Tajemnica posągów z Wyspy Wielkanocnej. Jak naprawdę się przemieszczały?
Przez lata naukowcy dyskutowali nad metodami, które mogły wyjaśniać, jak posągi zostały umiejscowione na Wyspie Wielkanocnej. Nowe badania, opublikowane w "Journal of Archaeological Science", sugerują, że posągi "chodziły" za sprawą zręcznych technik mieszkańców.
Posągi moai, znane z Wyspy Wielkanocnej (nazywanej też Rapa Nui), od lat budzą zainteresowanie naukowców. Archeolodzy z amerykańskich uniwersytetów Binghamton oraz Arizona, przeanalizowali fizykę posągów i sposób ich transportu. Nowe wnioski przedstawili na łamach naukowego czasopisma "Journal of Archaeological Science". twierdzą, że posągi "chodziły", co było możliwe dzięki ich konstrukcji.
Jak poruszano gigantyczne posągi?
Nowe badania sugerują, że te monumentalne figury, zamiast być ciągnięte czy toczone, były przemieszczane w specyficzny sposób dzięki sprytnym technikom mieszkańców. Według badaczy, posągi były przemieszczały się w ruchu zygzakowatym, co zapewniało ich lekkość i stabilność dzięki D-kształtnym podstawom. Mieszkańcy wykorzystując zasadę "chodzenia" moai, mogli efektywnie transportować je do wybranych miejsc, gdzie były ostatecznie ustawiane.
Wnioski amerykańskich archeologów obalają wcześniejsze hipotezy, które zakładały, że posągi były ciągnięte na plecach. Brak odpowiedniego drewna i zwiększone ryzyko uszkodzeń przemawiają za nową teorią.
Co się stało z nieukończonymi posągami?
Nie wszystkie posągi dotarły na swoje miejsce przeznaczenia. Część z nich leży zdeformowana wśród traw, niektóre nigdy nie stanęły w należytej pozycji. Zdaniem badaczy, powodem były nierówności terenu i trudności w transporcie, a nie – jak głosi legenda – gniew bóstwa.
Zaawansowana wiedza z zakresu fizyki i inżynierii pozwoliła mieszkańcom Rapa Nui rozwiązywać problemy, co doprowadziło do stworzenia unikalnej metody transportu posągów. Jak twierdzą Lipo i Hunt, świadczy to o niezwykłej pomysłowości Polinezyjczyków.