„Smok”: nowy film Tomasza Bagińskiego miażdży. Demolka, piękne dziewczyny i latające monstra
Jak wyglądałaby legenda o smoku wawelskim, przeniesiona we współczesne realia? Odpowiedź na to daje Tomasz Bagiński, w kapitalnym, krótkometrażowym filmie, pokazującym starą opowieść w nowy, porywający sposób.
30.11.2015 | aktual.: 10.03.2022 09:59
Smok wawelski z „Avatara”
Współczesnym smokiem nie jest skrzydlaty jaszczur, ale Adolf Kamczatkov, wyglądający jak skrzyżowanie Popka z Zangiefem ze Street Fightera. Adolf lata po okolicy maszyną ukradzioną z „Avatara”, lubi serwisy społecznościowe, Człowieka Wargę i wielkie noże, a w wolnych chwilach grywa na bałałajce Rosiewicza.
No i – jak na współczesnego smoka przystało – porywa sobie hoże dziewoje z zamiarem towarzyskim, acz niekoniecznie matrymonialnym, zakuwając je w grube łańcuchy. Trzeba przyznać, że – tu brawa, pokłony i wyrazy hołdu dla Tomasza Bagińskiego – pan Kamczatkov robi to wszystko w sposób absolutnie przekonujący, nie pozostawiając cienia wątpliwości, że sam jeden mógłby zastąpić wszystkie gwiazdy „Niezniszczalnych” razem wzięte. We wszystkich częściach naraz, ma się rozumieć.
Przy okazji demoluje krakowski rynek (scena z destrukcją kościoła Mariackiego jest jednak chyba najsłabsza w całym filmie), rozprawia się z dumą polskiego lotnictwa i cumuje swojego latającego stwora nie w jakiejś norze pod Wawelem, ale do szczytu Szkieletora, który pewnie niebawem sam doczeka się jakiejś mrożącej krew w żyłach historii.
Filmowe technologie
Tym, co już od pierwszej chwili bardzo przypadło mi do gustu, jest nie tylko niebanalna dekonstrukcja polskiej legendy, ale ciekawe wstawki, pokazujące wciąż jeszcze futurystyczne, ale już całkiem realne technologie.
Trębacz mariacki, uwierzytelniający się biometrycznym skanerem zamontowanym w drewnianej futrynie, smartfon z graficzną nakładką, która już na pierwszy rzut oka wygląda na tak cudownie niewygodną, że aż się prosi, by pokazać ją w jakimś filmie czy holograficzny interfejs, wyświetlający przed oczami użytkownika najważniejsze wieści z telefonu – to wszystko motywy doskonale znane gadżetomaniakom zarówno z filmów SF, jak i z różnych obiecujących, wielokrotnie przez nas opisywanych, technologii nieodległej przyszłości.
Wszystko to w całość spina postać ikonicznego geeka w koszulce z „Teorii wielkiego podrywu”, który brak kompetencji społecznych nadrabia, klecąc w swojej zagraconej norce wyjątkowo sympatyczne roboty. Albo – po zainspirowaniu „Ghost in the Shell” – współczesną wersję owieczki z siarką, czyli uroczą panią robot, której zadaniem będzie uratowanie świata przed złym smokiem.
Zabawa konwencją
Już od pierwszych ujęć wiadomo, że to nie jest film na serio. Bagiński świetnie bawi się konwencjami, puszcza do widza oko i nie żałuje nam stężonej do kilkunastu intensywnych minut dawki tego, co lubią niemal wszyscy, ale niektórzy wstydzą się przyznać. Czyli koktajlu złożonego z wybuchów, robotów, akcji i ładnych dziewczyn.
Legendy Polskie. Film SMOK. Allegro
Co istotne, od „Smoka” właśnie się zaczęło, ale na „Smoku” się nie kończy. Film jest częścią większego projektu Legendy Polskie. Jego celem jest przypomnienie pokrytych nieco kurzem lub szkolną rutyną historii, które – jak pokazuje pierwszy z filmów – po przeniesieniu w inne realia nabierają zupełnie nowych barw.
Kolejną – pod tytułem „Twardowsky” – zobaczymy już (dopiero?) 15 grudnia, a całą akcję, zorganizowaną przez Allegro, Platige Image i Fish Ladder wspiera również premiera darmowego ebooka, w którym polscy autorzy bawią się starymi opowieściami, pisząc polskie legendy na nowo. Można go pobrać na stronie Legendy.Allegro.pl.
Był „Smok”, czas na „Twardowsky’ego”!
Pisząc o Smoku nie sposób uniknąć tematu aktorskiego Wiedźmina – nie będzie przesadą stwierdzenie, że wszystkie, prezentowane przez Bagińskiego prace są obecnie oceniane przez pryzmat naszych wyobrażeń na temat zapowiadanej ekranizacji przygód Geralta. Oczekiwania są wielkie, ale – patrząc na kolejne, aktorskie filmy Tomasza Bagińskiego – jestem coraz mocniej przekonany, że Wiedźmin nie zawiedzie oczekiwań.
I, że w błędzie byli ci, którzy przed rokiem krytykowali twórcę, wypominając mu – jak niektórzy komentatorzy mojego artykułu – to, że według nich jest „tylko” animatorem. Od strony technicznej „Smok” urzeka, poszczególne ujęcia są rewelacyjne, a niejeden kadr skłania do zabawy „znajdź jak najwięcej fajnych szczegółów”. Humor bawi, technologie intrygują, a do fanklubu Kamczatkova zapisałem się już po pierwszym ujęciu.
Legendy Polskie. Zwiastun filmu TWARDOWSKY. Allegro
„Smoka” obejrzałem z wielką przyjemnością, a teraz czekam na „Twardowsky’ego”, czyli Roberta Więckiewicza na Księżycu. Sądząc po niecierpliwości, z jaką wyglądam kolejnego filmu, jestem spokojny o filmowego Wiedźmina. Bagiński nie tylko wie, co robi, ale na dodatek robi to bardzo dobrze.