Stare stacje nasłuchowe. Gdy nie było radarów, samoloty wykrywano słuchem
Jak wykryć nadlatujący, niewidoczny samolot, gdy nie mamy radaru? Konstruktorzy z dawnych lat mieli na to sposób: wykrywacze akustyczne. Czyli gigantyczne uszy, którymi nasłuchiwano, czy gdzieś za chmurami nie nadlatuje powietrzny intruz.
03.01.2019 | aktual.: 09.03.2022 10:30
Pionierski etap rozwoju lotnictwa to czas, gdy na niebie zaroiło się od niezwykłych konstrukcji. W powietrze wznosiły się m.in. tak dziwaczne maszyny, jak latająca wanna Gustave’a Albina Whiteheada, czy przypominające latającą kamienicę hydroplan Caproni Ca.60 Transaero.
Wraz z rosnącą popularnością samolotów i coraz skuteczniejszymi próbami ich militarnego zastosowania, paląca stawała się potrzeba zorganizowania skutecznej obrony przeciwlotniczej. Ta nie mogła istnieć bez systemu wykrywania samolotów. Tylko jak wykryć z ziemi maszynę, poruszającą się nieraz wysoko, za osłoną chmur?
Jak wykryć samolot?
Rozwiązaniem, opracowanym i wdrożonym niezależnie w wielu krajach, okazały się różne aparaty nasłuchowe. Urządzenia te – od małych, zakładanych na głowę pojedynczego żołnierza "uszu" po wielkie, stacjonarne stacje nasłuchu - wyglądały bardzo osobliwie, jednak pozwalały wykryć nadlatujące samoloty ze znacznej odległości.
Poprzednicy radaru
Prekursorem takich działań był m.in. William Sansome Tucker, z którego inicjatywy w latach 20. i 30. XX wieku na wybrzeżu Wielkiej Brytanii wzniesiono tzw. zwierciadła akustyczne. Pozostałości tych instalacji można do dzisiaj oglądać m.in. w byłej bazie RAF-u, Denge, gdzie wzniesiono z betonu wielkie, kilkudziesięciometrowe instalacje wczesnego wykrywania samolotów.
Podobne rozwiązania, z mniejszym lub większym rozmachem, stosowano również w innych krajach jako substytut lub – w późniejszym czasie – uzupełnienie radarów.
Dobrym przykładem jest opracowany w Stanach Zjednoczonych system nasłuchowy, którego projekt opublikowano w gazecie dla majsterkowiczów. To tanie i zbudowane z powszechnie dostępnych elementów (m.in. tuba gramofonu) urządzenie pozwalało na wykrywanie samolotów z odległości kilkunastu kilometrów.