Capcom nie traktuje pracowników dobrze, niewesoło jest robić przy grach
O Capcomie jest coraz głośniej nie tylko ze względu na dobre gry i skandaliczną politykę DLC, ale także ze względu na zachowania wobec pracowników. Po niedoszłym samobójstwie jednej z pracownic Dragon’s Dogma przyszedł czas na wywiad z jednym z ojców Street Fightera. Wywiad, który zdradza sporo.
12.06.2012 21:00
O Capcomie jest coraz głośniej nie tylko ze względu na dobre gry i skandaliczną politykę DLC, ale także ze względu na zachowania wobec pracowników. Po niedoszłym samobójstwie jednej z pracownic Dragon’s Dogma przyszedł czas na wywiad z jednym z ojców Street Fightera. Wywiad, który zdradza sporo.
Eurogamer zafundował świetny, długi i ciekawy wywiad z Yoshinori Ono – człowiekiem, który wskrzesił Street Fightera i w sumie przywrócił bijatyki do mainstreamu. I raczej długo już miejsca w Capcomie nie zagrzeje. Powód jest bardzo prosty – zamęczy się na śmierć, bo pobyt w szpitalu nie zwalnia pracownika z natłoku pracy, a świetne wyniki nie dają mu promocji, ale więcej dodatkowej roboty.
Streszczanie całego artykułu nie ma sensu – jest nad wyraz ciekawy i polecam go każdej osobie, której wydaje się, że praca nad grami wideo to wspaniała posada, gdzie gry same się kodują, producenci to najlepsi przyjaciele, a każdy z każdym rozmawia na równi. Nie, absolutnie nie – w wielu przypadkach to nieopłacane nadgodziny, chore wymagania i brak jakiejkolwiek etyki pracy.
Korporacyjna norma? Tak. Oczywiście nie twierdzę, że jest tragicznie i nie ma dobrych, miłych miejsc pracy w branży, bo są. Jednak wielu młodych ludzi w Polsce i na świecie ma o niej dziwne, wyidealizowane wyobrażenie i czeka tylko, aż producenci będą się zabijać o nich, bo oni lubią dużo grać w gry. Kariera Ono jest ciekawa, a wywiad (artykuł) na Eurogamerze jest doskonałym przykładem dobrego dziennikarstwa, na którego brak tak często się narzeka. Świetna lektura. Wywiad z Ono znajdziecie pod tym linkiem.
Kolesiostwo przeżera branżę, co pokazuje Capcom i nie tylko Capcom – polski rynek też jest pełen przekrętów, rozdawania gier przyjaciołom, recenzowania za kasę i nieuczciwych praktyk. Ale w sumie to temat na jakiś ciekawy artykuł, więc nie czas i miejsce. W końcu to za duży biznes, żeby nie było cwaniactwa i wyścigu szczurów.
Szkoda jedynie, że wszystko wskazuje na to, iż to ludzie, tacy jak Ono czy Shinji Mikami, potrzebują Capcomu do sprzedaży gier bardziej niż Capcom ich do produkcji. W końcu dobry PR opchnie wszystko, czego mieliśmy dowody przy znacznie gorszych od poprzedników Resident Evil 5 oraz Devil May Cry 4, tonie DLC, słabym Street Fighter x Tekken czy konwersjach na odwal się. Niemniej liczę, że Ono trafi do Platinum Games lub SEGI, bo pasowałby tam jak ulał.
Źródło: Eurogamer