Chłopcy malowani. Dlaczego gry usiłują nam wmówić, że wojna to przygoda?

Chłopcy malowani. Dlaczego gry usiłują nam wmówić, że wojna to przygoda?05.12.2014 08:33

Zwykła rozrywka czy banalizowanie cierpienia? Sukces polskiej gry „This War of Mine” to dobry pretekst do zastanowienia się, w jaki sposób gry przedstawiają nam wojnę. I dlaczego zazwyczaj nie myślimy o tym, co tak naprawdę oznaczają nasze działania dla wirtualnego przeciwnika.

Wojna znana z gier

Potrafię wyobrazić sobie okoliczności, w których wojna może być koniecznością. Gdy trzeba ją toczyć, godząc się na wielkie nieszczęście tylko dlatego, by zapobiec jeszcze większemu. [block position="indent"]4777[/block]Nic jednak nie zmienia faktu, że wojna – nawet sprawiedliwa – zawsze jest nieszczęściem.

Gdy czytam wypowiedzi różnych, nie zawsze anonimowych osób, komentujących bieżące wydarzenia z całego świata np. na Facebooku to mam wrażenie, że bardzo wielu ludzi tego nie rozumie. Że dla nich wojna to łopot flagi, błysk orderu i brawurowe akcje rodem z Battlefielda, a nie rozwleczona zawartość jelit, piękna dziewczyna z urwaną połową twarzy i umieranie w błocie i wymiocinach. A z pewnością nie problem cywila.

Życie cywili w czasie wojny nie jest tak „filmowe” i spektakularne jak los żołnierzy. Nie ma pościgów i wybuchów. Jest za to monotonia dnia codziennego i niekończąca się walka o przeżycie kolejnego dnia. Zamiast walki z terrorystami jest walka ze szczurami, które niszczą twoje zapasy. Albo z biegunką, która w normalnych czasach jest błahostką, a w czasie oblężenia, gdy nie ma dostępu do leków, może Cię zabić.

This War of Mine Launch Trailer - The Survivor

Dużą rolę w tworzeniu takiej wizji konfliktów zbrojnych mają gry. Choć jestem daleki od obarczania gier wideo winą za całe zło tego świata, to w tym konkretnym przypadku – kształtowania obrazu wojny – mam im wiele do zarzucenia.

Czerwone maki w Cannon Fodder

Nie jest to wyłącznie moje marudzenie – o różnych grach krytycznie wypowiadali się ci, którzy mają w temacie do powiedzenia więcej, niż wszyscy gracze, blogerzy i etycy razem wzięci. Czyli weterani.

Przykłady znajdziemy nawet w bardzo odległej przeszłości – wystarczy wspomnieć skandal, jaki wywołała gra „Cannon Fodder”, wydana przez Sensible Software (twórcę najlepszej gry piłkarskiej wszech czasów). Strzelanka z widokiem z góry, która wydaje się dość niewinną rozrywką została oskarżona przez brytyjskich weteranów o trywializowanie wojny.

Czarę goryczy przelało umieszczenie na pudełku i ekranie tytułowym czerwonego maku – symbolu organizacji, zrzeszającej weteranów I wojny światowej (pamiętajmy, ze były to lata 90., więc niektórzy uczestnicy tamtych wydarzeń wciąż jeszcze żyli). Dla kogoś było to bolesne wspomnienie. Dla mnie - jako gracza - wyłącznie wyborna, dająca wiele radości rozrywka. Nie psuło tego nawet wzgórze, na którym w miarę ponoszonych podczas rozgrywki strat przybywało żołnierskich nagrobków.

Weterani mają głos

W czasach nieco bliższych współczesności podobną reakcję wywołały plany wydania gry FPS „Six Days in Fallujah” – shootera, osadzonego w realiach najkrwawszej bitwy, jakie wojska amerykańskie wraz z siłami sojuszniczymi (w pierwszej bitwie o Faludżę brał udział również polski GROM) stoczyły w Iraku z kilkutysięcznymi oddziałami rebeliantów.

Protesty, jakie zorganizowali amerykańscy weterani były na tyle głośne, że powstrzymały Atomic Games przed wydaniem tego tytułu.

Z drugiej strony warto pamiętać, że wiele gier wojennych powstaje z udziałem uczestników wydarzeń, które przedstawiają – żołnierze pełnią m.in. rolę konsultantów, dbających o jak najwierniejsze odwzorowanie realiów. Uczestnicy walk o Faludżę współpracowali np. przy tworzeniu gry „Close Combat: First to Fight”.

Twórcy gry sprytnie przenieśli akcję z Iraku do Syrii (kto mógł wtedy przypuszczać, że wybuchnie tam wojna domowa?), unikając w ten sposób kontrowersji i protestów.

Przygotowując się do napisania tego tekstu rozmawiałem z kilkoma polskimi weteranami, mającymi za sobą wojnę w Iraku lub Afganistanie. Ich opinie na temat gier wojennych są różne – od niechęci i omijania szerokim łukiem po traktowanie ich jak zwykłą, banalną rozrywkę, która nie budzi większych emocji. Nie ma reguły - wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości i od osobistego bagażu doświadczeń.

Nie szukajmy głębi w prostej rozrywce

Czy zatem gra wojenna stanowi naruszenie jakiegoś tabu? Trywializuje śmierć, a cierpienie sprowadza do banału i rozrywki? Myślę, że to niewłaściwa ocena. To trochę tak, jakby doszukiwać się głębi w „Imagine” Lennona – szukać czegoś głębszego tam, gdzie go nie ma i dorabiać ideologię do czegoś arcybanalnie prostego.

Marek Rabij oskarża zespół z 11 bit Studios o chęć zarabiania na wojnie i związanym z nią nieszczęściu. Formułuje te zarzuty bez zrozumienia, że polska gra jest tak naprawdę przejmującym, antywojennym manifestem. Nie dostrzega radykalnego odejścia od branżowej normy i potępia coś, czego nie sprawdził i nie rozumie. Warto jednak zastanowić się, co jest tą normą?

Zabawa w wojnę

Gry wideo to przecież zazwyczaj po prostu rozrywka, a serwowana nam przez twórców orgia przemocy, choć przeraża co wrażliwsze matki i Piotra Kraśkę – jest w gruncie rzeczy dość niewinna. Tym bardziej, że w wielu przypadkach twórcy celowo tworzą swoje dzieła z myślą o starszym, bardziej świadomym graczu.

Gry kierowane głównie do dorosłych graczy to nie jest przyszłość, tylko coś, z czym mamy do czynienia już teraz. Wystarczy przyjrzeć się najgłośniejszym tytułom ostatnich lat i od razu zauważymy, że większość z nich ma rating 16+ lub 18+.

Sądzę, że zdrowy psychicznie człowiek podczas rozgrywki dostrzega umowność wszystkiego, co widzi na ekranie. Nie zabija, ani nie zadaje cierpienia, ale zdobywa punkty i wykonuje misję. Jak długo dostrzegamy tę różnicę, tak długo byłbym spokojny zarówno o zdrowie psychiczne graczy, jak i o szacunek do uczestników i ofiar wydarzeń, w których dzięki grom bierzemy udział.

Zastrzeżenia można za to mieć do czegoś innego. Ugrzeczniony obraz wojny, serwowanej nam przez elektroniczną rozrywkę może sprawiać, że w głowach mniej krytycznych graczy powstanie przekonanie, ze właśnie tak wyglądają konflikty zbrojne. Że wcale nie są takie straszne.

Jeśli już ktoś ginie, to albo dzielny żołnierz na służbie, albo jakiś czarny charakter. Raczej nie cywil, ciężarna kobieta i nie dziecko (choć np. ostatni Metal Gear Solid się z tego wyłamuje - i chwała mu za to!). I, że właściwie to jeśli politycy chcą, to niech sobie te wojny wywołują. Jak to śpiewał niegdyś Lech Janerka: Flaga na maszt, Irak jest nasz.

Wojna bez filtrów

Jednocześnie mam wrażenie, że właśnie dlatego gry takie, jak „This War of Mine” oddziałują na nas tak mocno. O ile w innych tytułach musimy przejmować się przede wszystkim tym, jak coś zrobić, w przypadku gry 11 bit Studios kluczowe staje się pytanie nie tylko „jak?”, ale również „czy?”.

#12 | Zagrajmy w This War of Mine | Jesteśmy bandytami

Wraz z nim przybywają rozterki, czy postępujemy dobrze? Kiełkuje dyskomfort psychiczny, pojawiają się żal i emocje. I wątpliwości, gdy nasze starania o przetrwanie sprawiają, że z perspektywy kogoś innego - również walczącego o przeżycie - to właśnie my jesteśmy bandytami.

Grabieże, napady, morderstwa – to niestety elementy zawsze występujące w czasie wojen, dlatego też gracze znajdą je w This War of Mine. Pracując nad grą mieliśmy jednak zawsze na uwadze, aby nie osadzać jej w konkretnych realiach – przesłaniem produkcji jest to, że konflikt może wydarzyć się w każdym miejscu, w każdym czasie.

Po raz pierwszy z czymś podobnym zetknąłem się lata temu, chyba przy pierwszym „Bioshocku”. Tam również pojawiał się dylemat: zachować się przyzwoicie i ratować małe dziewczynki, czy potraktować je jak źródło cennej, ułatwiającej grę substancji? Pokusa była silna, a nagroda za zachowanie człowieczeństwa – poza samą końcówką gry – żadna.

Bioshock-011- First little sister

To właśnie takie rozwiązania nadają grze wiarygodności. Schemat w stylu „uratuj cywila, to da ci kod do szafki z amunicją” tego warunku nie spełnia – nagroda jest szybka i oczywista, a dylemat moralny nie istnieje.

Wojna to cierpienie

Z drugiej strony warto pamiętać, że gra to przede wszystkim rozrywka. Podróż do wirtualnego świata, gdzie nawet jeśli usłyszymy „wojna, wojna nigdy się nie zmienia” to mamy szansę, by zaprzeczyć tym słowom. Nie tylko przeżyć, ale dokonać niemożliwego.

Nie ma tu miejsca na pogoń za autentycznością. Ma być realistycznie, ale w ramach pewnej konwencji, którą niedawno Łukasz Orbitowski trafnie podsumował słowami „Jak to na wojence ładnie”.

Nad głowami tych futurystycznych żołnierzy wirują chmury dronów, przywodzące na myśl plastyczne obrazy z "Niezwyciężonego" Stanisława Lema. Postrącać je można specjalnym granatem. Inny ładunek umożliwi zdejmowanie wrogów zza osłon. Do tego dochodzą rycerze jutra, olbrzymy zakute w stal, zdolne wyrzucać z siebie wiązki samonaprowadzających się rakiet i rękawice umożliwiające wspinanie się po ścianie, a nawet lot na skrzydle samolotu, słowem: zestaw zabawek dla dużych chłopców uwielbiających strzelaniny.

Trudno oczekiwać od twórców gier, że z tego zrezygnują. Tym bardziej warto docenić tych, którzy mimo wszystko przełamują konwencję, tworząc tytuły, w których nie ma miejsca na lukrowany obraz świata i które jednoznacznie przypominają: wojna to cierpienie.

Dobrze, że powstają gry, które potrafią o tym opowiedzieć w ciekawy i skłaniający do refleksji sposób.

Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.