Wideomania - najlepsze kartoflano-dyniowe giwery

W dzisiejszej Wideomanii proponuję obejrzeć niesamowite dziwactwa, jakimi są kartoflane i dyniowe giwery. Robią one wrażenie ze względu na daleki zasięg wystrzelonych "pocisków" i imponującą budowę.

Jako pierwszy z prezentacją kartoflanej giwery wkracza Kipkay. Jednak nie prezentuje on własnej konstrukcji, lecz cudzą, którą stworzono w domowym zaciszu. Machina robi niesamowite wrażenie. Od teraz dzieci właściciela kartoflanej broni będą na serio brały ostrzeżenie: jeśli nie zjesz tych ziemniaków, to ci je wepchnę!

Skoro widzieliście już jeden z najlepszych projektów kartoflanej giwery i nabraliście ochoty na na zbudowanie podobnego ustrojstwa, to przyda się jakaś instrukcja. Z pomocą przychodzi oczywiście Kipkay, który przedstawi podstawowe zasady budowy i działania takiego sprzętu.

Mamy potężną broń, wielkiego fanatyka miotania ziemniakami oraz 80o-dekagramowy pocisk. Samo działo ważące 10 kilogramów marnowałoby się przy mniejszych pociskach. Zresztą co tutaj więcej tłumaczyć. Zobaczcie sami, jaka to radocha.

W tytule artykułu była mowa również o dyniowych działach. Te dopiero mają gabaryty. A wszystko to dlatego, że do wystrzelenia przeciętnej dyni na nic zdadzą się niewielkie, ręczne pompki. Tutaj potrzebny już jest kompresor - i to nie byle jaki. Radzę trzymać czapki, żeby ich Wam nie zdmuchnęło.

W przypadku mniejszych konstrukcji mamy o wiele więcej możliwości podczas budowy miotacza. Zamiast powietrza można użyć butli z gazem propan-butan. Wystarczy zaledwie kilka barów ciśnienia przy wystrzale "amunicji", żeby zrobić porządny huk, który pobudzi rankiem wszystkich sąsiadów. Poza tym zwróćcie uwagę, jak porządnie zbudowana jest ta giwera.

A co tygryski lubią najbardziej? Ależ oczywiście, że automaty. Dlatego warto obejrzeć tę maszynerię, która ledwo przypomina jakikolwiek pneumatyczny rodzaj broni. Trzeba przyznać, że "bebechy" tego ustrojstwa wyglądają tak, jakby zmajstrował je MacGyver.

Wydawać by się mogło, że ziemniaczana broń z reguły nie może wyglądać ani ładnie, ani poważnie. Oczywiście jest to mylne. Prawdziwi entuzjaści takich szatańskich wynalazków zrobią wszystko i wydadzą każde pieniądze, aby ich sprzęt wyglądał jak tuningowane Ferrari.

Wracamy na chwilę do dyniowych armat. Przy okazji spytam się, czy ktoś uważa, że wynalazki tego typu powstają w miastach i metropoliach? Skądże! Takie niesamowitości domowej roboty budowane są przede wszystkim przez osoby mieszkające z dala od smogu, motoryzacyjnej dżungli i zawsze spieszących się zestresowanych pracowników wielkich firm. Idealnym tego przykładem jest rodzinka farmerów podziwiająca "armatę wujaszka".

Warto zostać chwilę dłużej na wsi, aby zobaczyć, czy ktoś nie zmajstrował jeszcze lepszej dyniowej armaty. Aha, chyba wykrakałem... Chwila moment... to ustrojstwo przypomina raczej moździerz...

Oto inna nietypowa konstrukcja przeznaczona do kartoflanej kanonady. Tak naprawdę przedstawiono tutaj różne projekty, które zrealizowała grupa znajomych. Najlepsze wrażenie robi ta pierwsza wyrzutnia, która może pracować w kilku trybach...

Ta armatka została nawet ochrzczona przez swojego twórcę jako "Czarny Wilk". W przypadku tego modelu od razu widać piękne i nienaganne moro oraz 5 dział. Jedno większe oraz cztery mniejsze. To się dopiero nazywa wielozadaniowość.

W zestawieniu brakowało czegoś wyjątkowego. Oto jest! Dyniowy moździerz zbudowany z jakiejś wielkiej rury i wozu strażackiego! Na taka armatę trudno będzie znaleźć równie mocnego kozaka...

Źródło: youtube