Nadjeżdżają samochody z DRM!

Nadjeżdżają samochody z DRM!18.11.2013 02:22
Renault Zoe - samochód z DRM-em

DRM to zło. DRM to głupota. DRM to wrzód na tyłku dla każdego, kto chciałby zapłacić za produkt bez poczucia, że został przy okazji – mówiąc wprost – wydymany. Niestety, zaraza się rozszerza. Z gier, e-booków i multimediów zaczyna przechodzić na otaczające nas przedmioty. Na przykład na samochody.

Gdy kilka miesięcy temu pisałem o krześle z DRM („Krzesło z DRM – usiądziesz na nim tylko osiem razy”), pomysł wydawał się absurdalny również dla twórcy tego mebla. Krzesło było bowiem artystyczną prowokacją, pokazującą świat, w którym chyba nie chcielibyśmy się obudzić.

Był to utopijny świat, w którym tak naprawdę nic do nas nie należy, a płacąc za przedmiot, nie kupujemy go, tylko nabywamy prawa, by z niego korzystać. Przez czas i w sposób ściśle określony przez sprzedawcę.

Pamiętacie falę oburzenia, jaka przelała się rok temu przez Sieć po zmianie regulaminu Steam? Oburzaliśmy się, że gry, za które zapłaciliśmy, przestają być nasze, bo tak naprawdę zapłaciliśmy nie za grę, ale za prawo do grania. Różnica na pozór drobna i na co dzień raczej niezauważalna, ale nie na próżno stare przysłowie głosi, że diabeł tkwi w szczegółach.

DRM przejdzie ze świata dóbr niematerialnych do świata fizycznych przedmiotów?
DRM przejdzie ze świata dóbr niematerialnych do świata fizycznych przedmiotów?

Po co wspominam tu o DRM i zasadach narzuconych nam dawno temu przez Valve? Problem polega na tym, że zjawiska znane do tej pory ze świata dóbr niematerialnych zaczynają z niego wypełzać i trafiać do świata fizycznych, otaczających nas przedmiotów.

Świetnym przykładem jest zbudowany na płycie podłogowej Clio, elektryczny Renault Zoe. Na pozór jedno z wielu elektrycznych jeździdełek: małe, idealne do miasta i na krótkie trasy między domem i pracą. Jednak diabeł, jak wspomniałem wcześniej, tkwi w szczegółach.

Renault Zoe jest bowiem sprzedawany bez akumulatora. Serio. Nabywca staje się właścicielem nadwozia i wszystkich mechanizmów w środku, ale kluczowy element – akumulator – należy do Renault i jest przez nabywcę samochodu jedynie dzierżawiony.

Na pozór to wygodne rozwiązanie, bo nie musimy się przejmować awariami czy niezawinionymi uszkodzeniami akumulatora – tę kwestię Renault bierze na siebie. Co więcej, jak wspomniał Piotr Ślusarczyk, który niedawno testował ten samochód:

W niedalekiej przyszłości jednak będzie możliwe zapłacenie wszystkich rat za użytkowanie baterii z góry lub wykupienie jej na własność.

Niestety, jest też druga strona medalu.

Jest nią zapis, zgodnie z którym Renault w każdej chwili może zablokować możliwość ładowania akumulatora. Zdalnie. Gdy na przykład uzna, że nie wywiązujemy się ze zobowiązań i nie zapłaciliśmy miesięcznej opłaty za dzierżawę.

Renault Zoe - właścicielem akumulatora pozostaje producent (Fot. Autokult)
Renault Zoe - właścicielem akumulatora pozostaje producent (Fot. Autokult)

To nie koniec. Przeglądając niedawno blogi motoryzacyjne, trafiłem na świetny artykuł, którego autor pastwi się nad reklamą Forda Fiesty. No cóż, reklama jak reklama, w jednej pani uśmiecha się do talerza i gawędzi z sałatą, a w innej miniaturowa głowa ojca dynda sobie przy samochodowym kluczyku.

W tym wypadku chodzi jednak o fakt, że tak naprawdę od strony mechaniki współczesne samochody coraz mniej różnią się od siebie w ramach jednego modelu. Skąd zatem dostępny w sprzedaży szeroki wachlarz różnych wersji? Sekretem są ograniczenia narzucone przez producenta w oprogramowaniu sterującym silnikiem i podzespołami pojazdu.

Co zatem kupuje nabywca? Samochód? Czy może raczej po prostu jakąś część jego funkcji, okrojoną w stosunku do rzeczywistych możliwości i sprzedawaną w pakiecie przez producenta? Niedawno pisał o tym Złomnik:

*Już parę lat temu okazało się sensacją, że nawet najprostszy model z grupy VW i z silnikiem TDI ma w komputerze funkcję tempomatu oraz wyświetlania średniego spalania, wystarczy podmienić zegary i manetkę kierunkowskazów oraz przeprogramować to i owo. Ten trend będzie się nasilał.

(…) na większą skalę nie opłaca się np. produkować dwóch rodzajów foteli do Fiesty: z podgrzewaniem i bez. Taniej jest robić tylko jeden rodzaj z wbudowaną już matą grzewczą, a wystąpienie tego elementu wyposażenia zabezpieczyć elektronicznie.*

Rzecz jasna nie dotyczy to tylko samochodów. Wystarczy choćby wspomnieć o procesorach, w których dostępna jest tylko część rdzeni, bo producentowi bardziej opłaca się wytwarzać jeden model i różnicować go później na wersje tańsze i droższe poprzez blokadę części funkcji.

Krótko mówiąc: wygląda na to, że nadchodzą czasy, w których coraz rzadziej będziemy płacić po prostu za przedmiot. Zapłacimy za to za możliwości, jakie oferuje, i prawo do korzystania z nich.

Pół biedy, jeśli (jak w przypadku podzespołów komputerowych) dostajemy po prostu to, za co zapłaciliśmy. A do tego bonus w postaci sprzętu, który jeżeli nam się poszczęści, może nawet uda się odblokować. Gorzej, jeśli (jak w przypadku Renaulta Zoe) producent przez cały czas zachowuje kontrolę nad przedmiotem, który na pozór należy do nas. I może zrobić z nim to, co konstruktorzy wspomnianego na początku krzesła z DRM-em.

DRM Chair

Zazwyczaj gdy piszę o jakichś nowych technologicznych ciekawostkach, jestem pełen entuzjazmu. Jestem nawet w stanie zaakceptować fakt, że Tesco będzie skanować moją twarz, Google czytać maile, a Facebook śledzić ruchy mojego kursora. Nie twierdzę, że mi się to podoba, ale jest to cena, jaką płacę za wygodę. I zazwyczaj jestem gotów tę cenę zapłacić.

Może jestem pesymistą, ale oczami wyobraźni widzę niedaleką przyszłość, w której przeciętny człowiek może sobie pozwolić jedynie na wypożyczenie przedmiotów. Te z DRM-em są stosunkowo tanie i powszechnie dostępne, ale na prawdziwą własność stać jedynie promil najbogatszych. Bo własność staje się luksusem, o którym zwykli ludzie mogą tylko pomarzyć.

I wiecie co? Wcale mi się taki świat nie podoba. A jednocześnie jestem coraz bardziej przekonany, że właśnie w tę stronę zmierzamy.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.