Cyfrowo-analogowe notatki: pisz na papierze, czytaj z ekranu
Technologia wreszcie spełni twoje marzenia: wszystko, co napiszesz na papierze, pojawi się na ekranie twojego smartfonu lub tabletu! Chwilę, nie marzyłeś o tym? Nawet nie myślałeś, że możesz potrzebować takiej funkcji? Mimo wszystko przyznasz, że technologia robi wrażenie.
31.08.2019 | aktual.: 09.03.2022 10:27
Smartpen, czyli długopis, który czyta
Zasada jest prosta: to, co zapisujesz długopisem w tradycyjnym notesie, od razu pojawia się na telefonie lub tablecie w dedykowanej aplikacji. Takie cuda oferują m.in. cyfrowe długopisy Livescribe, zwane – mało oryginalnie – smartpenami.
Gadżet umożliwia natychmiastową konwersję pisma ręcznego na tekst możliwy do edycji i skopiowania, czy też wysłania do innych aplikacji, np. kalendarza. Producent sam jednak podkreśla, że technologia „działa najlepiej ze starannym pismem”. Czytaj: jeśli bazgrzesz, będą problemy z konwersją – a mnie na przykład trudno nie bazgrać, notując coś w pośpiechu. Uważne, staranne robienie notatek natomiast tak jakby mija się z celem.
Livescribe współpracuje z papierem z mikroskopijnej wielkości kropkami, rozpoznawanymi przez kamerę w smartpenie – to one umożliwiają śledzenie i przenoszenie pisma na ekran. Akcesoria nie są zbyt drogie: sześciopak najprostszych notesików kosztuje ok. 50 zł. Niewiele droższy jest zestaw wkładów, które powinny starczyć na parę miesięcy. Koszt samego gadżetu to jednak inna sprawa. Livescribe Aegir kosztuje 100 dolarów, czyli 400 zł.
Tańszym odpowiednikiem jest Mobile Notes Pro 2, który współpracuje z każdym papierem – wystarczy położyć na kartce czujnik, który śledzi ruchy długopisu. Sprzęt kosztuje mniej niż 200 zł, ale oprogramowanie nie oferuje tak wielu opcji, jak Livescribe. Do tego przesunięcie czujnika może spowodować błędy w odczycie, a poza tym do pisania potrzebna jest równa, stabilna powierzchnia, na której można położyć papier.
Smart notebook, czyli notatnik, który czyta
Podobną funkcję pełnią smart notebooki. Tanim (ok. 130 zł), ale niezbyt zaawansowanym rozwiązaniem jest Moleskine Smart Notebook, który sam w sobie nie jest sprzętem elektronicznym. To „zwykły” notes współpracujący z aplikacją na smartfony. Posiada oznaczenia na stronach, które są traktowane jako punkty referencyjne. Wystarczy zrobić zdjęcie strony z poziomu aplikacji, aby zapisać ją jako możliwy do edycji plik SVG. Pisma niestety nie przekonwertujemy – do tego służy zestaw Moleskine Smart Writing Set, który działa podobnie do Livescribe'a, opierając się na długopisie z kamerką.
Notes Wacom Bamboo Spark działa na innej zasadzie. W tym przypadku pismo jest odczytywane dzięki czułej na nacisk podkładce znajdującej się pod kartkami. Nie jest to rozwiązanie idealne – skupiamy się na rysowaniu na kartce, a nie na dotykowym panelu, więc lekkie przesunięcie papieru sprawi, że pismo czy rysunek rozjedzie się przy konwersji. Jakość odzwierciedla jednak cena – notes kosztuje tylko ok. 400 zł. To zdecydowanie niższa cena, niż w przypadku Livescribe'a, ale...
Czy komuś taka technologia naprawdę się przyda?
Niektóre technologie zadziwiają samym faktem istnienia. Smartpeny i smart notebooki robią wrażenie – bo owszem, możliwość pisania i automatycznego „skanowania” pisma jest imponująca – ale tajemnicą pozostaje dla mnie, dlaczego ktokolwiek chciałby je kupić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę. Czy komukolwiek aż tak ułatwiają życie, że warto wydawać na nie tyle pieniędzy?
Producenci stają na głowie, próbując przekonać klientów, że zakup się opłaca. Moleskin dużą wagę przywiązuje do eleganckiego wyglądu swoich notesów. Zachwala też możliwość zmiany kolejności czy kasowania wybranych stron, a także fakt, że długopis sam się włącza, gdy zaczynamy pisać. W Livescribie zaimplementowano nawet mającą niezbyt oczywiste przeznaczenie funkcję jednoczesnego robienia notatek i nagrywania dźwięku. To przedziwne połączenie, które pozwala np. odsłuchiwać wiadomość głosową, nagrywając ją i notując ważne informacje. Czy ktoś naprawdę będzie tak robił? Czy to możliwość, której komukolwiek brakuje?
Wykonując czasem mniej lub bardziej dziennikarską robotę, robię notatki i jednocześnie nagrywam, ale wiecie co? Włączam wtedy apkę dyktafonu i otwieram laptopa albo netbooka. Na klawiaturze piszę o wiele szybciej, niż na papierze, a przy okazji nie muszę konwertować pisma ręcznego, zdając się na skuteczność oprogramowania. Noszenie malutkiego netbooka nie jest tak problematyczne, żebym rozglądał się za lżejszym sprzętem.
Dla kogo smartpen, smart notebook?
Jeżeli ktoś wprost uwielbia pisać na papierze, urządzenia rzeczywiście mogą sprawić mu wiele radości. Mogą także przydać się rysownikom, choć… czy na pewno? Oni mają do dyspozycji narzędzia bardziej zaawansowane, wygodniejsze, o większych możliwościach. Smartprodukty nie są przedstawiane przez producentów jako produkty specjalistyczne, ale jako ułatwienia dla robiących notatki.
Odnoszę wrażenie, że technologia jest czystą popisówką – innowacją robioną na siłę, niespełniającą żadnych realnych potrzeb. Parafrazując Iana Malcolma z Parku Jurajskiego: inżynierowie byli tak zaaferowani tym, co mogą zrobić, że nie pomyśleli, czy powinni.
Cyfrowe notowanie to mimo wszystko świetny pomysł – jeśli właściwie do niego podejść. Największą zaletą Livescribe jest możliwość wysyłania skonwertowanych zapisków do różnych aplikacji, co generalnie ułatwia człowiekowi ogarnięcie swoich spraw.
Tylko czy do tego wszystkiego naprawdę potrzebujemy notesu i długopisu? Wydawało mi się, że smartfony były projektowane właśnie po to, by zastąpić takie przedmioty.