Poprawiamy Tolkiena, czyli co elfica może zrobić z krasnoludem?

Poprawiamy Tolkiena, czyli co elfica może zrobić z krasnoludem?30.12.2013 12:44
„Hobbit: Pustkowie Smauga”

Peter Jackson doskonale wie, że w każdym z nas siedzi inżynier Mamoń. Nic zatem dziwnego, że „Hobbit: Pustkowie Smauga” to dzieło doskonale przewidywalne, choć nieco odbiegające od literackiego pierwowzoru. W tym miejscu pojawia się pytanie: czy Tolkiena można poprawiać? I czy wyjdzie mu to na dobre?

TL;DR:

Rok temu miałem przyjemność pomarudzić na pierwszą część „Hobbita”. Narzekałem wówczas nie tyle na sam film, co na opóźnienie, z jakim w porównaniu z krajami poważnie traktowanymi przez przemysł rozrywkowy dzieło Petera Jacksona trafiło do polskich kin („Nie tylko „Hobbit”. Spóźnione premiery i niedostępne usługi, czyli polska codzienność”).

W tej kwestii nic się nie zmieniło: zgodnie z tradycją tegoroczna polska premiera również musiała odczekać ponad trzy tygodnie. Tym razem nie mam jednak zamiaru na to narzekać. Dlaczego?

„Hobbit: Pustkowie Smauga”
„Hobbit: Pustkowie Smauga”

Myślę, że każdy z nas, idąc do kina na ekranizację mniej lub bardziej, ale jednak jakoś tam znanej powieści, ma w głowie wyobrażenie na jej temat. Pamiętając kinowego „Władcę Pierścieni”, można było przypuszczać, czym w przypadku „Hobbita” uraczy nas Peter Jackson, a po pierwszej części nowej trylogii na żadne wątpliwości nie było już miejsca.

„Hobbit: Pustkowie Smauga” nie był zatem dla mnie zaskoczeniem. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem. I z pewnością nie jest to powód do narzekań. Przez rok niecierpliwie oczekiwałem imponującego widowiska, świetnie animowanego smoka, wspaniałych plenerów i – ogólnie rzecz biorąc – przedniej rozrywki, będącej wypadkową geniuszu Tolkiena, umiejętności Jacksona i możliwości, jakie daje współczesna technologia.

The Hobbit: The Desolation of Smaug - HD Main Trailer - Official Warner Bros. UK

Nie zawiodłem się, jednak wychodząc z kina miałem mieszane uczucia. Dlaczego?

Nurtuje mnie pytanie, jak daleko filmowa adaptacja może modyfikować literacki oryginał? Gdzie kończy się ekranizacja znanej książki, a zaczyna film luźno nawiązujący do znanych z niej motywów?

W przypadku „Władcy Pierścieni” Peter Jackson miał ułatwione zadanie. Zasada była prosta: trzy tomy to trzy filmy pokazujące z grubsza to, co po wyrzuceniu licznych wątków i dopasowaniu całości do wymogów kina zawierał książkowy pierwowzór.

„Hobbit” stanowi trudniejsze wyzwanie. Nie mam zamiaru przyłączać się do chóru malkontentów narzekających, że druga tolkienowska trylogia zrobiona z jednotomowej powieści to ordynarny skok na kasę. Nie żałuję twórcom filmu – niech rozbiją Tolkiena i na 10 części i zarobią na nim krocie, byle tylko dostarczyli godziwą rozrywkę, w którą warto zainwestować równowartość kinowego biletu.

Sedno tkwi jednak w czym innym: jak bardzo można zmodyfikować oryginalną opowieść, by pozbawić ją piętna epoki i schlebiając współczesnym gustom, zdobyć uznanie jak najszerszego audytorium?

Świetnym przykładem takiego zabiegu są działania różnych idiotów, którzy w imię walki z paleniem usiłują cenzurować kręcone przed laty filmy, nie wykluczając – jak choćby brytyjski Ofcom – kreskówek czy nawet przedstawień z palącym jak smok Churchillem.

„Hobbit: Pustkowie Smauga”
„Hobbit: Pustkowie Smauga”

Ta sama maniera skaziła również film Petera Jacksona. I nie chodzi tu zakaz palenia, bo hobbici nie stronili przecież od fajkowego ziela, ale o graną przez Evangeline Lilly elfkę Tauriel. Ktoś wpadł bowiem na pomysł, że w literackim oryginale brakuje silnej, wyrazistej postaci kobiecej i że Tolkiena należy poprawić.

Sam fakt wprowadzenia nowej postaci nie jest jeszcze niczym strasznym. Problem w tym, że zrobiono to zupełnie bez polotu i Tauriel na ekranie bardziej irytuje (choć Evangeline Lilly to przecież przyjemny dla oka widok), niż wprowadza ożywczy ferment. A na dodatek, o zgrozo, zamiast robić maślane oczy do Legolasa, marzy o mezaliansie z krasnoludem.

Tak! Jakiś geniusz wpadł na pomysł, by uwspółcześnić Tolkiena wątkiem godnym Romea i Julii. Wprawdzie w szekspirowskim wydaniu jest to jedna z najlepszych historii miłosnych, jakie kiedykolwiek napisano, ale po przeniesieniu do Śródziemia nudzi i razi, zaprzeczając realiom oryginału.

„Hobbit: Pustkowie Smauga”
„Hobbit: Pustkowie Smauga”

Nie mam nic przeciwko twórczym modyfikacjom. Książka i film na jej podstawie to przecież dwa różne dzieła, a ja nie jestem ortodoksem, dla którego wprowadzenie nowej postaci czy wątku to profanacja i powód do narzekań. Oczekuję jednak, że dokonując takiego zabiegu, zrobi się to z głową, aby nie zaszkodzić oryginalnej historii.

I choć „Hobbit: Pustkowie Smauga” jest moim zdaniem bardzo dobrym filmem, który przy okazji gorąco polecam, to końcowy wniosek jest dla mnie jednoznaczny. Gdyby poprawianie Tolkiena było takie proste, to obecnie zachwycalibyśmy się niezliczonymi modyfikacjami „Władcy Pierścieni”, „Hobbita” czy „Silmarillionu”.

Nie zachwycamy się? No cóż, John Ronald Reuel Tolkien był jednak tylko jeden i poprawiając go, można oryginalnej historii raczej zaszkodzić, niż pomóc.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.