Czy smartfony ograbiają nas z empatii i zdolności doświadczania prawdziwych uczuć?


Słynny komik Louis C.K. zupełnie serio przekonuje, że gadżety niemal zamieniają nas w zombie. W jaki sposób to robią?
Swoją międzynarodową popularność zawdzięcza między innymi internetowi, ale sam jest raczej technosceptyczny – przynajmniej wobec smartfonów. W telewizyjnym talk show Conana O'Briena wyjaśniał, dlaczego wolałby, żeby jego córki nie miały nic z tą technologiczną zarazą do czynienia.
Smartfon zmieni cię w zombie
Louis C.K. twierdzi, że kiedy z ludźmi w naszym otoczeniu porozumiewamy się za pomocą technologicznych pośredników, cierpi na tym nasza zdolność empatii. Innymi słowy, łatwiej jest nam być draniami, kiedy nie musimy patrzeć adresatowi w oczy. Jeśli nie widzimy, że krzywdzimy kogoś naszymi słowami, bez problemu ciskamy w jego kierunku kolejne śmierdzące bomby.
Zobacz również: Gadżetomania TV: Czy wiesz że... komputerowy bug
Kolejny zarzut komika pod adresem smartfonów głosi, że odbierają one zdolność do przeżywania prawdziwych emocji, zwłaszcza smutku. Ponieważ nie lubimy być smutni, to kiedy na naszym ramieniu przysiada „czarny pies” (jak Anglicy zwykli określać melancholię), odruchowo przepędzamy go przy pomocy klikania.
Nasz bohater jest zdania, że jeśli nie weźmiemy smutku na klatę, to nie będziemy umieli się tak naprawdę cieszyć. „Życie jest po prostu niesamowicie smutne” - mówi (Schopenhauer byłby dumny!), ale po chwili podnosi nas na duchu: kiedy pozwolimy sobie naprawdę przeżywać smutek, wkrótce pojawią się „radosne przeciwciała”. Jeśli nie otępiamy się szumem informacyjnym, mamy szansę doświadczyć czegoś niesamowitego, podczas kiedy stale klikając w klawiatury i wodząc palcami po monitorach, „nie jesteśmy nigdy w pełni szczęśliwi albo nie — jesteśmy względnie zadowoleni z produktu, którego używamy, a potem umieramy”. No, niezbyt malownicza perspektywa.
Każdy smartfon ma dwa końce
Brzmi ładnie, ale czy Louis C.K. ma rację? Oskarżanie nowych technologii o psucie relacji międzyludzkich nabiera na sile z każdym rokiem epoki Web 2.0 (choć technofobia ma długą historię, o czym pisałam już kiedyś). Profesor MIT, Sherry Turkle, która kiedyś była bezkrytycznie nastawiona do postępu technologicznego, niedawno opublikowała książkę „Alone Together”, w której postawiła tezę, że masowe korzystanie z internetu i telefonów komórkowych skutkuje epidemią społecznego wyobcowania i niezdolności do nawiązywania kontaktu.
Czy to prawda? Raczej tylko jeden koniec kija. Nowe technologie, jak niemal każde inne odkrycie i wynalazek, może być zbawienne, ale można go też nadużywać. Badania nie wykazują jednoznacznie, że internet i telefonia komórkowa degenerują relacje społeczne – np. Clifford Nass z Stanford University odkrył, że w grupach ośmio- i dziesięciolatków intensywność korzystania ze społecznościówek i smartfonów nie ma związku z towarzyskością i łatwością nawiązywania przyjaźni na żywo. „To nie maszyny są winne, ale małpy, które za nimi stoją”, pisał kiedyś badacz szamanizmu i odmiennych stanów świadomości, Terence McKenna, i myślę, że miał sporo racji.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze