Recenzja: American Gangster

Recenzja: American Gangster

Krzysiek Czapiga
28.03.2008 10:04

W kinach ciągle można obejrzeć American Gangster, film ważny i wartościowy. Kto jeszcze nie widział - ma ostatnią szansę, aby zasiąść w ciemnej kinowej sali i na dużym ekranie śledzić zajmującą akcję, ale również rozmaite atrakcje, których w filmie Scotta nie brakuje.

Ridley Scott, czego dowiódł już wielokrotnie, znakomicie odnajduje się na gruncie amerykańskich gatunków. American gangster (2007) nie jest wyjątkiem od tej reguły.

W kinach ciągle można obejrzeć American Gangster, film ważny i wartościowy. Kto jeszcze nie widział - ma ostatnią szansę, aby zasiąść w ciemnej kinowej sali i na dużym ekranie śledzić zajmującą akcję, ale również rozmaite atrakcje, których w filmie Scotta nie brakuje.

Ridley Scott, czego dowiódł już wielokrotnie, znakomicie odnajduje się na gruncie amerykańskich gatunków. American gangster (2007) nie jest wyjątkiem od tej reguły.

Tym razem Scott postanowił sięgnąć do bogatej tradycji kina gangsterskiego i policyjnego. Równolegle opowiada losy czarnoskórego gangstera oraz ścigającego go zawziętego policjanta, czego efektem są dwa filmy w jednym. Co istotne, zachowana zostaje między nimi równowaga. Dlatego że film jest długi - oba wątki są pełne. American gangster jest obrazem przemyślanym, spójnym i fascynującym. Historia Franka Lucasa (Denzel Washington) przywodzi na myśl Ojca chrzestnego (1972) i Człowieka z blizną (1983), Richiego Robertsa (Russell Crowe) przypomina Serpico (1973) i Francuskiego łącznika (1971). Do wszystkich wymienionych filmów Scott zresztą bardzo dyskretnie nawiązuje.

American gangster to także aktorski pojedynek najwyższej próby - gwiazdorzy spotkali się u szczytu karier. Crowe po niezwykle ciepłym przyjęciu kreacji z *3:10 do Yumy (2007). *Washington natomiast cieszy się mianem najbardziej lubianego aktora w Ameryce. Już samą obecnością przyczynili się do finansowego sukcesu filmu, co nie przeszkodziło im w zbudowaniu pełnych i złożonych portretów postaci. Washington najlepiej wypada w scenach, w których bohaterowi wymyka się misternie skonstruowany plan działania. Gdy zawodzą go współpracownicy i musi wziąć więcej na własne barki. Wyborny jest również w finałowej rozmowie. Crowe natomiast brawurowo oddaje strach postaci - subtelnymi środkami przedstawia przełamywanie przez Richiego własnych słabości. Aktorzy zostali obsadzeni trochę wbrew swym wizerunkom. Denzel, choć stereotyp ten przełamał choćby oscarową rolą w Dniu próby (2001), zwykle gra bohaterów nieskazitelnych. Crowe (także z wyjątkami: Piękny umysł [2001]) przeciwnie - bezkompromisowych, zbuntowanych i brutalnych. Oboje nie dają się zaszufladkować i różnorodnością w doborze ról potwierdzają uniwersalność talentów.

Frank Lucas uosabia postęp i nadchodzące zmiany amerykańskiego społeczeństwa. W jednej z najlepszych scen dowiaduje się, jaka jest cena odniesionego sukcesu. Można być mianowicie człowiekiem sukcesu i mieć wrogów, lub odwrotnie - być otoczonym przyjaciółmi biedakiem. Postępowość Lucasa oraz fakt, że wyprzedza czas, w którym przyszło mu żyć zostaje bardzo trafnie wpleciona przez Scotta w fabułę filmu. Na uwagę zasługuje również sposób prowadzenia narracji - zrytmizowany, dynamiczny, wciągający. Mimo efektownego sztafażu i pierwszorzędnych kreacji aktorskich American Gangster pozostaje kinem rozrywkowym. Satysfakcjonującym, przyjemnym w odbiorze i przypominającym o zapomnianych gatunkach.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)