Canal+ w internecie. Wreszcie. Ale cena nieprzyjemnie zaskakuje
Czekaliśmy długo - w końcu Canal+ zdecydował się oderwać swoje kanały od tradycyjnej oferty kablowej i satelitarnej. Filmowe i sportowe stacje da się oglądać przez internet, ale cena pakietów każe się zastanowić, czy na taki ruch nie jest za późno.
Canal+ wcześniej był dostępny w internecie za sprawą platformy nc+Go, ale takie rozwiązanie miało istotną wadę: przygotowano je z myślą o istniejących abonentach. Jeżeli ktoś nie chciał podpisywać umowy, serwis i aplikacja nie były dla niego. Sytuację zmienia nowa usługa.
Najważniejsza informacja dotycząca internetowego Canal+ to cena. Do wyboru mamy kilka pakietów. Najbardziej interesujący dla większości potencjalnych użytkowników wydaje się być zestaw filmowy. Kosztuje miesięcznie 50 zł.
To niemal tyle samo, co najdroższa abonamentowa wersja Netfliksa - ale w jej skład wchodzi też dostęp do oferty HBO Go. Normalnie za dostęp do HBO Go płacimy 25 zł miesięcznie. Z prostej kalkulacji wynika, że same stacje z Canal+ wyceniono tu również na 25 zł.
Jest jeszcze pakiet sportowy, dający dostęp do kanałów C+ Sport oraz oferty Eleven. I znowu to łączony z C+ zestaw - kosztuje 50 zł. Możliwość oglądania Ekstraklasy czy ligi angielskiej w sieci zdecydowanie wyróżnia tę ofertę spośród innych streamingów.
Paweł Hekman: alternatywa dla kablówki albo telewizji satelitarnej, a nie realna konkurencja dla Netfliksa
Siłą napędową propozycji Canal+ jest dostęp do telewizji na żywo (TVN24) i sport, a w szczególności piłka nożna. W pakiecie znajdziemy prawie wszystkie najważniejsze ligi. Do szczęścia brakuje jedynie Ligi Mistrzów i Ligi Europy (prawa do obu posiada Polsat). Chętnych nie zabraknie również na żużel czy koszykówkę w najlepszym wydaniu. Bardzo cieszy multiview, która da możliwość oglądania kilku meczów jednocześnie.
Razem albo wcale
Ale jest jeden haczyk - pakiety nie są od siebie odseparowane.
Dlaczego to problem? Załóżmy, że ktoś chce kupić pakiet filmowy lub sportowy, ale ma już HBO Go czy też płatne kanały Eleven. Teoretycznie żaden kłopot - wystarczy zrezygnować z indywidualnego opłacania i połączyć to w jeden rachunek, wybierając ofertę Canal+ w internecie.
Tyle że nie każdy będzie chciał na to pójść. Na przykład ja oglądam HBO Go na PlayStation 4, dzięki dedykowanej aplikacji. Tej, przynajmniej na razie, usługa C+ nie ma.
Z CANAL+ można skorzystać przez przeglądarkę internetową, aplikację mobilną na iOS i Android, aplikację w telewizorze z systemem Android TV oraz przez Apple TV. Dodatkowo produkt wspiera technologię AirPlay oraz Google Cast, co pozwala na wygodnie przesyłanie obrazu z urządzenia mobilnego na telewizor.
Podobnie jest z Eleven. Oglądam kanały sportowe dzięki WP Pilot, z którego nie chcę rezygnować. Zatem przez to, że nadawca nie uwolnił samych kanałów C+, zainteresowani ofertą Canal+ w internecie zmuszeni są do kalkulacji. Co się opłaca, gdzie co mogę oglądać, na czym będzie wygodniej i korzystniej.
Lepiej późno niż wcale? Niby tak, ale...
Canal+ w internecie pada więc ofiarą tego, że usługa weszła na rynek zdecydowanie zbyt późno. Konkurencja zdążyła przyzwyczaić się do siebie. Czasu się nie cofnie, ale nikt w C+ nie do końca pomyślał, jak ułatwić przejście tym, którzy korzystają z ofert innych usługodawców. Nie jest do komfortowe z punktu wygody, a przecież do tego przyzwyczaiły nas platformy VOD.
Szkoda, bo przecież filmowa oferta Canal+ jest naprawdę bogata. Tylko w ostatni weekend do kolekcji dołączył film Jima Jarmuscha "Truposze nie umierają", wcześniej pojawiło się "Boże ciało" czy choćby "Faworyta".
Być może w C+ doszli do wniosku, że widownia HBO Go w Polsce nie jest na tyle duża, żeby próbować do niej się dostosować - według badania Gemiusa to 1,7 mln realnych użytkowników Gemiusa - ale to i tak strata. Z drugiej strony można to jeszcze tłumaczyć tym, że C+ nie ma aż tak bogatej serialowej oferty jak HBO Go. Ale wyboru nie ma i to zdecydowanie przeszkadza.
Canal+ zapowiada, że w planach są oferty promocyjne dla osób, które będą łączyć pakiety. Te mają pojawić się niebawem po starcie. Być może więc C+ w internecie bardziej zacznie się opłacać. Łączony zestaw może być konieczny, by wypromować pozostałe pakiety - Fun&Info(dostęp do takich kanałów jak TVN24, National Geographic, Paramount czy FOX) oraz Kids (m.in. Minimini+, Cartoon Network, Disney, Nickelodeon Play). Motorem napędowym mają być zapewne pakiety filmowe i sportowe.
Z drugiej strony trzeba liczyć się z dopłatami. A konkretnie będą musiały wziąć to pod uwagę te 30 proc. osób, które według C+ ma dostęp do telewizorów obsługujących wysoką rozdzielczość. Bowiem ci, którzy chcą oglądać treści 4K - jak zapowiada nadawca, będzie udostępniać na żywo i na żądanie treści z kanału CANAL+ 4K Ultra HD (na żywo i na żądanie) oraz inne treści w ramach VOD - dopłacą 10 zł. Na razie jednak 4K nie działa. Podobnie jak inna zapowiedź:
Tu jednak można usługę usprawiedliwić, bo rozgrywek sportowych nie ma, więc absencja jest zrozumiała.
Prawie jak beta
Mimo wszystko są dowody na to, że start Canal+ w internecie nie jest dopieszczony, jak mógłby być. Zwraca na to uwagę Bolesław Breczko, który również miał okazję testować usługę w wersji mobilnej.
Do samego działania serwisu nie mogę mieć jednak zastrzeżeń. Podczas moich testów działał bez zarzutów, bez zacięć - choć udostępniono mi usługę jeszcze przechodzącą testy, z mniejszą niż finalnie ofertą. Mam wrażenie, że nowy Canal+ w internecie funkcjonuje lepiej i jest bardziej przejrzysty niż nc+Go.
Trudno ocenić jednoznacznie nową internetową ofertę Canal+. Dobrze, że wreszcie nie potrzeba ani umowy, ani kablówki czy anteny, by móc oglądać filmowe kanały. Źle, bo usługa nie do końca dostosowana jest do osób, które korzystają z wielu serwisów VOD. Być może to celowy zabieg, mający przyciągnąć zupełnie nową widownię, przyzwyczajoną do telewizyjnych standarów. Tym bardziej że cechy znane z dekoderów - odtwarzanie wybranych programów z telewizji na żywo nawet do 14 dni wstecz, cofnięcie programu nadawanego na żywo i rozpoczęcie go od początku - również przeniesione zostaną w sieci.
Marzenie stało się rzeczywistością
Ferment na polskim rynku VOD musi jednak cieszyć. Wprawdzie zagraniczni giganci przypominają nam dawne czasy, kiedy patrzyły na Polskę jak na kraj trzeciego świata - w tym roku na pewno nie dostaniemy HBO Max, niewielkie szanse są na Disney+. Za to przebudzili się rodzimi nadawcy.
W końcu to nie tylko Canal+. Swoją wspólną platformę zapowiedzieli właściciele Ipli i player.pl, która ma koncentrować się na polskich produkcjach. Jest też WP Pilot, czyli aplikacja dająca dostęp do telewizji w sieci, ale także działająca ostatnio na zasadzie internetowego kina. Oferta jest coraz bogatsza, a osoby chcące oglądać coś w sieci nie muszą narzekać, że nie mają satelity czy kablówki. Jeszcze kilka lat temu było to wielkie marzenie. Dziś stało się rzeczywistością. W końcu.