Michael Bay robi serial postapokaliptyczny. Szkoda, że zapowiada się kiepściutko

Michael Bay robi serial postapokaliptyczny. Szkoda, że zapowiada się kiepściutko10.10.2012 15:59
Okładka książki "The Last Ship"
Marta Wawrzyn

Michael Bay robi dla stacji TNT serial "The Last Ship", opowiadający o załodze niszczyciela US Navy, która przetrwała apokalipsę. Sam pomysł nie jest zły, ale pierwsze przecieki ze scenariusza zapowiadają niestety kompletną sztampę, w której dominować będą wątki rodem z telenoweli.

Michael Bay robi dla stacji TNT serial "The Last Ship", opowiadający o załodze niszczyciela US Navy, która przetrwała apokalipsę. Sam pomysł nie jest zły, ale pierwsze przecieki ze scenariusza zapowiadają niestety kompletną sztampę, w której dominować będą wątki rodem z telenoweli.

Seriale postapo, czyli takie, które dzieją się po upadku cywilizacji w wyniku jakiejś katastrofy (np. wojny nuklearnej albo epidemii), to trudna sprawa. Trzeba wymyślić fajny świat, zadbać o to, by był on nie tylko miły dla oka, ale też logiczny, zasiedlić go bohaterami, którzy są jacyś, a jednocześnie nieprzerysowani. Zwykle więc kończy się na sztampie, powielaniu tych samych pomysłów, patetycznych mowach i wielkich dramatach miłosnych, których nie powstydziłaby się porządna "telenowela produkcji polskiej".

Nawet jeśli coś na początku idzie świetnie – jak "The Walking Dead" – w końcu i tak skupia się na niespecjalnie widza interesujących dramatach osobistych bohaterów. Albo jest szybko kasowane, jak całkiem niezłe "Jericho", "Jeremiah" czy brytyjskie "Survivors".

Rozmach i wielkie nazwiska

A jak będzie z "The Last Ship", serialem Michaela Baya ("Transformers"), którego pilota zamówiła stacja TNT (to ci od "Falling Skies")? Teoretycznie wygląda to super. Scenariusz oparty będzie na książce Williama Brinkleya z 1989 roku, opowiadającej historię niszczyciela US Navy, którego załoga przetrwała koniec świata. W książce tym "końcem świata" była wojna nuklearna, w serialu będzie to tajemnicza epidemia, która zabiła większość ludzi.

Nazwiska, które stoją za tym serialem, mogą dawać nadzieję, że "The Last Ship" da radę. Producentem wykonawczym jest Bay, za kamerą zaś stanie Jonathan Mostow ("U-571", "Terminator 3", "Surogaci"). Scenariusz piszą Hank Steinberg ("Bez śladu") i Steven Kane. To naprawdę obiecujące nazwiska.

Właśnie zaczęły się castingi, w których wybrano pierwszych aktorów. Przy okazji castingów pojawił się scenariusz pilota, do którego dotarł serwis io9. To, co w nim wyczytali dziennikarze, nie napawa optymizmem. Uwaga, w dalszej części artykułu dużo SPOILERÓW!

Nudni bohaterowie, sztampowe pomysły

Przede wszystkim fatalnie prezentują się bohaterowie. Nie czytałam książki Brinkleya, nie jestem więc w stanie powiedzieć, czy to wszystko wymyślił pisarz, czy twórcy serialu. Niestety, wystarczy spojrzeć na opis bohaterów, by przestać oczekiwać cudów po produkcji Michaela Baya.

Kapitan niszczyciela (na razie rola nieobsadzona) na początku będzie starał się podwyższyć morale swojej załogi, a środkiem do tego celu będzie m.in. patetyczna mowa, w której nazwie on swoich marynarzy najodważniejszą załogą marynarki wojennej USA. Nie zapobiegnie to buntowi, a jego przywódcą będzie pierwszy oficer, który zechce wyjść na brzeg, by pomagać chorym ludziom i po prostu "wymeldować się".

Ale kapitan Chandler nie będzie chciał bawić się w pielęgniarkę, o nie. Jego misją będzie ocalenie całej ludzkości w czasach, kiedy na najwyższych szczeblach władzy w USA zapanował chaos, a porządku pilnuje milicja (tak, prądu też nie ma!). I swojej rodziny przy okazji – w jego kajucie ukrywać się będzie żona i dzieci (oczywiście...).

Załoga podzieli się na tych, którzy będą po stronie kapitana, i tych, którym bliżej będzie do pierwszego oficera. Inspirująca mowa kapitana nie pomoże w uzyskaniu konsensusu, jego ludzie będą musieli zacząć grozić śmiercią marynarzom, którzy zechcą udać się na ląd. Po stronie pierwszego oficera opowie się przywódca niewielkiej grupki Navy SEALS (w tej roli przystojniak Travis Van Winkle), znajdującej się na statku.

Komandos ten uwikłany będzie w romantyczną relację z odpowiedzialną za rozmieszczenie rakiet porucznik Jackie Makeną (Michaela McManus), kobietą piękną i dzielną, która zejdzie z nim na ląd, mimo że nie pochwala jego decyzji. Wśród załogi będzie jednak więcej kobiet – m.in. zatroskana o los swoich bliskich, którzy zostali w domu, porucznik Alisha Granderson (Christina Elmore).

Na statku nie zabraknie też pani naukowiec (na razie nieobsadzona rola), która będzie próbowała wynaleźć szczepionkę na zarazę dziesiątkującą ludzkość. Zda ona sobie szybko sprawę, że wirus pochodzi z Arktyki, gdzie leżał uśpiony przez setki tysięcy lat. Problem w tym, że doszło do globalnego ocieplenia, wieczna zmarzlina się stopiła i ptaki zaczęły rozprzestrzeniać choróbsko po całym świecie.

Tak w skrócie prezentuje się punkt wyjścia w "The Last Ship". Oczywiście, możecie tych wszystkich pomysłów bronić, w końcu dopóki nie zobaczymy, jak to wyszło, nie możemy mieć pewności, że wyszło źle.

"Revolution" wymieszane z "Last Resort"?

Wiele jest produkcji, w których można odnaleźć to, co "wymyślił" Bay. Mnie ten opis przywołuje na myśl dwie nowości tegoroczne, jedną kiepską, drugą całkiem przyzwoitą – czyli "Revolution" (o postapokaliptycznym świecie, w którym nie ma prądu) i "Last Resort" (o zbuntowanej załodze łodzi podwodnej, która stara się przetrwać, atakowana z różnych stron). O ile ten drugi ratują szalone pomysły i zgrabnie poprowadzona intryga, o tyle ten pierwszy to na razie jedna z największych porażek sezonu.

A przecież "Revolution" też tworzą wielkie nazwiska: J.J. Abrams ("Lost") i Eric Kripke ("Supernatural"). Ludzie, którzy powinni wiedzieć, jak zainteresować widza napisaną przez siebie historią. A jednak nie dają rady.

Po serialach postapokaliptycznych i science fiction zawsze oczekujemy pomysłu, wielkiej zagadki, dobrze poprowadzonej intrygi. Zwykle jednak dostajemy to, co możemy codziennie zobaczyć w "Modzie na sukces", z niewielką domieszką tajemnicy, w sosie patetyczno-patriotycznym. Ani twórcy "Revolution", ani wcześniej "Terra Novy" nie byli w stanie zainteresować mnie perypetiami bohaterów, zwłaszcza tych najmłodszych. A jednocześnie to właśnie te perypetie były głównymi wątkami.

Bay również szykuje pokaźną ilość dramatów miłosno-rodzinnych, które na razie nie wyglądają zbyt oryginalnie. Zdziwię się, jeśli "The Last Ship" będzie serialem lepszym od "Falling Skies". A pewne jest, że będziemy go za kilkanaście miesięcy oglądać (jeśli tylko pilot spodoba się stacji TNT). Kablówki rzadko kasują swoje produkcje po kilku odcinkach, będziemy więc mieli czas, by posłuchać wielkich mów kapitana oraz zagłębić się w perypetie miłosne przystojnego komandosa i ślicznej pani porucznik.

Tymczasem zobaczcie sobie hiszpański serial "Statek" ("El Barco"). Mimo że nie brak w nim fabularnych absurdów, wydaje mi się znacznie bardziej wciągający, a przede wszystkim świeższy i oryginalniejszy niż ostatnie amerykańskie propozycje z półki postapo.

Źródło: io9

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.