badania nad wykorzystaniem snów do zwalczania koszmarów sennych, w szczególności u osób z PTSD (doktorat Viktora Spoormakera)” - mówi.

„Kolejna rzecz to wykorzystanie świadomego snu jako treningu mentalnego – anegdotyczne, co prawda, ale częste historie wskazują na skuteczność tych praktyk u sportowców i muzyków, a nieliczne przeprowadzone badania naukowe (np. Daniela Erlachera) wydają się to potwierdzać” - dodaje.

Dla kogo jest LD?

„Z jednej strony twarda nauka, pozwalająca hakować dany proces biologiczny, z drugiej koderzy i elektronicy, pracujący nad rozmaitymi, futurystycznymi gadżetami, a do tego artyści, którzy - tak, jak Nolan w >>Incepcji<< - potrafią wykorzystać intrygujące problemy naukowe jako fundament genialnych filmów science-fiction” - mówi.

„Podobnych naukowo-technicznych inspiracji z pewnością będzie coraz więcej, bo trend quantified self bardzo szybko się rozprzestrzenia. Sprzyja temu specyfika społeczności, która go rozwija. Tworzą ją zwykle osoby, które na co dzień pracują na pograniczu nauki, techniki, biznesu, mediów i, coraz częściej, sztuki, a w tym zwłaszcza mody i designu. Trudno o bardziej innowacyjne środowisko” - dodaje.

Świadome śnienie może zatem, oprócz przeżyć, przynieść dodatkowe korzyści; czy jednak jest wskazane dla każdego? Nie do końca. „"Powszechnie podkreśla się dwa potencjalne przeciwwskazania do treningu świadomego śnienia - zaburzenia schizofreniczne, gdzie nieostrożna praca z wyobraźnią może okazać się szczególnie niebezpieczna oraz poważne problemy sercowo-naczyniowe, gdzie groźne może być przeżywanie silnych emocji w związku z uzyskaniem świadomości metapoznawczej lub doświadczenia przykrego stanu dysocjacyjnego, jak np. paraliżu przysennego” - ostrzega na koniec Marcin Kowrygo.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)