Mój pierwszy komputer – prawdziwie osobisty blaszak, którego nie zapomnę…

Mój pierwszy komputer – prawdziwie osobisty blaszak, którego nie zapomnę…18.01.2014 12:17
Stary komputer...
Źródło zdjęć: © Photo Credit: Kevin Walter via Compfight cc
Jacek Klimkowicz

Dziś ma wartość jedynie sentymentalną i kolekcjonerską. Jednak nieco ponad półtorej dekady temu budził powszechną zazdrość, dawał szacunek na dzielni i przyciągał kolegów niczym magnes. I, co bardzo ważne, dawał ogromne możliwości…

TL;DR

Pierwsza miłość, pierwszy samochód, pierwszy komputer... Są osoby, rzeczy i wydarzenia, których się nie zapomina. Budzą one uśmiech na twarzy i nierzadko sprawiają, że doceniamy to co mamy i mieliśmy, pozwalając spojrzeć na otaczający świat z nieco innej perspektywy. Czasami warto się na chwilę zatrzymać i powspominać...

Pentium MMX - niegdyś obiekt pożądania, dziś fant dla kolekcjonera, Źródło zdjęć: © Photo Credit: jesusbet via Compfight cc
Pentium MMX - niegdyś obiekt pożądania, dziś fant dla kolekcjonera
Źródło zdjęć: © Photo Credit: jesusbet via Compfight cc

Moja szara, stojąca pionowo puszka, wyposażona w budzący respekt przycisk "Turbo", była napędzana przez szybki, 32-bitowy procesor Pentium 166 MMX, sparowany z 32 MB pamięci RAM typu SIMM i jakże pojemnym, 1,7-GB dyskiem twardym o prędkości obrotowej 4200 RPM. Oczywiście na pokładzie nie zabrakło karty graficznej z 2 MB własnej pamięci i Sound Blastera, który gwarantował znakomite wrażenia słuchowe. Całość kontrolował nowoczesny, zajmujący całe 50 MB, graficzny system operacyjny Windows 95. Do tego dochodził napęd CD o prędkości 4x i niezbędnik w postaci stacji dyskietek 1,44".

Podstawowy nośnik informacji w latach 90., Źródło zdjęć: © Photo Credit: Vox Efx via Compfight cc
Podstawowy nośnik informacji w latach 90.
Źródło zdjęć: © Photo Credit: Vox Efx via Compfight cc

Dziś ostatnie z wymienionych nośników można podziwiać jedynie w muzeach techniki i w ZUS-ie. Wtedy jednak mieściły się na nich gry, przy których zarywało się noce. Natomiast na 650-MB krążku dało się upakować dziesiątki niesamowicie grywalnych tytułów i pełnych wersji aplikacji. Za komplet wraz z 15-calowym monitorem CRT, klawiaturą i kulkową myszą A4Techa trzeba było zapłacić jeszcze 4 cyfrową sumkę, ale przynajmniej dało się go bez problemu przetransportować do domu o własnych siłach. Nie potrzebny był Pudzian ani dostawczak – zestaw mieścił się w bagażniku auta takiego, jak Daihatsu Cuore III, a więc naprawdę kompaktowego.

Sprzęt oczywiście nie był nowy, ale pracujący w sklepie komputerowym znajomy zapewnił mnie, że wszystko działa jak należy. I rzeczywiście, powodów do narzekań nie miałem. Odziany w futurystyczną skórkę Winamp bez zająknięcia odtwarzał playlisty składające się z kilkudziesięciu mp3. Bez problemu hulały Word i Excel, a nawet wczesne wersje Photoshopa. No i gry, przy których godziny płynęły niczym minuty, a noce, nawet te zimowe, stawały się za krótkie. Nie miały one wymyślnej grafiki, a o wygładzaniu krawędzi nikt nie myślał. Miały jednak coś, czego brakuje współczesnym tytułom – grywalność.

Winamp - podstawowy, niegdyś, odtwarzacz muzyki, Źródło zdjęć: © Photo Credit: uzi978 via Compfight cc
Winamp - podstawowy, niegdyś, odtwarzacz muzyki
Źródło zdjęć: © Photo Credit: uzi978 via Compfight cc

W tamtych, wbrew pozorom, nie tak odległych czasach twórcy gier nie sprzedawali efektów specjalnych w postaci realistycznie rozbryzgujących się mózgów czy włosków kołyszących się na wietrze przy wsparciu dedykowanych silników fizyki. Wówczas w cenie były pomysł i radość, klimat, dla którego gracz chciał wrócić przed monitor. Oczywiście sukcesywnie poprawiająca się grafika w grach także cieszyła, ale na pewno nie był to wówczas kluczowy i jedyny element, na którym skupiali się twórcy. Gdy każdy bajt pamięci i megaherc miały kapitalne znaczenie, ważne były przede wszystkim optymalizacja i jakość.

Oczywiście bugów, które łatały dystrybuowane przez znajomych na dyskietkach patche, trochę było. Na pewno jednak nie spotkałem się z przypadkiem, gdy aplikacja lub gra w dniu premiery była praktycznie nieużywalna i trzeba było miesięcy i ton poprawek, by zaczęła działać. Oczywiście nie obywało się bez zawiech, które siłą rzeczy musiały się zdarzać, gdy uruchamiało się tytuły przeznaczone na ciut mocniejsze maszyny, ale w latach 90., gdy procesory dało się jeszcze chłodzić pasywnie, OC nie było na porządku dziennym. Ba, często nawet nie było w ogóle możliwe. Łatwiej było wymienić komputer, niż go przyspieszyć.

Miejsce na komputer zawsze się znalazło..., Źródło zdjęć: © Photo Credit: KrAzY KorY via Compfight cc
Miejsce na komputer zawsze się znalazło...
Źródło zdjęć: © Photo Credit: KrAzY KorY via Compfight cc

Na szczęście mój Pentium 166 z pakietem instrukcji multimedialnych w postaci rozkazów MMX, naprawdę długo radził sobie ze wszelkim software’em. Bez problemu uruchamiał multimedialne encyklopedie i nie przycinał podczas pracy z długimi tekstami pisanymi we współczesnej wersji Worda (97), który uruchamiał się raptem kilka sekund. Czyli praktycznie w takim samym tempie jak Word 2010 na moim aktualnym, służbowym desktopie. Tyle tylko, że maszyna, na której obecnie tworzę oprogramowanie, ma 4-rdzeniowego Core i5-3470, 8 GB pamięci RAM i 500-GB dysk 7200 RPM…

Dla takiej konfiguracji wydane w 1998 roku (w Polsce 1999) Wrota Baldura to pryszcz (reedycja z poprawioną grafiką również). Ale te 15 lat temu, dla mojego ówczesnego peceta, gra zajmująca kilkaset megabajtów na dysku była sporym wyzwaniem. Instalacja (napęd 4x) trwała długo, a wczytywanie (i doczytywanie) potrafiło porządnie zirytować. Jednak warto było czekać i żonglować płytkami – świat Zapomnianych Krain wciągał niczym oceaniczny wir. I nie potrzebowałem wówczas programowalnej, mechanicznej klawiatury i 20-przyciskowej myszy z laserowym sensorem by skutecznie tępić wrogie rasy i rozwiązywać kolejne questy.

Baldur's Gate: Enhanced Edition Gameplay Trailer

Wystarczyła zwykła membranówka i tania, kulkowa, 2-przyciskowa myszka bez rolki. Ten sam gryzoń wystarczał by siać zniszczenie w Quake’u. I działał bezawaryjnie przez naprawdę długi czas, choć nie miał japońskich przełączników i kabla z tekstylnym oplotem. Dziś, wybierając mysz Logitech G600, zwracałem uwagę także na żywotność switchy i zabezpieczenie kabla. I mimo, że wydałem kilka ładnych stówek nie mam pewności, czy wytrzyma ona dłużej niż mój pierwszy A4Tech, który umożliwił mi zdobycie tysięcy fragów. Równie dobrze wspominam mój 15-calowy monitor CRT firmy NEC.

Wyciągał on niebagatelne 1280 x 1024 pikseli i dał radę odświeżać obraz z częstotliwością 75 Hz. Zapewniał też lepsze odwzorowanie kolorów niż większość współczesnych paneli LCD-TN. Ale zajmował jednocześnie niedopuszczalną dziś ilość miejsca, promieniował i pochłaniał tyle energii, co mój aktualny blaszak podczas dość intensywnej pracy. Wówczas te aspekty nie miały jednak większego znaczenia. Oferowana przezeń jakość obrazu była tak dobra, że nie przyszło mi do głowy aby chcieć wygładzać krawędzie. Kolory były żywe, nasycone i naturalne, a kontrast zwalał z nóg. Nawet grafik byłby zadowolony.

Aż się łezka w oku kręci..., Źródło zdjęć: © Photo Credit: jodelli via Compfight cc
Aż się łezka w oku kręci...
Źródło zdjęć: © Photo Credit: jodelli via Compfight cc

Czy wystarczyłaby mu jednak tak nędzna konfiguracja sprzętowa? Nie wiem. Na szczęście nie byłem ani grafikiem, ani naukowcem. Nie potrzebowałem gigaflopsów czy zaawansowanych koprocesorów. Cieszyłem się na widok komunikatu „Możesz bezpiecznie wyłączyć komputer”, pękałem z dumy wiedząc, że posiadam własną maszynę klasy PC. Niestety, czas leciał nieubłaganie, a technika szła do przodu. Przyszedł czas na kolejny, znacznie szybszy PC z Pentiumem III i Rivą TNT. Z racji braku miejsca z bólem serca oddałem znajomemu mój pierwszy komputer. Ale miło wspominam go i spędzone przy nim godziny do dziś. Choć większe możliwości oferuje mi noszony w kieszeni smartfon.

A Wy pamiętacie swój pierwszy komputer? Jak go wspominacie?

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.