"Zabiliście mnie, dranie!" Kosmonauta Władimir Komarow wiedział, że został wysłany na śmierć

"Zabiliście mnie, dranie!" Kosmonauta Władimir Komarow wiedział, że został wysłany na śmierć23.04.2019 13:16
Statek kosmiczny Sojuz
Źródło zdjęć: © BestWallpapers

Gdy spadochrony są splątane, a Ziemia zbliża się z prędkością 50 metrów na sekundę, finał kosmicznej misji może być tylko jeden. Przed laty radzieckie władze wysłały na orbitę kosmonautę, choć statek Sojuz 1 nie był jeszcze dopracowany.

Ryzyko od zawsze towarzyszyło branży lotów kosmicznych. Niedawna katastrofa statku Dragon tylko to potwierdza. Fakt, że na jego pokładzie nie było załogi jest zarazem dowodem na to, że ryzyko – choć istnieje – jest skutecznie eliminowane dzięki drobiazgowym, czasochłonnym testom i rygorystycznym procedurom.

Przed laty konstruktorzy działali pod większą presją. Gdy o pierwszeństwo w kosmosie rywalizowały Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, stawką było nie tylko powodzenie misji, ale również bezcenny prestiż. Nic dziwnego, że ginęli ludzie.

Dziwić może raczej fakt, że według oficjalnych danych zginęło ich tak niewielu.

Spalony moduł dowodzenia Apollo 1 podczas badań po wypadku, Źródło zdjęć: © Smartage
Spalony moduł dowodzenia Apollo 1 podczas badań po wypadku
Źródło zdjęć: © Smartage

Amerykanie płoną w Apollo 1

Jednym z nich był Władimir Komarow, którego feralna misja rozpoczęła się dokładnie 52 lata temu, 23 kwietnia 1967 roku. Przygotowując się do niej, radzieccy decydenci pamiętali o niedawnej tragedii, jaka spotkała Amerykanów – podczas przygotowań do misji Apollo 1 zginęło trzech amerykańskich astronautów.

Radzieckie plany były bardzo ambitne. Początkowo zakładano, że w misji, otwierającej załogowy program Sojuz, wezmą udział aż dwie załogi i dwa statki kosmiczne, które połączą się na orbicie. Plan ten został zmodyfikowany – ograniczono go do samotnego lotu, jaki w kapsule Sojuz 1 miał wykonać jeden kosmonauta.

Sojuz 1, czyli kosmiczny nielot

Problem polegał na tym, że dotychczasowe – bezzałogowe – próby kapsuły nie skłaniały do optymizmu. Wszystkie trzy testowe loty przebiegały z różnymi kłopotami: od rozhermetyzowania po eksplozję rakiety, co w każdym przypadku oznaczałoby śmierć załogi.

Naciski polityczne były jednak bardzo mocne. Decydowała chęć podkreślenia dominacji w kosmicznym wyścigu, wymownej zwłaszcza w kontekście niedawnej tragedii Apollo 1.

Model Sojuza 1, Źródło zdjęć: © Vintage Space
Model Sojuza 1
Źródło zdjęć: © Vintage Space

Dlatego, choć zdawano sobie sprawę, że Sojuz nie jest jeszcze dopracowany, zapadła decyzja, by na jego pokładzie wysłać człowieka w kosmos jak najszybciej. Do misji wyznaczono Władimira Komarowa.

Wybór nie był przypadkowy – kosmonauta miał już za sobą jeden lot kosmiczny na pokładzie statku Woschod, a do tego był inżynierem. Wśród kosmonautów, rekrutowanych głównie z grona pilotów wojskowych, była to rzadkość. Techniczna wiedza Komarowa i jego doświadczenie miały dopomóc w przypadku prognozowanych problemów podczas misji.

To nie tak miało być

Te – zgodnie z przewidywaniami – występowały już od początku misji. Sojuz 1 miał problemy z zasilaniem i łącznością. Szwankowała również klimatyzacja, więc otrzymany po upływie doby rozkaz powrotu na Ziemię mógł dla umęczonego walką z usterkami Komarowa wydawać się wybawieniem.

Niestety, był zwiastunem nowych problemów.

Władimir Komarow, Źródło zdjęć: © domena publiczna
Władimir Komarow
Źródło zdjęć: © domena publiczna

Awarie chodzą stadami

Powrót – podobnie jak cała misja – przebiegał z problemami. Zawiódł system hamowania i zamiast planowanych przeciążeń, sięgających 4 g, kosmonauta musiał znieść przeciążenia dwukrotnie większe, które u większości ludzi powodowałyby utratę przytomności.

Mimo problemów statek kosmiczny przedarł się w jednym kawałku przez atmosferę, z wciąż żywym kosmonautą na pokładzie. Było to wyłączną zasługą Komarowa - mimo licznych awarii i braku energii, kosmonauta sterując ręcznie, perfekcyjnie wykonał potrzebne manewry. Wtedy zawiódł kolejny system – spadochron hamujący. Zapasowy również nie rozwinął się prawidłowo i Sojuz podążał ku Ziemi, pokonując 50 metrów na sekundę.

Kosmonauta nie miał szans na przeżycie. Co gorsza, do końca zdawał sobie z tego sprawę, w przeciwieństwie do personelu, zgromadzonego w centrum kontroli misji. Tam, po udanym wejściu Sojuza w atmosferę i - planowej - utracie łączności, zapanowało odprężenie. Najtrudniejsze etapy misji były już przecież zakończone, a Komarow wbrew wszelkim przeciwnościom dokonał niemożliwego.

Statek kosmiczny Sojuz TMA-7, Źródło zdjęć: © domena publiczna
Statek kosmiczny Sojuz TMA-7
Źródło zdjęć: © domena publiczna

Ponad 140 misji bez śmiertelnego wypadku

  • Zabiliście mnie, dranie! – miał podobno krzyknąć krótko przed śmiercią, co rzecz jasna nie zostało nigdy upublicznione przez Związek Radziecki, ale rzekomo zostało zarejestrowane przez amerykańskie stacje nasłuchowe. Chwilę po tym Sojuz z dużą prędkością uderzył o ziemię, a jakby tego było mało, na koniec tragicznej misji jeszcze się zapalił.

Nawet, jeśli ostatnie słowa kosmonauty (przytoczone w książce "Gwiezdny bohater") zostały wymyślone na potrzeby propagandowego starcia z czasów zimnej wojny, nie ulega wątpliwości, że Komarow został wysłany na misję o ogromnym stopniu ryzyka. Poniósł śmierć, której – być może – dałoby się uniknąć, gdyby poświęcić nieco więcej czasu na dopracowanie Sojuza.

Ofiara Władimira Komarowa nie poszła jednak na marne. Dzięki przeanalizowaniu problemów, jakie wystąpiły podczas misji, radziecki statek kosmiczny został przekonstruowany, a jego kolejne modele są ciągle udoskonalane i rozwijane. W późniejszym czasie doszło do jeszcze jednej tragedii z udziałem Sojuza - podczas misji Sojuz-11 kapsuła rozhermetyzowała się, co spowodowało śmierć załogi. Od tamtego czasu kosmonauci na czas startu i lądowania zakładają skafandry kosmiczne. Od 1971 roku – mimo ponad 140 załogowych misji – w Sojuzach nie zginął ani jeden człowiek.

A co z innymi ofiarami programów kosmicznych? O astronautach i kosmonautach, którzy ginęli w imię postępu przeczytacie w artykule "Zaginieni kosmonauci: nieznani bohaterowie".

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.