Transformers i G.I. Joe, czyli jak zrobić sobie lobotomię?

Transformers i G.I. Joe, czyli jak zrobić sobie lobotomię?

Transformers i G.I. Joe, czyli jak zrobić sobie lobotomię?
Szymon Adamus
08.09.2010 08:30, aktualizacja: 15.01.2022 14:08

Podobno dwa tygodnie urlopu to za mało. Dopiero w trzecim ludzki mózg zaczyna odpoczywać. Mało kto ma jednak ten komfort, więc pozostaje zadowolić się 14 dniami. Na koniec tak skandalicznie krótkiego urlopu polecam maraton filmowy - "G.I. Joe" i dwie części "Transformers". Sprawdziłem to. Człowiek wychodzi po nim głupszy... i szczęśliwszy.

Podobno dwa tygodnie urlopu to za mało. Dopiero w trzecim ludzki mózg zaczyna odpoczywać. Mało kto ma jednak ten komfort, więc pozostaje zadowolić się 14 dniami. Na koniec tak skandalicznie krótkiego urlopu polecam maraton filmowy - "G.I. Joe" i dwie części "Transformers". Sprawdziłem to. Człowiek wychodzi po nim głupszy... i szczęśliwszy.

Pierwsza godzina - chwytanie wolności

W przedostatnim dniu urlopu dopadła mnie depresja. Wizja powrotu przed klawiaturę sprawiała, że miałem ochotę przedłużać każdą minutę, czerpać z niej jak najwięcej. Po skończeniu zawsze odkładanej na później gry mogłem poczytać książkę albo iść na spacer. Ale nie poszedłem. Zamiast tego rozpocząłem całodniowy maraton degradujący wszelkie resztki inteligencji pozostałe jakimś cudem pod moją czaszką.

  • \G.I. Joe : Czas Kobry\
  • \Transformers\
  • \Transformers: Zemsta upadłych\

409 minut orgii Full HD płynącej z odtwarzacza Blu-ray. Prawie siedem godzin lobotomii za pomocą efektów generowanych komputerowo i hektolitrów benzyny wysadzanej ku uciesze reżyserów, a zgrozie aktorów. Dwa kubły prażonej kukurydzy, trzy piwa, jedna rozbawiona żona niemogąca powstrzymać śmiechu na widok zmasakrowanego po godzinach męża.

To nie był dobry pomysł.

Trzecia godzina - skok adrenaliny

"G.I. Joe" to jeden z najgłupszych filmów 2009 roku. Steven Sommers popełnił wcześniej dwie Mumie i Van Helsinga. Ten gość wie, jak zabawiać widza. Szczególnie mając materiał na bazie kochanych przez dzieciaki zabaweczek. Film kosztował 175 milionów dolarów, a zarobił na całym świecie 302 miliony. Nieźle, chociaż bez opadu szczęki. Przynajmniej nie takiego, jak podczas seansu.

Człowiek patrzy na tych pięknych ludzi w tych cudownych pojazdach robiących sobie te potworne rzeczy i czuje się jak dziecko w piaskownicy. Ja współczuję fanom zabawek Hasbro, komiksów i serialu animowanego G.I. Joe. Oni pewnie podczas seansu doznali nieprzerwanego orgazmu zakończonego zawałem serca z uśmiechem na twarzy. Tym osobom nie polecam filmu. Wszystkim innym tak... chyba że nie umiecie na dwie godziny wyłączyć mózgu.

Czwarta godzina - transformacja

Wypiłem więc piwo.

Pomogło. Nagle Optimus Prime przemówił głosem Petera Cullena i wszystko było już dobrze. Gdy po kilkudziesięciu minutach dołączył do niego jeszcze Hugo Weaving jako Megatron byłem w siódmym niebie. Nawet nie przeszkadzało mi tak bardzo, że pod koniec filmu mało co widziałem. Zawsze mogłem zapauzować scenę i przyjrzeć się jej z bliska w Full HD. Pamiętam, że w kinie w tym momencie masowałem tylko skronie, by zabić ból głowy. Kino domowe - to jest to.

Pięć i pół godziny - promile radości

Obraz

Chryste! Coś musi być z nią nie tak, bo chętniej patrzę na wydurniającego się Shię LaBeoufa. Do połowy filmu otworzyłem jednak dwa kolejne piwa, dojadłem popcorn i już było nieźle. Ze zdumieniem stwierdziłem, że wcześniej też nawet nie było tak źle. Po dwóch poprzednich filmach moje procesy myślowe zrównały się z poziomem pantofelka. I, mój Boże, jakież to było odświeżające!

Następnego dnia czuję się cudownie!

Bo na Blu-ray to trzeba oglądać takie efekciarskie gówna. Inaczej po co nam to?

Tak powiedział pan z wypożyczalni. Nie chciałem się z nim kłócić, bo był wyraźnie przekonany o swojej racji. Do diaska! Miał jednak trochę racji. Takie idiotyzmy, jak "G.I. Joe" i "Transformers", przetrawiłem w kinie domowym znacznie sprawniej niż w kinie tradycyjnym. Może to wyższa rozdzielczość, a może "wspomagacze"? Nie wiem. Ale mimo siedmiu godzin robiących mi z mózgu papkę następnego dnia rano wstałem i odpaliłem dodatki do drugiej części "Transformers". Film był ostatnim ciosem w moją inteligencję, ale - do diabła - przecież muszę zobaczyć, jak oni nakręcili tego Devastatora!

Czuję się głupszy. I mi z tym bardzo dobrze!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)