Podsumowanie CES 2014 [cz.1]. Ultra rozdzielczości, inteligentne ubrania i gadżety "wszystko w jednym"
Po tegorocznych targach CES można powiedzieć jedno – działo się! O ile w roku ubiegłym większość firm serwowała „odgrzewane kotlety”, o tyle w tym roku praktycznie każdy producent starał się do Las Vegas przywieźć coś nowego (i innowacyjnego), by przyciągnąć uwagę i udowodnić, że technologia idzie do przodu, a dział R&D rzeczywiście istnieje. Zapraszam zatem na 1. część podsumowania tego, co działo się w halach w Las Vegas.
TL;DR
Targi CES 2014 minęły pod znakiem wysokich rozdzielczości, elektroniki w formie biżuterii i rozwiązań hybrydowych. Ostatecznie trzeba pogodzić się z faktem, że Full HD to mainstream, a nie luksus, zaakceptować fakt, że lepiej mieć jedno urządzenie niż kilka i przywyknąć do tego, że zanim rodzic zorientuje się, że dziecko jest głodne, inteligentne śpioszki zdążą zaalarmować podgrzewacz do mleka by ten je podgrzał, a inteligentna bransoletka zawibruje, jak płyn będzie gotowy do spożycia...
I trzeba przyznać im rację. O ile Full HD jest całkiem zadowalające na monitorach o przekątnych ok. 20”, o tyle na kilkudziesięciocalowych wyświetlaczach, coraz częściej montowanych w salonach, wygląda po prostu blado. Dlatego bardzo mnie cieszy fakt, że wprost lawinowo rośnie liczba modeli telewizorów i monitorów z matrycami Ultra HD, a ceny tychże zabawek sukcesywnie spadają. Oczywiście nadal nie są to sprzęty na każdą kieszeń, ale zapowiedzi takich urządzeń jak Dell P2815Q (28” UHD – 699 dol.) czy Lenovo LI2821 Wide (również 28” UHD – 799 dol.) wyraźnie pokazują, że wysoka rozdzielczość przestaje być luksusem, a staje się mainstreamem. W zasadzie można rzec, że jeśli ktoś pokazał na CES 2014 urządzenie z ekranem HD to znak, że ma duże zapasy magazynowe tych paneli.
W Las Vegas nie zabrakło, rzecz jasna, również laptopów wyposażonych w matryce o dużym zagęszczeniu pikseli. Swoje nowości pokazała m.in. Toshiba (15,6-calowe modele Tecra W50 oraz Satellite P50t). Na razie nie wiadomo ile będą kosztować, ale na ostrość obrazu na pewno nie będzie można narzekać. Co najwyżej skalowanie niektórych elementów interfejsu systemu Windows, tudzież okien (starszych) aplikacji, będzie wymagało niekiedy sięgnięcie po kurzącą się na dnie szuflady lornetkę. Ale w końcu mamy 2014 rok, więc Full HD na 15 calach przestaje być koszerne. A warto mieć na uwadze, że lada moment panele 4K trafią zapewne do smartfonów, skoro już teraz na horyzoncie pojawiają się pierwsze modele z wyświetlaczami 2K. To nic, że ludzkie oko już przy 5” i rozdzielczości FHD nie widzi pikseli. Za kilka miesięcy da się nie widzieć pikseli jeszcze bardziej.
Elastyczne wyświetlacze to kolejna rzecz, która musiała się pojawić na największych targach elektroniki użytkowej. Telewizory, w których można regulować, w zależności od upodobań (w ograniczonym zakresie) krzywiznę ekranu pokazali zarówno LG (77”, 21:9, 4K, OLED), jak i Samsung (55”, 4K). Dla tych, dla których obraz w 2D i 4K to za mało, Sharp przygotował coś lepszego – 85-calowe monstrum z panelem IGZO o rozdzielczości 8K (7680 x 4320), który, dodatkowo, pozwala na oglądanie projekcji w 3D bez konieczności zakładania okularów. Na razie to wciąż prototyp, ale raczej nie ma czego żałować – zapewne i tak egzemplarz produkcyjny kosztowałby więcej niż przyzwoite mieszkanie w centrum Warszawy.
Na koniec warto wspomnieć o nowych monitorach dla graczy. Firmy takie jak Acer, Asus, BenQ, Philips i ViewSonic pokazały monitory (głównie 24- i 27-calowe) wyposażone w rozwiązanie G-Sync Nvidii. Dla niewtajemniczonych: G-Sync to rozwiązanie sprzętowe, pozwalające na synchronizację odświeżania monitora z prędkością renderowania obrazu przez kartę graficzną (z układem opartym na architekturze Kepler, rzecz jasna). Dzięki niemu nie trzeba będzie wybierać między rozjeżdżającym się obrazem (zjawisko tearingu) a liczbą klatek na sekundę (aktywna synchronizacja pionowa powoduje spadek wydajności). Technologia Nvidii ma wyeliminować opóźnienia i tearing, a przy okazji nie powodować spadków wydajności. Alternatywne rozwiązanie o nazwie FreeSync zaprezentowało AMD.
Konkurent Nvidii poszedł jednak inną drogą – programową. Dzięki temu rozwiązanie jest tańsze i można je wykorzystać w komplecie z praktycznie każdym stosunkowo nowym monitorem, który spełnia standardy dotyczące VBLANK (VESA). Oczywiście na razie FreeSync nie jest tak dobry jak G-Sync, ale jak programiści AMD dopracują technologię, to może być ona ciekawą i bez wątpienia atrakcyjną cenowo propozycją dla graczy, którzy w najbliższym czasie nie zamierzają inwestować w nowy monitor i kartę graficzną. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że FreeSync będzie działał lepiej niż sterowniki do GPU Radeon, a deweloperzy będą szybko reagować na sugestie użytkowników i w rozsądnym tempie poprawiać wykryte bugi…
Inteligentna elektronika do ubierania i nie tylko…
Ledwo podbój rynku rozpoczęły inteligentne zegarki, a już producenci myślą popularyzowaniu kolejnej elektroniki do noszenia. Na CES 2014 pojawiły się inteligentne bransoletki. Swoje cudeńka zaprezentowali m.in. Razer (Nabu), Sony (SmartBand z modułem Core) i LG (Lifeband z opcjonalnymi słuchawkami Heart Rate Earphones mierzącymi puls). Różnią się one zarówno oferowanymi funkcjami jak i koncepcją. Bransoletka Razer Nabu została wyposażona w 2 wyświetlacze wykonane w technologii OLED. Na zewnętrznym (32 x 32 piksele) wyświetlane są ikony z symbolami powiadomień, na wewnętrznym (128 x 32 piksele) natomiast pełne komunikaty, np. imię i nazwisko dzwoniącego, treść wiadomości SMS czy powiadomienia. Dyskretne i użyteczne. Oczywiście nie zabrakło wbudowanego akcelerometru, czujnika zbliżeniowego, krokomierza i silnika wibracyjnego oraz modułu Bluetooth 4.0.
Dzięki temu Razer Nabu będzie mógł spełniać rolę urządzenia do lifeloggingu. Dodatkowo gadżet ma kosztować tylko 49 dolarów i mieć otwarte oprogramowanie. Zapowiada się więc prawdziwy kombajn, którego użyteczność będzie zapewne jeszcze większa. Zabawka Sony dostępna w postaci modułu Core, który można zainstalować w dowolnej opasce (na razie, rzecz jasna, tylko Sony SmartBand) to z kolei ucieleśnienie marzeń specjalistów od inwigilacji. Niewielka kostka od Japończyków ma monitorować wszelką aktywność użytkownika, nie tylko tę fizyczną (długość snu czy przebyty pieszo dystans). W aplikacji LifeLog będzie można sprawdzić m.in. informacje nt. naszej aktywności na portalach społecznościowych, słuchanych utworach czy zrobionych zdjęciach. Brakuje tylko trackingu GPS i nagrywania aktywowanego głosem, ale może w Core 2…
Dla tych, którzy nie lubią nosić na sobie gadżetów można polecić urządzenie Aura. Jest to zestaw w postaci najeżonej sensorami wkładki pod materac, kombajnu w postaci lampki nocnej i budzika w jednym oraz aplikacji mobilnej. Całość ma za zadanie monitorować nasz sen i aktywność nocną, analizując pracę serca, rytm oddechu czy ruchy ciała. Na podstawie tych danych kolejne urządzenie, które rejestruje też natężenie światła, hałasu i temperaturę otoczenia, ma dobierać długość fal świetlnych tak, aby optymalnie wydzielała nam się melatonina. Obudzeni zostaniemy, rzecz jasna, w optymalnym momencie, czy to przy pomocy symulacji światła słonecznego, czy wybranego dźwięku. Wszelkie dane na temat czy i jak śpimy będzie można obejrzeć przy pomocy dedykowanej aplikacji…
Na pewno będąc w temacie inteligentnych ubrań należy wspomnieć o miniaturowym komputerze Intela – Edisonie. Ma wielkość karty SD, ale na tak małej przestrzeni udało się upakować 2-rdzeniowy procesor Quark, pamięć flash z zainstalowaną dystrybucją Linuksa i komplet modułów, m.in. Bluetooth i WiFi. Autonomiczny komputer będzie można zintegrować praktycznie z każdym ciuchem i zestawem czujników, co czyni go bardzo użytecznym i daje ogromne możliwości deweloperom, producentom elektroniki i tekstyliów. Przykład zastosowania? Np. zaprezentowane przez Intela inteligentne śpioszki. Będą one w stanie zasygnalizować, np. wyświetlając powiadomienie na inteligentnym kubku, że dziecku jest za chłodno, lub też jest ono głodne i już został uruchomiony podgrzewacz do butelek.
Inne rewelacyjne rozwiązania Intela to Jarvis i inteligentny zegarek, który nie czerpie swojej inteligencji od rozładowującego się w kieszeni smartfona, lecz sam orientuje się gdzie jesteśmy i podpowiada nam np. najszybszą trasę do pracy gdy wykryje, że się do niej spóźniamy. Fajne? Bardzo. Wróćmy jednak do pierwszego z wymienionych. Otóż całość przypomina wyglądem aparat słuchowy (choć prezentuje się, moim zdaniem, dużo lepiej). Jest to jednak tak naprawdę komunikująca się z telefonem krzyżówka Google Now i Siri, którą można obsługiwać mając wolne ręce i mówiąc językiem potocznym. Urządzenie cały czas nasłuchuje tego, co się dzieje w otoczeniu i w razie potrzeby wkracza do akcji.
Co potrafi Jarvis? Ot, na przykład, w trakcie demonstracji prezenter bez żadnego dodatkowego ruchu dowiedział się gdzie jest najbliższa hinduska restauracja, zamówił w niej stolik, następnie otrzymał powiadomienie, że termin rezerwacji koliduje z ustalonym spotkaniem, więc je odwołał. Przypomniano mu przy okazji, że ma kilka wymagających uwagi powiadomień od żony. Czyż to nie jest cudowne? A to dopiero początek ery wearable devices, a i zapewne totalnej inwigilacji oraz pola do popisu dla rozmaitych służb i… hakerów. Przy pomocy Jarvisa da się też, zapewne w niedługim czasie, sterować dronami i to bez angażowania rąk. Bo skoro już jakiś czas temu pokazano egzemplarze, które można kontrolować przy pomocy smartfona lub tabletu, to czemu nie?
Z niecierpliwością czekam na kolejne produkty wykorzystujące rozwiązania RealSense Intela, które docelowo mają być wyposażone w „zmysły” podobne do ludzkich, by interakcja z nowymi technologiami była jak najbardziej intuicyjna, naturalna i bezpośrednia. Na początek krzemowy gigant proponuje kamerę 3D, która łączy funkcje trójwymiarowego pomiaru głębi i dwuwymiarowej rejestracji obrazu. W rezultacie urządzenia mają postrzegać głębię obrazu w sposób podobny do człowieka. Co ciekawe, tego typu kamery mają trafić m.in. do laptopów już w tym roku! A to dopiero początek.
3 w 1 to za mało. Dajemy 5 w 1!
Na CES 2014 nie zabrakło tzw. hybryd, czyli urządzeń, które mogą zastąpić kilka innych. Asus, jeden z pionierów idei gadżetów typu wszystko w jednym, pokazał kombajn o wdzięcznej nazwie Transformer Book Duet (TD300). Nie daje on tak dużych możliwości jak Transformer Book Trio, którego docka można wykorzystać jako komputer stacjonarny i w międzyczasie bez przeszkód pracować na tablecie, ale ma dwie zalety przemawiające na jego korzyść – możliwość przełączania między systemami Android i Windows 8.1 na tablecie (newralgiczne podzespoły zamontowano w tablecie i to z nich korzysta dock) i ma kosztować nieco mniej (brak dublowania podzespołów jak ma to miejsce w Transformerze Trio).
Sama idea przełączania między 2 systemami spotkała się w tym roku z zainteresowaniem ze strony technologicznych gigantów – Intela i AMD. Możemy się zatem spodziewać popularyzacji urządzeń wielosystemowych. Oczywiście wizje niebieskich i zielonych różnią się. Ci pierwsi stawiają na rozwiązanie takie, jak zaimplementowane we wspomnianej powyżej hybrydzie Asusa – 2 systemy mają działać równocześnie, a przełączanie między nimi ma się odbywać za pomocą kliknięcia lub przycisku na obudowie. AMD natomiast idzie ku wirtualizacji, tj. uruchamiania jednego systemu w drugim. Oczywiście jedno i drugie rozwiązanie ma swoje zalety i wady, ale trudno na razie orzec, które się przyjmie. Podejrzewam jednak, że większe szanse na sukces ma rozwiązanie Intela. Ot, choćby dlatego, że AMD nie ma takiego budżetu na marketing…
New 5-in-1 Concept from Toshiba | CES 2014
Dla tych, dla których 2 lub 3 w 1 to za mało, polecam koncept Toshiby, który ma oferować 5 trybów pracy. Dzieło Japończyków może funkcjonować jako laptop i tablet. Po odłączeniu klawiatury, będącej częścią jednostki centralnej, do dyspozycji pozostaje nam tablet z niewielką podstawką (tryb prezentacji), z którym klawiatura komunikuje się drogą bezprzewodową. Jest też tryb Canvas, który powinien ucieszyć osoby lubiące rysować (w komplecie jest rysik i ekran z digitizerem). Ostatecznie można też przekręcić ekran o 360 stopni tak, jak w IdeaPadzie Yoga od Lenovo. Tyle tylko, że tutaj da się dodatkowo odczepić klawiaturę i podłączyć ją odwrotnie tak, by klawisze po spodniej stronie nam nie przeszkadzały… To teraz czekam na urządzenie z modułowym tabletem, który można podłączyć do części klawiatury.