Zakorkowany świat, czyli przymusowy postój z naukowego punktu widzenia
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu
Gdyby ktoś zapytał, jakie emocje wyzwala nasza stolica w jej mieszkańcach, to większość odpowiedzi będzie dotyczyć furii budzącej się podczas postoju w korku. Poranne wyjście do pracy przybiera zły obrót po wejściu do samochodu i przyłączeniu się do korowodu potępionych (przez szefa za spóźnienie) dusz.
Korek naukowy
Do dziś naukowcy nie wiedzą, kiedy i dlaczego powstaje korek. Oczywiście najprostszym wytłumaczeniem jest nasycenie dostępnej przestrzeni drogowej, ale to brzmi bardziej jak parafraza zjawiska, a nie właściwe objaśnienie.
Wielki Brat patrzy i zabija dzięki nowoczesnym technologiom
Zobacz również: Pierwsze wrażenia: Samsung Galaxy TAB
Naukowe opisy korków drogowych wskazują na konkretny mechanizm ich generowania, czyli efekt kuli śnieżnej. Wydaje się, że wystarczy jedno niewielkie zdarzenie drogowe, np. awaria samochodu nieopodal skrzyżowania, by zaczął tworzyć się korek. Im dłużej on trwa, tym szybciej postępuje i jego późniejsze rozładowanie zabierze znacznie więcej czasu. Zdarza się, że korek nie może być rozładowany, aż do zmniejszenia natężenia ruchu. Wtedy mówimy o korku samopodtrzymującym się, który wymaga poważnej interwencji służb drogowych w celu rozładowania.
Innym efektem występującym podczas wzmożonego ruchu jest efekt motyla. Drobne wydarzenie drogowe (np. nagły manewr jednego z kierowców) w niesprzyjających warunkach może wytworzyć korek w ciągu kilkunastu minut. Naukowcy zwracają uwagę na podleganie ruchu drogowego zasadom mechaniki płynów. Nagłe zamarznięcie wydzielonej ilości schłodzonego płynu (jeden pas ruchu na drodze wielopasmowej) powoduje stopniowe zamarzanie pozostałej części, aż do niemalże całkowitego zaniku ruchu.
Częstym zjawiskiem występującym w centrach dużych miast jest Gridlock. Polega ono na teoretycznie nieodwracalnym zakleszczeniu się ruchu, spowodowanym pozostawaniem samochodów na skrzyżowaniu po zmianie światła z zielonego na czerwone. Wystarczy jedno zablokowane skrzyżowanie, by doszło do Gridlocku.
Powstało kilka modeli matematycznych opisujących proces tworzenia się korka (np. trójfazowa teoria Borisa Kernera), ale wszystkie podlegają ostrej krytyce i zdają się funkcjonować wyłącznie na papierze oraz na wybranym do badań fragmencie drogi. Zespół naukowców z MIT opracował model korków fantomowych, w których drobne zdarzenia generują potężne, samopodtrzymujące się korki. Zwraca się uwagę, że model matematyczny korka przypomina do złudzenia równania opisujące fale uderzeniowe rozchodzące się po eksplozji.
Jak radzimy sobie z korkami?
Popatrzmy na zjawisko z perspektywy Warszawy. Najprostszym rozwiązaniem jest rozbudowa skrzyżowań na warianty bezkolizyjne (wiadukty, tunele). Niestety, w mocno zurbanizowanym terenie lub centrum miasta rozwiązanie to się nie sprawdza, ponieważ bardzo blisko wiaduktu/tunelu znajdują się inne korkogenne skrzyżowania i w efekcie korek zostaje przesunięty w inne miejsce.
Dobrym rozwiązaniem, niestosowanym w Warszawie, jest wprowadzenie pasów z ruchem wahadłowym. Jest to szczególnie pomocne na drogach dojazdowych, na których np. ruch poranny w kierunku miasta może się odbywać na większej liczbie pasów. Wieczorem następuje udostępnienie pasa dla ruchu z przeciwnej strony, czyli z miasta.
Największe nieszczęście warszawskiego ruchu, czyli buspas, sprawdza się wyłącznie w jednej sytuacji — gdy kierowcy samochodów przesiadają się do autobusów. Kampania informacyjna w tej kwestii właściwie nie istniała i efekty są praktycznie żadne. Inną sprawą jest wprowadzanie buspasów tam, gdzie NIGDY nie było korków i gdzie są one kompletnie niepotrzebne (odcinek Bemowo Ratusz-Wola Park).
Najbardziej geekowe tatuaże [TOP]
Technologia wkracza i…
Najnowocześniejsze rozwiązanie problemu korków polega na umiejętnym kierowaniu przepływem samochodów za pomocą specjalistycznego systemu informatycznego, na bieżąco monitorującego natężenie ruchu. System taki składa się z centrali, modułów ulicznych badających natężenie ruchu (jeden z nich jest widoczny na zdjęciu poniżej), sprzężonych z systemem sygnalizacji świetlnej oraz tablic informacyjnych dla kierowców. To właśnie z takich systemów korzysta między innymi Google, nanosząc na mapy informacje o natężeniu ruchu z różnych zakątków świata, w tym Warszawy.
Ach, Warszawa. Okazuje się, że nasza stolica ma Zintegrowany System Zarządzania Ruchem. System ten powstał za kolosalne pieniądze (37 milionów złotych) przy współpracy z firmą Siemens. Miał w sposób efektywny regulować ruch, pomóc omijać korki i usprawnić komunikację miejską (autobusy, tramwaje).
Efekt okazał się całkowicie odwrotny. System został źle wdrożony (zbyt mały obszar działania), wprowadził chaos w komunikacji miejskiej, a o tablicach informacyjnych właściwie nikt nigdy nie słyszał. Jedyną oznaką działalności systemu jest marnie przygotowana strona internetowa z mapą, która i tak pokazuje najczęściej nieprawdę, co widać dobitnie na zdjęciu poniżej (godziny szczytu, ruch w centrum miasta "swobodny").
A jak Wy radzicie sobie z korkami? Czy często jesteście zmuszeni do postoju? Jakie macie pomysły na rozładowanie tego miejskiego horroru? Może likwidacja torowisk tramwajowych i wprowadzenie na ich miejsce kolejnego pasa ruchu przyniosłoby korzyści? Zapraszam do dyskusji i sondy!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze