AleKlik to nie nowa platforma aukcyjna. To kolejni naciągacze

To nie prima aprilis: nowy sposób na naciąganie to udawanie platformy aukcyjnej, która ma się wydawać bardziej atrakcyjna niż Allegro.

AleKlik to nie nowa platforma aukcyjna. To kolejni naciągacze
Źródło zdjęć: © AleKlik.com
Marta Wawrzyn

Mimo że Pobieraczek marnie skończył, co jakiś czas znów ktoś próbuje zarobić w podobny sposób na naiwnych internautach. "Gazeta Wyborcza" przestrzega przed kolejnymi takimi naciągaczami.

To nie serwis aukcyjny, to płatna usługa SMS-owa

AleKlik.com na pierwszy rzut oka wygląda jak bardzo atrakcyjny serwis aukcyjny. Kusi laptopami i telewizorami za złotówkę oraz aukcjami, które kończą się już za kilkanaście minut. Na stronie głównej przy każdej aukcji są liczniki pokazujące, jak upływa czas. Wspaniałe przedmioty, które moglibyśmy mieć za grosze, już za chwilę trafią w ręce kogoś innego.

To oczywiście chwyt obliczony na to, żeby internauta, który tam trafi, wyłączył tryb myślenia i włączył tryb pogoni za wymarzoną rzeczą. Żeby mieć dostęp do "aukcji", najpierw oczywiście trzeba się zarejestrować. Formularz wymaga podania wszelkich możliwych danych, włącznie z adresem zamieszkania i numerem telefonu.

Obraz
© AleKlik.com

Co się stanie, kiedy podamy właścicielom strony numer telefonu? "Internauta dostaje SMS-a z kodem PIN, który musi wpisać na stronie. Nigdzie na stronie internetowej nie można znaleźć jej regulaminu. Internauta nie wie więc, na co tak naprawdę się decyduje. Link do regulaminu dostać można dopiero w SMS-ie po zarejestrowaniu się. Okazuje się wtedy, że to wszystko jest pułapką" – pisze "Wyborcza".

74 zł miesięcznie za nic

Nikomu jeszcze nie udało się wylicytować wymarzonego przedmiotu za złotówkę na AleKlik.com, za to w momencie kiedy wpiszemy otrzymany PIN, uruchamiamy usługę SMS-ową, która kosztuje 2,46 zł dziennie. Codziennie rano przychodzi SMS, a rachunek telefoniczny naciągniętego internauty powiększa się miesięcznie o 74 zł.

Właściciel strony oczywiście nie ma siedziby w Polsce, tylko (tak przynajmniej twierdzi) w Stanach Zjednoczonych. Na AleKlik.com nie ma żadnych danych, które pozwoliłyby skontaktować się z właścicielem.

Przykłady poprzedników, w tym słynnego Pobieraczka, pokazują, że jeśli oszukani internauci połączą siły, da się wygrać ze złodziejami. Problem polega na tym, że takie strony wciąż wyrastają jak grzyby po deszczu i często bardzo szybko znikają. Ich właściciele uważają, że są bezkarni – i zwykle niestety są.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.