Legendarne syntezatory [cz. 1]. Na czym powstały płyty, które kochamy?

Legendarne syntezatory [cz. 1]. Na czym powstały płyty, które kochamy?
Mariusz Kamiński

03.04.2013 13:00, aktual.: 13.01.2022 12:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Lekko przyprószeni siwizną wielbiciele muzyki elektronicznej (i nie tylko) narzekają na bezduszność współczesnych brzmień. Twierdzą, że dzisiejsza muzyka to jedynie zbitek zer i jedynek. Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, czy mają rację: poznać instrumenty i brzmienia, które otoczone kultem i legendą opuściły studia nagrań, pozostawiając bezcenne dziedzictwo dźwięków.

Lekko przyprószeni siwizną wielbiciele muzyki elektronicznej (i nie tylko) narzekają na bezduszność współczesnych brzmień. Twierdzą, że dzisiejsza muzyka to jedynie zbitek zer i jedynek. Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, czy mają rację: poznać instrumenty i brzmienia, które otoczone kultem i legendą opuściły studia nagrań, pozostawiając bezcenne dziedzictwo dźwięków.

Yamaha CS80

Pierwszą nutą w tym niesamowitym zapisie będzie legendarna Yamaha CS80. Przez wiele lat mojej młodości głowiłem się, w jaki sposób Vangelis generuje swoje unikalne brzmienia. Nie było wtedy żadnych powszechnie dostępnych komputerów, nie wspominając już o cyfrowych instrumentach muzycznych. Pierwsza fascynacja kosmicznymi dźwiękami przyszła wraz z albumem "Spiral" wydanym w 1977 r. Jak się później okazało, był to przełom nie tylko dla mnie (wtedy młodego chłopaka ze słuchawkami Unitry na uszach), ale także dla samego Vangelisa. Był to pierwszy album greckiego artysty, na którym została wykorzystana Yamaha CS80.

Na rynku pojawiła się w 1976 r. Była olbrzymia, ciężka i straszliwie toporna. W użyteczności przypominała nieco komputer Atari z napędem magnetofonowym. Lekkie puknięcie, przesunięcie na stojaku i wystrojenie analogowych oscylatorów trafiał szlag. Wilgoć i temperatura urozmaicały brzmienie po swojemu. Zabranie tego potwora na koncert gwarantowało potężny ból głowy i okazjonalny wstyd na scenie. Poza tym Yamaha CS80 była absolutnie przełomowa!

Ośmiogłosowa polifonia, klawisze reagujące na siłę nacisku (aftertouch) i najlepszy na świecie ribbon zachwycały muzyków z całego świata. Pod klapką z lewej strony krył się pseudoprogramator, który choć wymagał solidnej dawki wiedzy przed użyciem, zapewniał nieosiągalne do tej pory możliwości. CS80 można było ustawić dokładnie tak, jak sobie tego życzyliśmy. Brzmienie instrumentu było kosmiczne. Na filmie poniżej sam Vangelis prezentuje jego możliwości, a kolejny klip to odrestaurowany model w pełnej glorii (wraz z wnętrznościami!). Koszt sprawnej Yamahy CS80 wynosił około 10 000 dol. Popatrzcie na te tłuste zwoje przewodów. Coś pięknego!

Vangelis & CS80

Moog Minimoog

Choć kocham CS80, wiem, że Moog powinien być wymieniony na pierwszym miejscu. To niepozorne urządzenie do dziś jest wzorcem dla wszystkich producentów współczesnych syntezatorów. Trzy oscylatory, generator szumu, fantastyczny filtr i niska cena sprawiły, że wypuszczony na rynek w 1970 r. Minimoog był bazą dla wszystkich elektronicznych brzmień. Dosłownie wszystkich!

Urządzenie samo w sobie nie było ultrazaawansowanym instrumentem. Kluczem do sukcesu Mooga była jego cena i bardzo przyzwoite możliwości. Dzięki tym elementom elektroniczne brzmienia zeszły z akademickiej półki dla muzycznej szlachty i trafiły na dyskografie potężnego wachlarza zespołów. Wszystko to było możliwe dzięki Billowi Hemsath'owi. Ten piwnicowy inżynier chciał stworzyć prosty i przystępny instrument, który można spokojnie zabrać na koncert, a później spakować i na luzie zabrać do domu. Udało się.

Moog jest prosty w użyciu i jednocześnie bardzo elastyczny. Paleta brzmień jest bogata, choć to słowo nie oddaje prawdziwego charakteru urządzenia. Legendą obrosły krystalicznie czyste "wysokości" i niesamowity bas. Z czym mi się kojarzy najbardziej Moog? Z moją kolejną muzyczną miłością - Pink Floyd. Posłuchajcie moogowej solówki Wright'a, otwierającej III część "Shine on You Crazy Diamond". Drugi klip to prezentacja brzmień Mooga. Bardzo pachnąca Jarrem...

EMS Synthi AKS

Na koniec tej części coś, co często jest pomijane we wszelakich zestawieniach, a powinno bezwarunkowo się w nich znaleźć. EMS Synthi AKS to iście kosmiczny instrument - syntezator, sekwencer oraz przedziwna niebieska klawiatura, która była znakiem rozpoznawczym kompletu. Synthi była ulubionym instrumentem Briana Eno. Dzięki technologii "signal-chain" był w stanie dodać nieco barwy do własnego głosu i urozmaicić brzmienie swoich gitarzystów.

Warto w tym miejscu wspomnieć o Czesławie Niemenie, który wykorzystał to cudowne urządzenie na płycie Katharsis i jako pierwszy sprowadził do Polski wyżej opisanego Minimooga. Synthi to syntezator, który był obecny w studiach wszystkich elektronicznych legend. Ma go Klaus Schulze, Pete Namlook, nawet Pink Floyd go uwielbiali, czego dowodem jest poniższy klip, na którym David Gilmour rozkręca pamiętną sekwencję "On The Run". Drugi materiał wideo to Jean Michel Jarre bawiący się Synthi w nagraniu "Oxygene Live In Your Living Room". Słuchamy i podziwiamy!

On the run,making of

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)