Krzesło z DRM – usiądziesz na nim tylko osiem razy
Coraz rzadziej kupujemy coś na własność – na popularności zyskuje model, w którym płacąc, nabywamy nie przedmiot, ale prawa do korzystania z oferowanej przez niego funkcji. Rozwiązania, powszechne zwłaszcza w przypadku działających w chmurze aplikacji czy cyfrowej sprzedaży gier, można również wdrożyć w fizycznych przedmiotach. Na przykład w krześle.
03.03.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:23
Coraz rzadziej kupujemy coś na własność – na popularności zyskuje model, w którym płacąc, nabywamy nie przedmiot, ale prawa do korzystania z oferowanej przez niego funkcji. Rozwiązania, powszechne zwłaszcza w przypadku działających w chmurze aplikacji czy cyfrowej sprzedaży gier, można również wdrożyć w fizycznych przedmiotach. Na przykład w krześle.
Planowane starzenie produktów to temat, wywołujący od dawna wiele kontrowersji. Urządzenia, konstruowane w taki sposób, by po określonym czasie zepsuć się i wymusić kupno nowego sprzętu to dla jednych dowód spisku producentów, dla innych przykład nieuczciwych praktyk, a dla jeszcze innych motor postępu, pozwalający na wprowadzenia na rynek coraz doskonalszych sprzętów.
Temat nie jest nowy – pojawił się kilkadziesiąt lat temu wraz z opisywanym przez Mariusza spiskiem żarówkowym, a o praktykach producentów, zachęcających nas do nieustannych zakupów pisałem m.in. w artykule „Wolny wybór czy przymus? Czy producenci zmuszają nas do kupowania?”. Planowane starzenie produktów to jednak tylko jedna strona medalu.
Drugą jest coraz powszechniejsze zjawisko licencjonowania usług, gdy nie kupujemy czegoś na własność, ale nabywamy prawa do korzystania. Choć w potocznym rozumieniu płacimy za grę, to w rzeczywistości nie kupujemy gry, ale prawo do grania. Z punktu widzenia użytkownika, który chce tylko spędzić kilka miłych chwil nie ma to znaczenia, jednak problem pojawia się choćby przy próbie odsprzedaży ukończonej gry.
Zostawmy jednak na boku rynek cyfrowych produktów – różnego rodzaju ograniczenia są jego integralną częścią, a symbolem tych najgłupszych i najbardziej uciążliwych jest niesławny mechanizm DRM (Digital Rights Management), który w praktyce sprowadzał się do gnębienia legalnych nabywców np. cyfrowej muzyki.
To, co normalne w cyfrowym świecie nie jest jednak – na szczęście – normą wśród fizycznych przedmiotów. Choć pojawiają się zwiastuny zmian (jak np. praktyki koncernu Monsanto), to zazwyczaj kupując jakiś przedmiot, stajemy się jego właścicielami i możemy z niego korzystać w dowolny sposób.
A gdyby było inaczej? Próbę odpowiedzi na to pytanie podjęła grupa studentów Uniwersytetu Sztuki i Designu ECAL. Efektem ich pracy jest DRM Chair – krzesło, na którym można usiąść tylko osiem razy. Zamontowane w nim czujniki odnotowują, ile razy skorzystano z mebla, a po przekroczeniu zaplanowanej wartości następuje stopienie połączeń poszczególnych części i autodestrukcja.
Choć DRM Chair to tylko instalacja artystyczna, to całkiem trafnie wskazuje, jak może wyglądać przyszłość, gdzie zamiast kupować przedmioty, będziemy jedynie nabywać prawo do oferowanych przez nie funkcji. Wizja wydaje się trochę przerażająca, ale czy mamy pewność, że świat przyszłości, w którym wszystko zostało opatentowane nie będzie działał właśnie według takich zasad?