Latające samochody. Zobacz w akcji najciekawsze projekty i prototypy!
14.05.2013 14:00, aktual.: 10.03.2022 12:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stojąc w korku chyba każdy z nas choć raz pomyślał o rozwiązaniu swoich problemów za pomocą latającego samochodu. Choć wizja świata rodem z „Jetsonów” czy choćby „Piątego elementu” wydaje się na razie dość odległa, to pomysł na latający samochód wcale nie jest nowy. Jak wyglądały najciekawsze projekty takich maszyn?
Nielot Glenna Curtissa
Stojąc w korku chyba każdy z nas choć raz pomyślał o rozwiązaniu swoich problemów za pomocą latającego samochodu. Choć wizja świata rodem z „Jetsonów” czy choćby „Piątego elementu” wydaje się na razie dość odległa, to pomysł na latający samochód wcale nie jest nowy. Jak wyglądały najciekawsze projekty takich maszyn?
Pomysł, by z czegoś, co jeździ zrobić coś, co lata, jest niemal tak stary jak lotnictwo. Już w 1917 roku Glenn Curtiss, jeden z amerykańskich pionierów lotnictwa, a wcześniej entuzjasta wyścigów motocyklowych skonstruował z aluminium wehikuł, czerpiący z rozwiązań m.in. słynnego Forda T.
Prototyp Curtissa mieścił trzy osoby. Za kabiną umieszczono śmigło pchające, napędzane przez 100-konny silnik pojazdu, a potrójne skrzydła, pożyczone ze szkoleniowego samolotu Curtiss Model L mogły być w prosty sposób zdemontowane. Latający samochód został zaprezentowany podczas jednej z wystaw lotniczych w 1917 roku, jednak nie odniósł większego sukcesu.
Powód był prozaiczny – latający samochód nie latał i był zdolny zaledwie do wykonania kilku krótkich skoków. Niedługo później, w związku z przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny wytwórnia Curtissa zajęła się produkcją na potrzeby armii i plan zbudowania latającego samochodu porzucono.
Waterman Aerobile
Niemal dwadzieścia lat po pierwszych próbach powrócono do pomysłu, by połączyć samochód z samolotem. Konstruktorem, który w latach 30. podjął wyzwanie, był Waldo Waterman. Waldo od najmłodszych lat interesował się lotnictwem – jeszcze w szkole średniej skonstruował swoją pierwszą lotnię, a niedługo później założył wytwórnię Waterman Aircraft Manufacturing Company.
Waldo eksperymentował z nietypowymi samolotami – pod koniec lat 20. skonstruował m.in. maszynę w układzie latającego skrzydła i prowadził testy latających łodzi. Na podstawie jednego ze swoich samolotów o nazwie Arrowplane skonstruował również latający samochód. Krótka seria zbudowanych przez Watermana maszyn w układzie latającego skrzydła liczyła w sumie 5 maszyn o nazwie Arrowbile i Aerobile, zbudowanych we współpracy z wytwórnią samochodów Studebacker.
Co istotne, konstrukcja Watermana okazała się połowicznym sukcesem – jego maszyny rzeczywiście latały, a po odczepieniu skrzydeł mogły pełnić funkcję samochodów. Sukces był jednak iluzoryczny - cała produkcja zamknęła się w mało imponującej liczbie pięciu sztuk i choć Waterman udoskonalał swój pomysł aż do 1957 roku, to jego latające samochody nie spotkały się z zainteresowaniem klientów.
Hafner Rotabuggy
Potrzeba jest matką wynalazków, a podczas drugiej wojny światowej Brytyjczycy mieli potrzebę, by spadającym z nieba spadochroniarzom towarzyszyły środki transportu. Jednym z pomysłów na dostarczenie drogą powietrzną popularnych jeepów był wiroszybowiec o nazwie Hafner Rotabuggy.
Był to popularny jeep - standardowy samochód Willys MB, na który nałożono kadłub wraz z usterzeniem oraz pozbawiony napędu wirnik, przypominający ten ze śmigłowca. Po rozpędzeniu samochodu np. przez holujący go samolot, pęd powietrza sprawiał, że wirnik zaczynał się kręcić, zapewniając siłę nośną wystarczającą do oderwania się od ziemi.
Przeprowadzone w 1943 roku próby wykazały skuteczność takiego rozwiązania - jeep mógł być holowany za samolotem, a po odczepieniu łagodnie opadał na ziemię (czego nie można powiedzieć o konstrukcjach, w których do sprzętu wojskowego próbowano dołączać skrzydła). Co więcej, po udanych testach jeepa rozpoczęto prace nad zamontowaniem wirnika do czołgu Valentine. Ostatecznie nie zdecydowano się na to rozwiązanie, a dostawy wyposażenia zapewniono stosując szybowce transportowe.
Fulton Airphibian
Tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej swój projekt latającego samochodu przedstawił Robert Edison Fulton. Ten wynalazca, filmowiec i podróżnik w młodości wybrał się m.in. na motocyklową wyprawę z Londynu do Tokio. Posiadający 70 patentów, głównie z zakresu techniki lotniczej zasłynął w czasie drugiej wojny jako konstruktor trenażera dla strzelców pokładowych amerykańskich samolotów.
Po wojnie, w 1946 roku skonstruował maszynę o nazwie Airphibian. W tym wypadku od pojazdu odczepiano nie tylko skrzydła, ale cały segment, łączący skrzydła, usterzenie i część kadłuba. Samolot został oblatany przez samego Charlesa Lindbergha, jednak nie odniósł komercyjnego sukcesu – zbudowano zaledwie 4 egzemplarze.
Konstruktor nie zakończył jednak na tym swojej kariery. Choć nie wyszło mu z latającym samolotem, zapisał się w dziejach jako pomysłodawca używanego m.in. przez CIA systemu ewakuacji STARS (surface-to-air recovery system), dzięki któremu lecący samolot był w stanie bez lądowania zabrać z ziemi jakiś ładunek lub człowieka, z czego skorzystał m.in. James Bond w„Operacji Piorun”.
Lockheed MC-130 Fulton Surface-to-Air Recovery System
Convair Model 118
Zaledwie rok później za budowę latającego samolotu zabrała się firma Convair (wówczas Consolidated Vultee Aircraft), która miała na koncie kilka mniej lub bardziej udanych samolotów, a w przyszłości miała zasłynąć takimi maszynami, jak choćby F-102 Delta Dagger czy Convair F-106 Delta Dart.
Pomysł Convaira był prosty: zamiast tworzyć dziwne wehikuły, należy zbudować normalny samochód i dołączyć do niego zespół skrzydeł z oddzielnym, przeznaczonym tylko do lotu silnikiem. Latający samochód, rozwijany początkowo pod nazwą Convair Model 116, zaliczył z powodzeniem 66 testowych lotów. Konstrukcja została następnie udoskonalona i pod nazwą Convair Model 118 poddana dalszym testom.
Podczas jednego z lotów doszło do katastrofy. Ponieważ za napęd maszyny w locie odpowiadał inny silnik, niż na ziemi, pilot miał przed sobą m.in. dwa wskaźniki paliwa i w czasie lotu patrzył na niewłaściwy. Pilot wyszedł z katastrofy bez szwanku, a testy kolejnego egzemplarza wypadły obiecująco, jednak Convair wycofał się z pomysłu, choć początkowo zakładał produkcję 160 tys. takich maszyn rocznie.
Aerocar
Moulton Taylor w czasie drugiej wojny światowej miał rozpocząć karierę pilota, ale większość czasu spędził na innym zajęciu – w programie badawczym amerykańskiej marynarki wojennej, którego zadaniem były prace nad rakietami. Krótko po wojnie Taylor zmienił branżę i z rakiet przeniósł swoją uwagę na lekkie, budowane w domowych warunkach samoloty i w kolejnych latach opracował m.in. takie modele, jak latająca łódź Taylor Coot czy ultralekki samolot Aerocar Bullet.
Wśród jego projektów znalazł się również opracowany w 1949 roku Aerocar I i jego udoskonalona wersja Aerocar III – jeden z najsłynniejszych latających samochodów w dziejach ze śmigłem pchającym umieszczonym na końcu kadłuba. W przeciwieństwie do poprzedników maszyna Taylora była pełnoprawnym, w miarę normalnie wyglądającym samochodem, który po wylądowaniu i odczepieniu skrzydeł mógł je następnie holować za sobą.
aerocar
Projekt był bardzo obiecujący, a maszyna zdobyła certyfikaty, pozwalające jej na latanie i jazdę po drogach. Taylor nawiązał następnie współpracę z wytwórnią Ling-Temco-Vought, jednak rozpoczęcie produkcji miało nastąpić dopiero po zebraniu 500 zamówień. Konstruktor zebrał tylko połowę i seryjnej produkcji Aerocara nigdy nie uruchomiono. Powstało tylko 6 egzemplarzy.
AVE Mizar
Jednym z najciekawszych latających samolotów był AVE Mizar - dzieło wytwórni Advanced Vehicle Engineers (AVE), założonej na początku lat 70. przez Henry'ego Smolinskiego. Celem przedsiębiorstwa było wprowadzenie na rynek latającego samochodu, co próbowano osiągnąć nieco nietypową metodą.
Konstruktor, zamiast projektować swój wehikuł od podstaw, postanowił bowiem złożyć go z gotowych i dostępnych na rynku elementów, czyli seryjnie produkowanego samochodu Ford Pinto i tylnej części kadłuba awionetki Cessna 337, w której znajdował się również silnik samolotu, co przypominało nieco rozwiązanie zastosowane w Convair Model 118.
Próby wykazały problemy konstrukcyjne - podczas pierwszego lotu od samochodu odczepił się wspornik skrzydła, jednak pilotowi udało się sprowadzić maszynę bezpiecznie na ziemię. Niestety, podczas kolejnego lotu, w którym za sterami siedział sam konstruktor, brakło szczęścia - w wyniku ponownego wystąpienia tej samej awarii Henry Smolinski i jego wspólnik, Harold Blake, zginęli w katastrofie lotniczej.
Terrafugia Transition
Najbliższy seryjnej produkcji, obok opisanego na nastepnej stronie wiatrakowca PAL-V, wydaje się obecnie model Terrafugia Transition, który gościł już na łamach Gadżetomanii. Wiosną 2012 roku pierwszy z prototypów wzbił się w powietrze i przez kolejne miesiące uczestniczył w licznych testach, zarówno w powietrzu jak i na ziemi.
Ich rezultaty zmusiły twórców do przekonstruowania maszyny – kolejny, testowy egzemplarz, uwzględniający wprowadzone zmiany będzie gotowy w 2013 roku, co opóźni planowaną wcześniej na koniec 2012 roku seryjną produkcję i sprzedaż tej hybrydy. Terrafugia Transition w przeciwieństwie do wielu innych projektów nie składa się z kilku modułów – po wylądowaniu skrzydła nie są odłączane od kadłuba, ale automatycznie składane.
The Transition®: Driven to Fly
Ambicją konstruktorów nie jest przy tym tworzenie pełnoprawnego, latającego samochodu - Terrafugia Transition to raczej samolot, którego pilot po wylądowaniu będzie mógł bez przesiadania się dojechać z lotniska do swojego domu. Poza testowanym obecnie modelem firma Terrafugia ma również w planach kolejne maszyny, w tym m.in. Terrafugia TF-X, czyli latający samochód zdolny do pionowego startu.
PAL-V
Znacznie mniej konserwatywne rozwiązania zastosowano w holenderskim wiatrakowcu PAL-V, który na ziemi jest dynamicznym trójkołowcem z zawieszeniem i w przeciwieństwie do większości prezentowanych tu hybryd ma dawać sporą przyjemność z jazdy, rozpędzając się do 100 km/h w ciągu zaledwie pięciu sekund.
Po doczepieniu wirnika, usterzenia i pchającego śmigła, PAL-V zmienia się w wiatrakowiec – napęd zapewnia mu tylne śmigło, a główny wirnik jest wprawiany w ruch za sprawą opływu powietrza. Dzięki takiemu rozwiązaniu PAL-V w razie awarii może bezpiecznie osiąść na ziemi za sprawą autorotacji, a złożony wirnik zajmuje znacznie mniej miejsca od klasycznych skrzydeł.
► Flying Car | Pal-V One
W 2012 roku z powodzeniem oblatano pierwszy z prototypów, a twórcy tej maszyny rozpoczęli zbieranie środków na rozpoczęcie produkcji seryjnej. Koszt jednego egzemplarza ma się zamknąć w kwocie 300 tys. dolarów.
Skycar M400
Jednym z najciekawszych, zarówno pod względem możliwości jak i wyglądu, latających samochodów jest Skycar M400. To dzieło życia Paula Mollera – urodzonego w 1936 roku konstruktora, który poświęcił 40 lat na stworzenie funkcjonalnej hybrydy samochodu i maszyny latającej, tworząc w tym czasie kilka ciekawych projektów.
Celowo nie używam tu słowa samolot – projekt Paula Mollera jest bowiem dość niezwykły i ma zapewnić możliwość latania osobom bez żadnego doświadczenia w pilotażu – wszystkie czynności, odpowiadające za utrzymanie maszyny w powietrzu ma wykonywać pokładowa awionika, a rola pilota ma ograniczać się do wskazania kierunku i prędkości lotu. Co więcej, machina ma mieć rozmiary, pozwalające na przechowywanie jej w zwykłym garażu. Wisienką na torcie jest możliwość pionowego startu i lądowania.
Ponadto, zgodnie z założeniami konstruktora Moller Skycar M400 ma zużywać porównywalne do zwykłego samochodu ilości paliwa, transportować do 4 osób i pozwalać na poruszanie się w ruchu ulicznym. Niestety, rozwój prototypu przebiega dość opornie – choć konstruktor zaczął zbierać przedpłaty na modele seryjne, udokumentowane osiągnięcia prototypu sprowadzają się do ostrożnego wzniesienia się na wysokość kilkunastu metrów.