Binding of Isaac: Wrath of the Lamb - recenzja
PIOTR RUSEWICZ • dawno temuPrzygody chłopca uciekającego do piwnicy przed fanatyczną matką naprawdę mocno wciągają. Isaac pokazuje, że można wykorzystać motyw starej gry (pierwsza Zelda) w twórczy sposób (dungeon crawl + shooter), a dodatkowo zaoferować niepokojąco ciekawą otoczkę (Biblia to w końcu taka fajna książka).
Nic dziwnego, że Binding of Isaac jest jednym z najlepszych dungeon crawlerów ostatnich lat. Ta nietypowa mieszanka shootera i RPG, osadzona w intrygującej interpretacji biblijnego motywu poświęcenia Izaaka, zachwyciła mnie swoim wykonaniem i rozgrywką opartą na starym, dobrym schemacie ryzyko/nagroda. A dodatek w postaci Wrath of the Lamb pokazuje, że da się jeszcze lepiej.
12 niesamowitych stadionów na World Cup 2022 w Katarze
Zasada Wrath of the Lamb jest prosta – więcej, lepiej, groźniej. Wobec Izaaka — po tym jak już zrozumiałem, na czym polega potęga tego dungeon crawlera — miałem w zasadzie dwa zarzuty: jest słabo zoptymalizowany i w pewnym momencie za bardzo się powtarza. O ile pierwszej wady dodatek niestety nie usunął, o tyle zwiększenie liczby losowych elementów rozgrywki tchnęło nowe życie w ten tytuł. Oczywiście powstało kilka nowych bugów, jednak nie uznaję ich za wady – gra jest ciągle łatana i szybko przestaną zawadzać najbardziej hardcorowym graczom.
CD Projekt robi Cyberpunk, GOG się rozwija
Zasada pozostaje wciąż ta sama: walka od pomieszczenia do pomieszczenia, pojedynki z bossami, zbieranie przedmiotów i pieniędzy oraz ryzykowanie dla lepszych nagród. Długo można się spierać, czy to w zasadzie RPG akcji czy dynamiczna strzelanka (przecież Izaak strzela łzami), jednak nie o spory tutaj chodzi, ale o bardzo przyjemne i wciągające wykorzystanie formuły „wejdź do lochu po nagrody”.
Zobacz również: Studio PlayStation 5 highlight: Adam Zdrójkowski – Fenomen kontrolera DualSense
Izaak nie leveluje, ale ewoluuje dzięki przedmiotom; Izaak nie chodzi do miasta, ale napotyka sklepy; Izaak nie zapisuje stanu gry, bo każda wyprawa jest jednorazowa i przynosi albo zwycięstwo nad wrogami, albo śmierć. Losowość, wykonanie, zasada „jeszcze jedna rozgrywka” połączone w zabójczą całość. Chwała gier niezależnych.
Poza rzeczami niemal sztandarowymi dla dobrego dodatku – bo w zasadzie to pełnokrwisty, staroszkolny dodatek, a nie jakieś tam DLC – czyli nowymi bossami, typami wrogów, przedmiotami czy zakończeniem, Wrath of the Lamb dodaje kilka zupełnie nieoczekiwanych, ale przywitanych przeze mnie z otwartymi rękoma zmian.
Olympus prezentuje najmniejszy na świecie wideoskop [wideo]
Od teraz lochy na każdym piętrze mogą być większe, mieć więcej bossów, pułapek oraz wzmocnień. Od teraz istnieją nowe typy pomieszczeń, sklepikarzy i pułapek. Od teraz mamy nowe, alternatywne lokacje, co urozmaica znacznie grę pod względem grafiki, wrogów i oprawy dźwiękowej, doskonale łącząc się ze wszystkimi elementami podstawowej produkcji. Miłym dodatkiem jest też tryb wyzwań, w którym sprawdzą się weterani oryginału. GOgólnie dodano dziesiątki, jeżeli nie setki rzeczy, dzięki którym gra nie nuży – co czasami zdarzało się w oryginale. Tak w ogóle to nowa muzyka, ma się rozumieć, rządzi.
Wydźwięk gry pozostał bez zmian, ale nowe zakończenie i nowy końcowy boss pozwalają spojrzeć z szerszej perspektywy na całą sprawę zamieszania z piwnicą i ofiarowaniem małego chłopca dla chwały Boga. Także nowa postać, czyli Samson, to ciekawa wariacja na temat klasy berserka. Nowy typ przedmiotów pasywnych czyni nas teoretycznie potężniejszymi, bo w praktyce czeka masa nowych zagrożeń i jeszcze więcej zabawy w kompletowanie. Z tej formuły wyciśnięto już praktycznie wszystko i powiem szczerze, że Binding of Isaac wciąż pozostaje bezkonkurencyjny na PC. A bez Wrath of the Lamb po prostu nie wyobrażam sobie już tej gry. Obok NDS-owego Shiren the Wanderer to — moim zdaniem — najlepszy dungeon crawler w rzucie z lotu ptaka.
W grach indie mamy teraz zalew prostych roguelike'ów, jednak żaden z tych stylizowanych na retro nie staje obok Izaaka – gra Edmunda McMillena ma charakterystyczną historię, styl, pomysł na zabawę i doskonale łączy inspirację konsolowymi klasykami z pomysłami ludzi, którzy tworzą produkcje niezależne. Ani Hack, Slash, Loot, ani Cardinal Quest, ani nawet Grimrock nie są tak dobrymi tytułami.
Chrome OS ciągle żyje! Tylko co to za życie… [wideo]
Król gatunku? Nie, choćby dlatego że ten jest bogato reprezentowany przez duże gry (Dark Souls) i pozycje retro (setki klasyków). Tyle że one są w TPP/FPP, więc jednak gra się w nie inaczej. Izaak ma konkurencję albo gorszą, albo na konsolach. Dlatego, mimo wszystko, razem z dodatkiem to jedna z najlepszych wariacji na temat łażenia po piwnicy w ostatnich latach i pokaz możliwości indie games. Polecam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze