Na pierwszy rzut oka to najmniej potrzebny gadżet 2020 roku. Nie dajcie się zmylić [Recenzja Teufel Boomster Go]

Na pierwszy rzut oka to najmniej potrzebny gadżet 2020 roku. Nie dajcie się zmylić [Recenzja Teufel Boomster Go]

Na pierwszy rzut oka to najmniej potrzebny gadżet 2020 roku. Nie dajcie się zmylić [Recenzja Teufel Boomster Go]
Adam Bednarek
17.12.2020 12:36, aktualizacja: 08.03.2022 14:27

Bezprzewodowy głośnik, który w samej nazwie sugeruje używanie go podczas wypadów? Świetny pomysł, gdyby nie fakt, że jest 2020 rok i wszelkie eskapady to ryzykowny pomysł. Mimo że rozum podpowiada odłożenie zakupu na lepsze czasy, nie słuchajcie go. Wasze uszy będą wam wdzięczne.

Oczywiście dalej możliwe są wypady za miasto, na działkę, ale nie oszukujmy się. Głośnik bluetooth aż prosi się, aby wykorzystać go w terenie przy ognisku albo innym spotkaniu w grupie ludzi. A takie obecnie są raczej niewskazane i to nie tylko ze względu na pogodę.

Teufel Boomster Go wydaje się więc być najbardziej nietrafionym sprzętem 2020 roku. Kiedy jedne zyskują na popularności ze względu na pandemię - jak laptopy, kamerki internetowe czy… lodówki - tak głośniki bezprzewodowe znajdują się raczej na końcu tej listy. Popełnicie jednak błąd, jeżeli z tego powodu zlekceważycie malutki sprzęcik od Teufela.

Mały, a głośny

O rozmiarze wspominam nie przez przypadek. Boomster Go zainteresował mnie, bo nie wierzyłem, że tak mały głośnik może porządnie grać. Jasne, w sprzętach powstałych z myślą o graniu na biwaku o 2:00 nad ranem jakość dźwięku przestaje mieć aż takie znaczenie, ale jednak dobrze by było, gdyby nie bolały uszy przy odtwarzaniu.

Teufel Boomster Go bardzo szybko pod tym względem zaskakuje. Rozmiar faktycznie nie ma znaczenia. Byłem naprawdę zdziwiony, jak głośno i przede wszystkim wyraźnie głośnik odtwarza piosenki.

Słychać było dokładnie gitary, perkusję, przyjemnie pulsował bas. Bez względu na to, czy słuchałem muzyki gitarowej, elektronicznej czy każdej innej, Boomster Go potrafił wyłuskać największe i najprzyjemniejsze dźwiękowe zalety, często znajdujące się na drugim czy trzecim planie.

Pomyślelibyście, że to możliwe przy tak małym rozmiarze?

Obraz

I jeszcze przy naprawdę niedużej cenie. Jasne, 429 zł za tak malutki gadżet może wydawać się przesadą, ale jakość dźwięku tłumaczy kwotę. Boomster Go z powodzeniem może stanąć w szranki z innymi głośnikami, nawet tymi droższymi i przewodowymi.

Nie wychodzimy z domów? Nie szkodzi

Tymczasem jego mobilność to olbrzymia zaleta. Z Boomster Go korzystałem głównie w domu, a więc nie tak, jak producent zajawia to na materiałach promocyjnych:

Obraz

Niewielki rozmiar sprawiał, że brałem głośnik ze sobą gdy szedłem do kuchni gotować albo parzyć kawę. Ale najczęściej Boomster Go był ze mną pod prysznicem. Za sprawą wodoszczelności kąpielowe zachlapania w żaden sposób nie utrudniały korzystania z głośnika. A dźwięk dalej był dobry.

Z deklaracji Teufela wynika. że sprzęt pozwala na nawet 10 godzin odtwarzania. Wprawdzie nie mierzyłem z zegarkiem w ręku, ale moje testy potwierdzały to, że głośnika nie trzeba było aż tak często podłączać do ładowania.

Obraz

Mógłbym zakończyć listę pochwalną, ale byłaby niepełna, gdybym nie wspomniał o samym wykonaniu. Podobało mi się to, że nie czuć plastiku ani innych niezbyt przyjemnych, bo kojarzących się z taniością materiałów. Obudowa jest gumowa, całkiem miła w dotyku. Z daleka głośnik nie rzuca się w oczy, dobrze wtapiając się w otoczenie. Z bliska wzbudza zaufanie - wiemy, że jeśli upadnie, nic mu się nie stanie.

Teufel zaskoczył mnie po raz drugi w tym roku. Ich 3sixty sprawiło, że odżyła moja miłość do radia. Boomster Go to z kolei dowód na to, że dobra jakość dźwięku może być z tobą zawsze - w salonie, w kuchni, pod prysznicem czy pewnie też w trakcie jazdy na row

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)