Przyszłość komputerów. Co będzie następną, przełomową technologią?
Na naszych oczach rozwijają się technologie, które zmienią znany nam świat. Niektóre z nich przejdą do historii jako symbol naszej epoki. Z czego – za 100 lat – będzie słynny rok 2016? Ta technologia już istnieje.
Cykle w świecie technologii
Niedawno w serwisie Medium ukazał się świetny tekst autorstwa Chrisa Dixona, „What’s Next in Computing?”. Autor przedstawia w nim swoje przemyślenia, dotyczące komputerów i ich przyszłości.
Można je streścić jednym zdaniem: w branży co 10-15 lat pojawiają się nowe technologie, które zmieniają wszystko, a ważne zmiany właśnie mają miejsce. Problem polega na tym, że na razie nie potrafimy ocenić, która z nich (a może kilka?) okaże się najważniejsza.
Na poparcie swoich tez Chris przytacza masę faktów: od historii komputerów poprzez przykłady oprogramowania odpowiedzialnego za działanie sztucznej inteligencji, po długą listę urządzeń, które pojawiły się w ostatnich latach i – choć wciąż jeszcze niedojrzałe – coraz szybciej zyskują na popularności.
Najważniejsze wynalazki ostatniego wieku
Zasadniczo zgadzam się z Chrisem, choć mam do jego przemyśleń kilka uwag. Przede wszystkim nie wyróżniałbym branży komputerowej jako jakiejś szczególnej, działającej w oderwaniu od reszty świata.
To nie komputery rozwijają się od jednego przełomu do drugiego, ale szeroko rozumiana technologia. Sądzę, że będę bliższy prawdy, gdy wyznaczę dla niej nieco dłuższe niż Chris, mniej więcej 20-letnie cykle.
Właśnie w takich odstępach pojawiają się wynalazki, które zmieniają świat nie do poznania. Szukacie przykładów? Oto one! Koniec XIX wieku – konsumencka elektryczność, początek XX wieku – samolot i radio, lata 30. – telewizja, lata 50. – tranzystor, lata 70. – mikrokomputery, lata 90. – Internet.
W oczekiwaniu na nowy, wielki wynalazek
Idąc tym tropem, mamy właśnie połowę dekady, w której powinno rozwinąć się coś przełomowego. Problem polega na tym, że gdy coś ważnego się pojawia, to nie towarzyszą temu fanfary i chóry anielskie. O nie, to byłoby zbyt proste.
Nowe, przełomowe rozwiązania muszą przejść przez fazę „wieku dziecięcego”, kiedy nie są jeszcze do końca dopracowane i łączą wielki potencjał z bagażem niedoróbek i wad. Z entuzjazmem podchodzą do nich różni maniacy technologii, określani również jako wcześni użytkownicy, ale reszta puka się tylko z politowaniem w głowę.
Urządzenia i technologie, które zmieniają świat są zazwyczaj jak brzydkie kaczątko. Nieraz wydają się pokraczne, osobliwe i zupełnie nie na miejscu. Kto pierwszy trafnie odgadnie ich możliwości – może w krótkim czasie zgarnąć fortunę.
IPhone? To bez sensu!
Pamiętacie kpiny, z jakimi niektórzy przyjęli pojawienie się pierwszego iPhone’a? Gdyby dać im wiarę, to smartfon Apple składał się z samych wad, sprytnie zasłoniętych emejzingiem. No bo co to za telefon, który w 2007 roku nie obsługuje HSDPA? Nie ma czytnika kart, ale za to ma marny aparat, który na dodatek nie pozwala nagrywać filmów.
Nie da się wymienić baterii, nie można użyć go w roli przenośnego napędu, pliki wgrywa się jakimś heretyckim iTunes'em, a do tego – łomatkobosko – nie obsługuje MMS-ów. No i jeszcze ta cena – w sam raz dla iDiotów. Nie to, co prawdziwe telefony, czyli Nokie z Symbianem i Samsungi z Windowsem Mobile.
Śmiał się Ballmer. Śmiał się również Jim Balsillie, były CEO Research in Motion, czyli dzisiejszego BlackBerry, które – próbując mimo wszystko przetrwać – od niedawna przedłuża agonię Androidem. Śmiała się masa rozsądnych ludzi.
Tymczasem, niezależnie od tego, co sądzimy o Jobsie, Apple’u i iPhonie, nonsensem byłoby zaprzeczanie, że mobilna rewolucja rozpoczęła się pod sztandarem z nadgryzionym jabłkiem. Jasne, że smartfony były już wcześniej, a czarny prostokąt bez klawiszy nie został wymyślony w Cupertino. W niczym nie zmienia to faktu, że to właśnie stamtąd rzucono kamyk, który w ciągu paru lat poruszył lawinę.
Era post-PC i era mobile
Niektórzy lubią nazywać te zmiany erą post-PC, a ja wolę określać po prostu jako erę mobile. Dlaczego? Powód jest prosty – o żadnym post-PC nie ma mowy: pecety mają się dobrze i mimo spadku zapotrzebowania ani myślą odejść do lamusa. I poza paroma ewangelizatorami post-PC nikt tego od nich nie oczekuje.
Smartfony wcale nie wyparły pecetów – kto potrzebował i potrzebuje komputera, nadal z niego korzysta. Jasne, urządzenia mobilne przejęły część funkcji blaszaków, związanych głównie z komunikacją i rozrywką. Przede wszystkim rozwinęły jednak swoje własne usługi, istniejące obok, a nie zamiast tych wcześniejszych, związanych z klasycznymi komputerami.
Te – co również warte odnotowania – przeszły w ostatnich latach niesamowitą metamorfozę. Gdzie jej szukać?
Komputer za kilka dolarów
Myśląc „komputer” wielu z nas wciąż zapewne ma przed oczami jakiegoś biurkowego peceta albo laptop, czyli – mimo wszystko – sprzęt dość duży i drogi.
Prawo Moore'a
Prawo, a właściwie hipoteza, sformułowana przez jednego z założyciela Intela, Gordona Moore'a, w 1965 roku. Zdaniem Moore'a „Liczba elementów w układzie scalonym będzie się podwajać co 18 miesięcy.” I choć prawo to było następne korygowane, a horyzont czasowy zmieniał się od roku do dwóch lat, to można uznać, że przez dziesięciolecia trafnie opisywało dynamikę rozwoju elektroniki.
Problem w tym, że pełnoprawnym komputerem jest dzisiaj nie tylko pudło stojące na biurku, ale również sprzęt typu RaspBerry Pi, gdzie – dosłownie – za kilka dolarów możemy stać się właścicielami urządzenia, pozwalającego mniej więcej na to samo, co normalny blaszak.
Mniej widoczną, ale bardzo symboliczną kwestią jest również podważenie – i to na wiele sposobów – niemal 50-letniego prawa Moore’a. To intrygująca kwestia, bo przez wielu komentatorów prawo Moore’a jest traktowane jak dogmat, jednak wygląda na to, że jest to dogmat minionej epoki (choć warto pamiętać, że o końcu prawa Moore'a mówi się co najmniej od 2005 roku).
To jednak nie zmiany w cenach, złożoności czy wyglądzie pecetów są kluczowe, ale rewolucja, zachodząca w segmencie mobilnym. I wcale nie wchodzi w niej o smartfony!
Smartfony, czyli co napędza rozwój?
Owszem, smartfony są ważne. Ten sprzęt widzimy przecież na co dzień, korzystamy z niego i – wraz z kolejnymi modelami – sami przekonujemy się o zachodzących zmianach. Ale spójrzmy na całą kwestię szerzej.
Przecież – gdy sprowadzimy wszystko do użytych podzespołów i zastosowanych technologii, to gdy rozbierzemy na części drony, gogle VR, okulary AR, różne wearables czy nawet – choć to trochę kontrowersyjne – autonomiczne samochody, to w gruncie rzeczy w każdym z tych sprzętów znajdziemy mniej lub bardziej kompletny smartfon.
Popularyzacja smartfonów jest – oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji – czymś na kształt współczesnego programu Apollo, który obok swojego głównego celu wpływa na życie współczesnych ludzi poprzez prace nad różnymi, mającymi wiele zastosowań technologiami.
Pojawienie się smartfonów zainicjowało przecież prace nad coraz lepszymi, miniaturowymi kamerami, powstają coraz doskonalsze moduły łączności, chipy o coraz większych możliwościach i stopniu integracji, czy technologie związane ze sztuczną inteligencją, mapowaniem przestrzeni czy rozpoznawaniem obiektów.
Technologie jutra
Wrzucanie tego wszystkiego do worka z napisem post-PC jest fundamentalnym błędem, bo nie o generacyjną zmianę sprzętu tu chodzi ani nie o requiem dla wysłużonych pecetów. Sednem jest pojawienie się całego wachlarza branż i technologii. Każda z nich może okazać się następną, „wielką rzeczą”. Co nią będzie?
Kandydatów jest wielu. Dynamika, z jaką rozwija się branża autonomicznych pojazdów imponuje, a pojawienie się na drogach pierwszego, naprawdę samodzielnego samochodu może mieć skutki, których na razie nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Niektóre ekspertyzy wspominają np. o 10-krotnym zmniejszeniu liczby samochodów, powiązanym z radykalnym spadkiem liczby wypadków, a przy okazji wywróceniem do góry nogami całego przemysłu samochodowego i paliwowego.
Wielkie nadzieje budzą również drony, czy – ogólniej – latające platformy, których wyposażenie będzie zależało niemal wyłącznie od fantazji użytkowników. Automatyczny nadzór, dostawy czy nawet transport pasażerski? To wszystko przestaje być domeną fantastów, a staje się obiektem zainteresowania inżynierów.
Na co patrzeć, by zobaczyć przyszłość?
Sztuczna inteligencja może być niebezpieczna
- Mam nadzieję, że nie jesteśmy jedynie biologicznym bootloaderem dla cyfrowej superinteligencji. Niestety, wydaje się to coraz bardziej prawdopodobne - stwierdził Elon Musk. Jego zdaniem konsekwencje powstania sztucznej inteligencji mogą być trudne do przewidzenia i przynieść zagrożenia,z których na razie nie zdajemy sobie sprawy.
- Stephen Hawking ostrzega przed sztuczną inteligencją. To największy błąd ludzkości?(http://gadzetomania.pl/1141,stephen-hawking-ostrzega-przed-sztuczna-inteligencja-dlaczego)
- Sztuczna inteligencja groźniejsza od bomby atomowej! – ostrzega Elon Musk. Dlaczego?(http://gadzetomania.pl/1620,sztuczna-inteligencja-grozniejsza-od-bomby-atomowej-ostrzega-elon-musk-dlaczego)
Nie można również zapomnieć o branży wearables i trendzie, którego nadejście jest wieszczone od lat, i który zaczyna stawać się rzeczywistością, czyli internecie rzeczy.
Odrębnym zagadnieniem jest również rozwój sztucznej inteligencji i mechanizmów big data, mających ten komfort, że działają niczym perpetuum mobile: karmione coraz większymi porcjami danych są w stanie dostarczać nam coraz lepsze usługi. To sprawia, że rośnie liczba użytkowników, a wraz z nimi skala dostępnych danych, co przekłada się na coraz lepszą jakość usług i… koło się zamyka.
Każda z tych branż wydaje się ważna i ma ku temu sensowne powody. Która okaże się tą, która wyznaczy światu kierunek na najbliższe 15 lat? Próba odpowiedzi na to pytanie dzisiaj miałaby wiele wspólnego z wróżeniem z fusów – wyjątkowość przełomowych technologii polega m.in. na tym, że rozwijają się wraz z wieloma innymi, a ich znaczenie staje się widoczne zazwyczaj dopiero z perspektywy czasu.
Bez wielkiego ryzyka możemy jednak stwierdzić, że te rozwiązania już istnieją i rozwijają się na naszych oczach – oglądamy właśnie przyszłość świata technologii. Jedynym problemem jest mnogość potencjalnych kandydatów. Jest ich tylu, że nie bardzo wiadomo, na którym warto skupić wzrok. Żyjemy w bardzo ciekawych czasach.