To mnie wkurza. Pingwin z jednym jajem, czyli dlaczego nie znoszę Linuksa?

To mnie wkurza. Pingwin z jednym jajem, czyli dlaczego nie znoszę Linuksa?30.06.2015 18:55

Linux często uważany jest za niezależny, tworzony przez entuzjastów, otwarty system. Nic bardziej mylnego: dzisiaj to dzieło korporacji, które nie pozwolą, by kiedykolwiek zyskało na znaczeniu.

Linux dla buntownika!

Dawno, dawno temu, gdy symbolem wrednej, wszechpotężnej korporacji był Microsoft, Linux uchodził niemal za symbol informatycznej kontrkultury. Instalowali go ci najbardziej wtajemniczeni, świadomi użytkownicy, którzy mogli później z pogardą patrzeć na plebs, siedzący „na Windzie”.

Dziś na wspomnienie tamtych czasów łezka może się w oku zakręcić. Nie z tęsknoty za szczenięcymi latami, ale za światem, w którym symbolem złego była firma tak nieszkodliwa i – z dzisiejszej perspektywy – poczciwa, jak dawny Microsoft, który w zestawieniu ze współczesnym sobą samym, Google’em czy Apple’em wydaje się uosobieniem umiarkowania, poszanowania prywatności i wszelki cnót obywatelskich.

W każdym razie był – mniej więcej – przełom wieków. Pluskwa millenijna miała – jak straszyli różni „eksperci” – zjeść nasz świat, Internet kupowało się na impulsy od Telekomunikacji Polskiej, a Linux… no tak, Linux po prawie dekadzie dojrzewania i wytężonej pracy zaangażowanej społeczności szykował się właśnie do wielkiego skoku, dzięki któremu miał stać się najważniejszym systemem operacyjnym. Choć na razie ma tylko 3 proc. rynku.

Historia kołem się toczy

Od tamtego czasu minęło jakieś piętnaście lat. Microsoft straszy nas mniej, niż przed laty, Telekomunikacja Polska od dawna jest już francuska, a miejsce dyżurnych, złowrogich cyberkorpów zajmują sobie zgodnie Google, Apple, Facebook i cała reszta różnych, wiecznie głodnych naszych danych firm. A Linux? (mówimy o Linuxie, a nie systemach unixowych, bo po uwzględnieniu Androida, iOS i reszty podobnych wynalazków obraz mocno się zmienia).

No cóż, Linux tradycyjnie – po prawie ćwierć wieku dojrzewania i wytężonej pracy zaangażowanej społeczności staje się systemem, z którego mogą korzystać zwykli ludzie i już niebawem zacznie zyskiwać na znaczeniu. Choć na razie ma tylko jakieś 3 proc. rynku.

Linux jest trochę jak najgłupsze dziecko w dużej rodzinie. Jasne, że mama bardzo je kocha, tato będzie bronił, a rodzeństwo nie da zrobić krzywdy na podwórku. Ale w gruncie rzeczy nikt – poza wspomnianą, zawsze wierzącą w swoją pociechę mamą – nie ma żadnych złudzeń co do jego dalszej przyszłości. Kochać trzeba, ale cudów nie ma co się spodziewać.

Mit społeczności

No dobrze – miało być o tym, dlaczego Linuksa nie znoszę, a tymczasem – poza wbijaniem mu szpil – raczej nie przedstawiłem żadnych konkretów. Bez obaw, już do nich zmierzam.

Tym, co mnie w Linuksie wkurza, nie jest sam Linux jako taki. Fajnie, że są różne systemy operacyjne. Jeszcze lepiej, że różne dystrybucje Linuksa mogą – teoretycznie – zainteresować sobą zupełnie różne grupy użytkowników, a każdy może znaleźć coś dla siebie. Różnorodność jest zazwyczaj dobra, podobnie jak konkurencja.

Sednem jest jednak coś innego – wizerunek Linuksa, przedstawianego ciągle jako system niezależny, niemal buntowniczy, stojący w opozycji do zamkniętych produktów, tworzonych przez wielkie korporacje. A może to prawda?

Niestety, nie. Tak już jest ten świat zbudowany, że wszystko zaczyna się i kończy na kasie. Jeśli system ma istnieć i się rozwijać, ktoś musi nad nim pracować. Nawet, jeśli rzesza zaangażowanych, mądrych i pełnych pięknych ideałów ludzi oddaje za darmo swój czas i umiejętności na rzecz tego projektu, to przecież kto musi nimi zarządzać, organizować ich pracę, dbać o promocję, kontaktować się z mediami i robić całą tę resztę, która odróżnia utopię od projektu, mającego – w przypadku domowych użytkowników - szanse powodzenia.

Kto płaci, ten wymaga

Problem polega na tym, że na to wszystko potrzeba pieniędzy. A na społeczność raczej nie ma co liczyć. Polajkują na Facebooku, wesprą dobrym słowem na Reddicie czy Wykopie, ale pieniędzy zazwyczaj za wiele nie dadzą. W końcu nawet Wikipedia, utrzymująca się teoretycznie z wpłat od społeczności, bazuje na kilku głównych, związanych z paroma dużymi firmami darczyńcach. Reszta to drobne, które wystarczą najwyżej na waciki.

Darczyńcy Linux Foundation, Źródło zdjęć: © Linuxfoundation.org/about/members
Darczyńcy Linux Foundation
Źródło zdjęć: © Linuxfoundation.org/about/members

W przypadku Linuksa jest podobnie. Za rozwój tego systemu odpowiada Linux Foundation. Wiecie, kto ma w niej status Platynowych i Złotych Członków, czyli mówiąc wprost – Tych Którzy Dają Kasę I O Wszystkim Decydują? Ot, takie symbole niezależności i otwartości, jak Fujitsu, HP, IBM, Intel, Qualcomm, NEC, Oracle, Samsung, Google, Hitachi czy Toshiba. I wielu innych.

Każda z tych firm wykłada niemałe pieniądze tylko po to, by mieć kontrolę nad tym, czym jest i w przyszłości będzie Linux. I możemy być pewni, że żadna z nich nie pozwoli, by Linux rozwinął się do postaci niezgodnej z jej interesami. Linux jako symbol niezależności i opozycji wobec korporacyjnego świata? Jasne. Miło wierzyć w stare bajki.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.