Informatyczne absurdy srebrnego ekranu
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu
Jak to jest, że reżyserzy i aktorzy wychodzą z siebie, by przekazać stopień zagmatwania relacji międzyludzkich, a gdy na arenę wkracza technologia, to bohaterzy włamują się do Pentagonu, klikając w ikonkę w prawym górnym rogu ekranu? Oto subiektywny przegląd kinowych info-bzdur.
Ikonka z trupią czaszką
Naszą wyliczankę wypada zacząć od klasyka, czyli filmu "Hackers" z 1995 r. Włamywanie się do wielce zabezpieczonego superkomputera Gibson odbywa się z budki telefonicznej po kliknięciu w ikonkę z trupią czaszką oraz wpisaniu loginu i hasła. Następnie hakerzy zanurzają się w świat rzeczywistości wirtualnej, obserwując bladoniebieskie wieże symbolizujące coś tam i zapamiętale waląc w klawiaturę, choć żaden tekst nie pojawia się na ekranie.
Film jest tak soczyście idiotyczny, że zabawę mają zarówno laicy, jak i profesjonaliści, choć z zupełnie różnych powodów. Poniżej fragment filmu do Waszej dyspozycji. Tylko nie uczcie się z niego hakować :)
Niesamowita bitwa na błyskawice rodem z Irlandii
Zobacz również: Niesamowity telewizor Samsunga: 110 cali, UHD
James Bond
Kiedyś to były czasy. Wystarczyło wsadzić superkomputer w kadr i publika piszczała, nie zadając żadnych pytań. Z podobnego założenia wyszli producenci "The Man with the Golden Gun", czyli dziewiątego filmu o przygodach agenta 007. W "pieczarze złoczyńcy" znajduje się prawdziwy superkomputer (a właściwie maszyna licząca na karty dziurkowane) ICT-1301. Gadżet ważył 5 ton, operował z szybkością 1 MHz i zapisywał dane w bębnie magnetycznym. Co ciekawe, posługiwał się systemem dziesiętnym i… nadzorował zbiorniki helu?
Takie było prawdopodobne zadanie ICT w filmie o Bondzie. Jedyna rzecz, którą zapamiętałem z tej sceny, to cudowna nonszalancja, z jaką scenarzyści potraktowali konieczność wyjaśnienia widzowi, o co w tym technicznym mambo-dżambo chodzi. Człowiek ze złotym pistoletem pokazuje na zbiorniki z helem i mówi do Bonda: "Powiedzieli mi, że elektryczność jest przechowywana gdzieś… tutaj. Nauka nigdy nie była moją mocną stroną".
Pan Kleks i grrrrry komputerowe!
A teraz coś z naszego poletka. Wielki Elektronik był szalenie złowrogą postacią. Złowrogości dodawał mu fakt, że ten informatyczny geniusz korzystał z dyskietek 5,25 cala, na których miał zapisane superrealistyczne gry komputerowe, w których pluszowe potwory atakowały dzielnych bohaterów.
Żeby nie było, że się czepiam! Wszystkie te zabiegi podziałały na mnie ze 100% skutecznością! Oglądałem Pana Kleksa bez zastanawiania się, czy to wszystko ma jakikolwiek sens i wiarygodność. W momencie gdy Wielki Elektronik wkładał dyskietkę do napędu, ze strachu przechodziły mnie ciarki. Dziś mogę się za to odwdzięczyć tym lekkim szyderstwem i jednocześnie pochylić czoła nad pomysłowością twórców :)
I pamiętajcie święte słowa Wielkiego Elektronika: "Waszą szansą jest dżojstik!".
Exploitation IT
Jeden z moich ulubionych gatunków filmowych także niecnie wykorzystał (jak wszystko inne…) sektor IT do snucia swoich szalonych opowieści. W filmie "Inwazja kobiet pszczół" maszyna licząca AN/FSQ-7 służy do produkcji zmutowanych kobiet, które będą mordować naukowców, wykorzystując swój hmm… pszczeli pociąg seksualny.
AN/FSQ-7 to seria superkomputerów stworzonych przez IBM dla Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Każdy egzemplarz był wyposażony w 55000 lamp elektronowych, co zapewniało wydajność około 75000 instrukcji na sekundę. Ile kobiet pszczół dało się stworzyć za pomocą tak potężnego narzędzia, nie wiem. Poniżej fragment tego wiekopomnego dzieła.
Gdzie mieszka strach? Polscy naukowcy zlokalizowali jedną z najsilniejszych emocji
Dzień Niepodległości (od sensu)
Absolutny hit w środowisku hakerskim, który zawstydza treścią dokonania Mitnicka i innych takich. Jaki jest najlepszy sposób na pokonanie czeredy inwazyjnych kosmitów? Wgranie im wirusa komputerowego do czegoś tam na statku matce za pomocą komputera Apple PowerBook.
Z filmu dowiecie się, że transfer danych między statkiem matką a komputerem PowerBook jest dość powolny. Nie świadczy to zbyt dobrze o statku matce, bo przecież produktowi Apple'a nie może nic brakować. Also, jak tu nie kochać Jeffa Goldbluma, który po włamaniu się do sieci Wi-Fi kosmitów klaszcze w dłonie i krzyczy "We're in!". Poniżej prawdziwa wersja wydarzeń.
Error!
Na koniec ponownie kinematografia rodzinna. "Haker" opowiada o zakompleksionym geniuszu komputerowym, którego nieudane włamy okraszane są komunikatem ERROR! odczytywanym na głos przez poważnie uszkodzony syntezator. "Hitem" filmu były hakerskie cuda na kiju wykonywane "Emacsem przez sendmail". Bzdur w filmie jest zbyt dużo, by przytaczać je wszystkie, a jedyny jasny punkt to epizodyczna rola zagrana przez samochód DeLorean.
O filmie właściwie należałoby zapomnieć. Najlepiej zrobić to tak, jak robi to bohater tego filmu, gdy przeżywa rozterki sercowe. Instrukcja na zdjęciu poniżej :)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze