„Twardowsky” Tomasza Bagińskiego, czyli jak Polak narysował na Księżycu wielkiego fallusa
Co robi Polak, kryjący się przed złem? Zamiast wegetować w księżycowej bazie wysyła światu obsceniczną wiadomość i zastawia pułapkę na diabła. Nowa wersja legendy o panu Twardowskim to arcydzieło, na które warto było czekać. Szkoda, że jest tak krótkie!
16.12.2015 | aktual.: 10.03.2022 09:57
Legendy Polskie
"Twardowsky" to drugi film, nakręcony z okazji projektu Legendy Polskie. Jego celem jest przedstawienie starych opowieści w nowej formie, a zapowiedzią tego, czego możemy się spodziewać, był udostępniony przed dwoma tygodniami film „Smok” oraz dostępny na stronie Legendy.Allegro.pl darmowy ebook, z nowymi wersjami legend, napisanymi przez polskich autorów.
Po premierze „Smoka” nie kryłem swojego zachwytu. Po obejrzeniu „Twardowsky’ego” musiałem schylić się, aby poszukać pod biurkiem szczęki, która wypadła mi z wrażenia.
Zobacz także
Więckiewicz driftuje po regolicie
W tytułowej roli widzimy Roberta Więckiewicza. Zamiast – to było moje pierwsze skojarzenie – zapijać smutki pędzonym w kosmicznej bazie bimbrem, Twardowsky robi mniej więcej to, co kiedyś zrobił Hyundai w swojej reklamie, czyli wysyła widoczny z daleka komunikat, rysując go za pomocą śladów kół samochodu.
I wiecie co? W tej scenie jest więcej prawdy, niż mogłoby się wydawać. Jeździdełko pana Twardowsky’ego to bowiem nic innego, jak LRV (Lunar Roving Vehicle), czyli pojazd, używany przez astronautów z misji Apollo 15, 16 i 17. Księżycowy łazik okazał się dla astronautów wielką pomocą, choć raczej nie dostarczył im takiej frajdy z jazdy, jaką widzimy u Twardowsky’ego, bo w oryginalnej wersji rozpędzał się do maksymalnie 13 kilometrów na godzinę.
Zupełnie na miejscu jest przy tym widoczna na filmie białoczerwona szachownica, umieszczona na błotniku. Pochodzenie Twardowsky’ego to jedno, ale jedyne pojazdy, którymi ludzie jeździli kiedykolwiek po powierzchni innego ciała niebieskiego są bowiem dziełem Polaka.
Wymyślił je urodzony w Strzyżowie polski inżynier, Mieczysław Jerzy Bekker, który w czasie przygotowań do misji Apollo zaprojektował księżycowy łazik, zbudowany następnie przez General Motors i Boeinga. Aby było jeszcze ciekawiej, pojazd konkurencyjny dla LRV, który przegrał rywalizację i nie poleciał na Księżyc, zbudował inny Polak, zatrudniony przez koncern Grummann, Stanisław Rogalski.
Jakby nie patrzeć, Polska jest zatem potęgą w kosmicznej motoryzacji, co zresztą od lat udowadniają krajowi konstruktorzy łazików kosmicznych, regularnie stojący na podium wszystkich ważniejszych, światowych imprez.
Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY. Allegro
Jak oszukać Złego?
Później jest jeszcze ciekawiej. Choć nie zobaczymy samego Mefistofelesa, który grywa w Soczi w paintballa z klientem, to godnie reprezentuje go nie wycierająca kopyt Aleksandra Kasprzyk, znana szerzej jako Mishon. I wszystko jest – mniej więcej – jak w starej legendzie.
Gniazdko Twardowskiego to - poza kosmiczną otoczką – stereotypowe, polskie mieszkanie ze wschodnim dywanem, herbatą w szklankach, oldskulowym radiem Unitra z czasów, gdy ta firma naprawdę produkowała niezniszczalny sprzęt audio i rozsianymi tu i ówdzie perełkami dla wielbicieli starszego sprzętu komputerowego.
A ponieważ dialog z diabłem zmierza w niezbyt korzystnym kierunku (choć efekt czerwonych oczu mógłby być nieco mniej kiczowaty), to Twardowsky robi to, co przed wiekami jego poprzednik, czyli szuka forteli, trochę kombinując z obliczeniami dotyczącymi księżycowego czasu.
Warto również docenić muzykę – „Wszystko ch.” Elektrycznych Gitar, „Zegarmistrz światła” Tadeusza Woźniaka czy „Dni których nie znamy” Marka Grechuty to zestaw, przy którym nabiera mocy „Ona tańczy dla mnie”, zastosowana w roli księżycowej broni masowej zagłady.
Nadal chcę więcej!
Oczywiście wszelkie ostrzeżenia o tym, że film nie jest przeznaczony dla dzieci, należy potraktować jako sprytny zabieg marketingowy - większe szkody w psychice młodych ludzi wyrządzi dowolna transmisja posiedzenia Sejmu, niż te kilka niewinnych bluzgów, padających w rozmowach. Albo rysunek, który przecież w nieco innej skali wykonał na powierzchni Marsa łazik Curiosity.
Żałuję, że na historii Twardowskiego kończy się udział Tomasza Bagińskiego i Platige Image w tym projekcie – patrząc na dotychczasowe dokonania chętnie obejrzałbym więcej polskich legend, przerobionych w ten właśnie sposób - z takim poczuciem humoru, klasą i technicznym kunsztem.
Przy „Smoku” wspominałem, że na każdy z aktorskich filmów Bagińskiego patrzymy obecnie przez pryzmat naszych oczekiwań, związanych z filmowym Wiedźminem. „Ambition” i „Smok” dały solidne podstawy do tego, by czekać na ten film z niecierpliwością. Te krótkie filmy pokazują, że Polacy potrafią robić przyjemne, efektowne kino, a „Twardowsky” tylko mnie w tym przekonaniu utwierdza. Brawo, Platige Image!