Bose SoundLink Colour – zabierz muzykę w drogę [test]
Od dłuższego czasu Bose stara się zerwać z wizerunkiem marki dla przyprószonych siwizną prezesów i emerytowanych właścicieli Porsche. W rezultacie do oferty producenta trafiają produkty, które może nie przyciągają młodych ludzi cenami, ale funkcjonalnością i ciekawą stylistyką owszem. Jednym z tych, które mają szansę przypaść do gustu wnukom żelaznego elektoratu marki jest przenośny głośnik Bose SoundLink Colour.
Połączenie tradycji i nowoczesności
Bose SoundLink Colour to głośnik, który bez wątpienia wygląda tak, jak wymaga tego grupa docelowa, czyli ludzie młodzi. Konstrukcja przypominająca kształtem małą poduszeczkę, prezentuje się nowocześnie, jest kompaktowa i dostępna w kilku ciekawych kolorach, m.in. miętowym, czerwonym, białym czy niebieskim, który trafił do naszej redakcji. Obudowa jest wykonana z tworzyw sztucznych i gumy. Te jednak są bardzo dobrego gatunku, dzięki czemu, w połączeniu ze wzorowym spasowaniem, całość sprawia bardzo dobre wrażenie i pozwala choć na chwilę zapomnieć o tym, że w portfelu ubyło blisko 600 zł… Tak, ten ważący pół kilograma głośnik o wymiarach 13,4 x 12,8 x 5,3 cm jest wyceniony na 579 zł. Tanio więc nie jest.
Co więcej trudno w jego stylistyce doszukać się korzeni marki, stylistyki, do której zostaliśmy przyzwyczajeni. W zasadzie gdyby nie logo Bose, równie dobrze można by było pomyśleć, że to Logitech, Creative czy Philips. Cóż, podążanie za designerskimi trendami to najprawdopodobniej cena, jaką trzeba zapłacić za dotarcie do nowej, młodej i dynamicznej, grupy docelowej. Co nie zmienia faktu, że Bose SoundLink Colour jest konstrukcją zdecydowanie miłą dla oka, którą śmiało można postawić w nowoczesnym salonie, sypialni czy aneksie kuchennym. Tyle tylko, że jej wzornictwo nie będzie współgrać z ponadczasową, klasyczną elegancją sprzętów Bose, adresowanych do dojrzalszej i bez wątpienia zamożniejszej klienteli.
Wnętrze mobilnego głośnika Bose SoundLink Colour prezentuje natomiast zgoła inne, można by rzec, tradycyjne podejście. Poza modułem Bluetooth, wbudowanym akumulatorem i wyprowadzonymi gniazdami AUX IN i micro-USB (do ładowania) oraz głośnikami, nie ma praktycznie nic, czego w 2015 roku można by się spodziewać. I nie mówię tu o module WiFi, którego obecność na pewno by nie zawadziła, lecz chociażby o NFC ułatwiającym parowanie urządzeń. Fakt, że iPhone’y takowego nie posiadają, ale to nie oznacza, że jest to zbędny element w czasach, gdy u konkurencji jest to praktycznie standard i znacząco ułatwia on życie. Na szczęście Bose SoundLink Colour może być jednocześnie sparowany nawet z 8 urządzeniami.
Bose SoundLink Colour na co dzień
Bose SoundLink Colour to głośnik idealny dla osób aktywnych, które nie mogą usiedzieć w miejscu. Jest poręczny i lekki, doskonale leży w dłoni i mieści się niemal wszędzie, dzięki czemu można go mieć zawsze przy sobie. Solidna konstrukcja bez problemu wytrzymuje trudy podróży na dnie opasłego plecaka i jest dodatkowo praktyczna. Wbudowany akumulator wystarcza na deklarowane 8 godzin pracy. Zasięg również pokrywa się z katalogowym – w większości przypadków 9 metrów nie jest problemem. Co więcej w miejscach, gdzie zakłóceń jest niewiele (np. na otwartych przestrzeniach), można się oddalić od głośnika nawet na 15 metrów.
Obsługa przy pomocy pokrytego gumą panelu sterowania, składającego się z kilku wypukłych, czytelnie oznaczonych i miłych w dotyku przycisków, który umiejscowiono na górnej pokrywie jest prosta i intuicyjna. Orientację w sytuacji ułatwiają dodatkowo diody znajdujące się nad przyciskiem zasilania (bateria obrazująca stan naładowania) oraz AUX IN i Bluetooth. Sprzęt szybko reaguje na polecenia, nie ma problemów z parowaniem, przerzucaniem utworów czy płynną regulacją głośności. Cała konstrukcja jest dobrze wyważona i dociążona. W rezultacie, mimo niewielkiej wagi, Bose SoundLink Colour smagany silnymi podmuchami wiatru nie przewraca się.
Obsługę głośnika ma ułatwiać syntezator mowy, recytujący komunikaty w kilku językach. Dla własnego dobra zalecam jednak albo wyłączenie go, albo pozostanie przy wersji angielskiej. Polski lektor jest nieprzyjemny w odbiorze, brzmi sztywno i niezbyt wyraźnie, a na domiar złego usilnie stara się wszystko spolszczać. Efekt jest, jak można się domyślić, przeciętny. Sporo ciepłych słów można powiedzieć natomiast o brzmieniu. Jest ono charakterystyczne dla Bose, stosunkowo ciepłe i zdecydowanie więcej w nim basu niż górnych rejestrów. Oczywiście z racji niewielkich rozmiarów nie należy nastawiać się na potężne, mięsiste uderzenia.
Basy jednak są i to całkiem wyraźne i nieźle kontrolowane – nie przesłaniają pozostałej części pasma, nie dudnią i nie charczą. Średnica i wokale również są nieźle odwzorowane, aczkolwiek daje się wyczuć w brzmieniu pewną twardość. Brakuje też głębi i dynamiki, co przy tym formacie nie powinno dziwić. Najsłabiej Bose SoundLink Colour wypada w kwestii odwzorowania górnej części pasma. Tony wysokie są wycofane i rozmyte, niekiedy trudno je wychwycić. Zdecydowanie brakuje przejrzystości i analityczności. Oczywiście nie ma też co liczyć na stereofonię – nie w głośniczku o szerokości kilkunastu centymetrów. Co nie oznacza, że maleństwo od Bose brzmi źle.
Powiem więcej, Bose SoundLink Colour gra nad wyraz dobrze, jak na mobilny głośnik, który niemal mieści się w kieszeni. Mocy nie brakuje, a brzmienie jest przyjemne w odbiorze i prezentuje naprawdę dobry poziom. Poziom, który jest więcej niż zadowalający w odniesieniu do urządzenia, które ma pełnić funkcję czysto rozrywkową, towarzyszyć nam na co dzień i uprzyjemniać wykonywane czynności tworząc przyjemne w odbiorze tło. To nie jest element domowego systemu HiFi, lecz sprzęt pozwalający zabrać swoją muzykę w drogę, po prostu wrzucając go do torby lub plecaka. I w takich zastosowaniach wypada on bardzo dobrze.
Muzyka na wynos
Bose SoundLink Colour to ciekawa propozycja dla tych, którzy często się przemieszczają, chcą słuchać muzyki w dowolnym miejscu i nie przejmować się kablami. Głośnik jest poręczny, solidnie wykonany i bajecznie prosty w obsłudze. Na jednym ładowaniu bez problemu wytrzymuje cały dzień, nie trzeba się z nim cackać, a do tego gra naprawdę dobrze, jak na sprzęt o tak kompaktowych rozmiarach. Kosztuje co prawda ponad 500 zł, ale… równorzędna konkurencja ceni się równie wysoko. W zasadzie za wyjątkiem braku modułu NFC, który mógłby ułatwić parowanie, innych wad lub braków nie doszukałem się. W związku z tym z czystym sumieniem polecam!