Cyfrowa era wstrzymana. Dlaczego Xbox One miał mieć DRM, a PlayStation 4 nie?

Cyfrowa era wstrzymana. Dlaczego Xbox One miał mieć DRM, a PlayStation 4 nie?

Cyfrowa era wstrzymana. Dlaczego Xbox One miał mieć DRM, a PlayStation 4 nie?
Blomedia poleca
25.06.2013 15:00

Xbox One będzie inny, niż pierwotnie zapowiadano. DRM został wycofany, konsola nie musi logować się do sieci co 24 godziny, zniesiono blokadę regionalną. Ludzie są w szoku, internauci i Sony wynoszeni są pod niebiosa jako, Ci, którzy pokonali starego molocha, dziennikarze analizują, porównują. Okazuje się, że DRM nie był tak zły. Ogólnie szok i zamęt. Ja pytam się, dlaczego takie teksty pojawiają się dopiero teraz?

Xbox One będzie inny, niż pierwotnie zapowiadano. DRM został wycofany, konsola nie musi logować się do sieci co 24 godziny, zniesiono blokadę regionalną. Ludzie są w szoku, internauci i Sony wynoszeni są pod niebiosa jako, Ci, którzy pokonali starego molocha, dziennikarze analizują, porównują. Okazuje się, że DRM nie był tak zły. Ogólnie szok i zamęt. Ja pytam się, dlaczego takie teksty pojawiają się dopiero teraz?

Od pierwszego pokazu konsoli minął miesiąc, od z E3 kilkanaście dni, a dopiero teraz praktycznie po raz pierwszy polscy dziennikarze wzięli się za analizę materiałów, rozważanie tego co mogło zmienić na rynku wprowadzenie DRM, jak wygodnym rozwiązaniem mogło być udostępnianie gier.

Obraz

Do tej pory większość informacji wyglądała tak: „Xbox One jest do bani, ponieważ nie ma na niego gier” (chociaż powiedziano na pierwszej konferencji, że wszystkie gry zostaną zapowiedziane na E3) albo „gry z Xbox One były odpalone na PC!” (kogoś dziwi, że niedokończone gry z niedokończonych konsol były odpalane na devkitach?) lub „po cholerę ten Kinect?”.

Masa newsów, masa przepisywania, praktycznie zero analizy. Przez ten miesiąc nie dowiedziałem się z żadnego portalu dlaczego Microsoft zdecydował się na DRM, a dlaczego Sony nie. Jakie mogły być tego korzyści, a jakie wady. Większość newsów, niestety, opierała się na systemie "podaj dalej" – jeden portal napisał, więc my przepisujemy i podajemy dalej.

Według mnie Sony nie wprowadziło swojego DRM dlatego, że bardzo cenią sobie dobro graczy, ale dlatego, że po prostu ich na to nie stać. Firma od dawna przechodzi kryzys finansowy. Zmuszeni się do masowych zwolnień, zamykania oddziałów i produktów, sprzedawania swoich nieruchomości.

Biorąc to wszystko pod uwagę i ich doświadczenia z premierą PS3, dostaliśmy najbardziej bezpieczną finansowo konsolę, która po prostu musi się sprzedać.

Obraz

Microsoft natomiast chciał wprowadzić konsole w pełni cyfrową erę. Oczywiście – było to bardziej ryzykowne, ale Microsoft ma środki i możliwości aby tego dokonać – dlatego też bardzo żałuję, że zrezygnował z tej idei, ponieważ więcej byśmy na tym zyskali niż stracili.

DRM wprowadziłby kilka zmian, które na pewno znalazłyby uznanie fanów, o ile dobrze by to przedstawił zarówno Microsoft jak i dziennikarzw. Po pierwsze DRM w bardzo dużej mierze zlikwidowałby rynek wtórny, a co za tym idzie – studia zaczęłyby zarabiać.

Proszę, nie mówcie, że studia mają już dużo kasy, bo na naszych oczach co roku upada kolejne studio, które przegrało z rynkiem wtórnym – dla przykładu THQ. Producenci muszą dostać kasę za swoją pracę, przecież nad grami przez kilka lat pracuje setka osób, a to wszystko kosztuje.

Obraz

Przez rynek wtórny coraz częściej dostajemy same kontynuacje, na siłę wciskany multiplayer jak i masę DLC. Nowe IP w większości nie mają racji bytu i tylko w niewielu przypadkach są kontynuowane. Zauważcie jedno: najwięcej nowych IP ukazuje się w chwili wprowadzenia na rynek nowej konsoli, ponieważ, wtedy wydawcy mają pewną gwarancje, że ludzie sięgną po ich tytuł.

Takie tytuły jak Heavy Rain, czy Alan Wake, to typowy przykład gier, które słabo sprzedały się w sztukach, a, które królowały na rynku wtórnym. Na ich popularności nie zarobili twórcy, a takie sklepy jak Gamestop. Dlatego też wprowadzenie DRM pomogłoby twórcom, bo mieliby pewność, że kasa do niech wraca, a niestety żyjemy w takich czasach, w których jest ona potrzebna, aby móc działać dalej. Nie można zjeść ciastko i mieć ciastko.

Ktoś pewnie powie, że zakupiona gra to moja własność i mogę, tak jak z filmem, zrobić z nią to, co chcę. Z założenia może i tak, w praktyce porównanie nie ma kompletnie sensu, ponieważ największą kasę filmy zarabiają z wyświetleń w kinie, a nie z tego, że leżą na Twojej półce.

Obraz

Wprowadzony DRM sprawiłby, że wszystkie gry - tak jak w Steam - byłyby powiązane z naszym kontem. Wszystkie nasze gry po zainstalowaniu moglibyśmy odpalić bez płyty, a nawet z konsoli kolegi. Koniec gromadzenia masy płyt, wożenia tego z sobą, dbania o to.

Każdą grę moglibyśmy udostępnić dziesięciu znajomym drogą online. Nie wiem jak wy, ale moim zdaniem jest to o wiele wygodniejsze, niż jeżdżenie, umawianie się, spotykanie, aby pożyczyć grę. Posiadając wersję pudełkową możemy pożyczyć grę tylko jednej osobie i tylko ta osoba ma dostęp do tej gry.

Co się stanie, gdy nam przyjdzie ochota zagrać w tę pożyczoną grę? Niestety, ale musimy biec po nasz tytuł i znowu jeździć, umawiać się, spotykać. Masa zmarnowanego czasu. Tak wygodnego udostępniania gier nie posiada nawet Steam.

Obraz

Skoro już przy nim jesteśmy, masa osób mówiła, że wszelkie porównania ze Steam nie mają racji bytu, ponieważ ten jest tańszy i nie wymaga być online co 24 godziny. No, nie zgodzę się do końca (w kwestii online zgadzam się w pełni). Steam jest sklepem drogim, gdzie gry w dniu premiery kosztują po 50-60 euro, czyli tyle samo, ile nowe gry na Xbox One i PS4. To, co wyróżnia Steam, to częste i naprawdę fajne przeceny, ale dlaczego nie miało ich być na XO? Czy ktoś z góry powiedział „hej, u nas kupicie gry tylko za największą stawkę”? Nie, tak naprawdę wiele osób skrytykowało ten system sprzedaży gier, nim jeszcze wszedł w życie.

Właśnie dzięki DRM, Steam może pochwalić się takimi promocjami. Mogliśmy mieć to samo na konsolach. Mam prośbę, zadajcie sobie pytanie. Co wolicie bardziej – kupować nową grę w pudełku za 200 zł, a następnie sprzedawać ją ze stratą 80-100 zł (chociaż wcale nie minęło dużo czasu od premiery), aby kupić kolejną grę, czy może wolicie mieć tę grę i kupić kolejną drogą cyfrową za 100 zł? Moim zdaniem to drugie rozwiązanie jest bardziej kuszące.

Od cyfrowej sprzedaży gier nie ma odwrotu – czy to się Wam podoba czy nie, obecna generacja konsol jest ostatnią korzystającą z nośników danych.

Obraz

Jednym z wielu zarzutów jaki spadł na Xbox One jest fakt, że będzie sprzedawany z nowym Kinectem. Wiele osób (w tym i dziennikarze) pyta dlaczego wciskane jest im coś, czego nie chcą, argumentując to niechęcią do kontrolerów ruchowych jak i polityką ciągłego podpięcia Kinecta do konsoli. Powiem wam, dlaczego tak jest – aby zabić fragmentację rynku gier na XO. Teraz, za każdym razem, gdy zostanie sprzedana kolejna konsola, wydawcy gier dostaną jasną i klarowną wiadomość – Kinect jest w domach naszych graczy i możecie na niego tworzyć. Każde studio będzie mieć pewność, że mogą dodać komendy głosowe (jak np. w Skyrim, Mass Effect 3) lub gesty.

Powiecie – Sony też posiada taką kamerkę. Fakt, posiada, ale nie jest ona sprzedawana w zestawie. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, ile procent osób kupi tę kamerkę, a potem jaki procent osób będzie z niej korzystać? Być może teraz decyzja Sony wydaje się fajna, ale, gdy popatrzycie na nią z perspektywy kilkuletniej (a w przypadku konsol tak powinno być), dojdziecie do wniosku, że Sony może mieć z tym w przyszłości problem. Dlatego tak ważne jest aby od samego początku sprzedawać Kinecta. Inna sprawa, że jest on niezbędnym urządzeniem do wielu multimedialnych możliwości konsoli.

Obraz

Tak oto dochodzimy do multimedialnych możliwości konsoli. Pozwolicie, że podążę dalej tym wątkiem. Czy konsole służą do gier? Tak. Czy konsole mogą służyć dziś tylko do gier? Nie. Żyjemy w czasach ekosystemów. Jeden system, usługa musi napędzać drugi, bo zwiększa to zarówno możliwości jak i pieniądze płynące z usług. Producenci sprzętu muszą tworzyć wielozadaniowe urządzenia, aby być bardziej konkurencyjnym.

To, co kiedyś musieliśmy mieścić w dużej torbie, dziś mamy zamknięte w obudowie iPhone’a. Takiej rewolucji technologicznej potrzebują też nasze salony. Dziś możemy kupić telewizor z obsługą gestów i kamerą, do tego PS3 do gier i Apple TV do obsługi cyfrowych filmów, a równie dobrze możemy kupić Xbox One, który umożliwi nam to wszystko, kosztując przy tym o 1/3, 1/2 mniej.

Sam wygląd konsoli mówi jedno – postaw mnie w salonie pod swoim telewizorem. Czy naprawdę kogoś rzeczywiście boli fakt, że jego konsola będzie mogła więcej? Że będzie mógł ją częściej używać, nie tylko do grania? Przecież to w niczym nie ogranicza możliwości i zabawy płynącej z grania. Dlatego właśnie Microsoft poświęcił tyle czasu na pierwszej konferencji możliwościom multimedialnym. Chcą, by każdy z domowników znalazł coś dla siebie.

Obraz

Dla przykładu – moja Narzeczona nie przepada za grami, ale wiem, że z chęcią korzysta z możliwości multimedialnych, jakie oferuje konsola. Chętnie oglądamy poprzez nią ulubione programy czy filmy. Oboje znajdujemy coś dla siebie. Xbox One idzie właśnie tą drogą.

Sony, natomiast mocno skupia się na wiernych graczach zapewniając im jak najlepsze warunki. I zapominając, że hardcore’owi gracze, chociaż liczni, są małym wycinkiem całego rynku i trzeba tej reszcie też coś zaproponować.

Powoli kończę mój wywód, mam nadzieję, że wyjaśniłem i może przekonałem niejednego z Was, że XO ze swoją polityką nie był taki zły. Nie odpowiedziałem na wszystkie zarzuty, bo też nie na tym ten tekst miał polegać. Chciałem, chcę nadal, zwrócić Wam uwagę, na pracę naszych polskich redakcji. Wszystkie powyżej omawiane rzeczy, były wiadome od pierwszej zapowiedzi konsoli. Czy ktoś starał się Wam to przestawić, omówić, dodać coś od siebie? Śledzę namiętnie wszystkie newsy dotyczące XO, PS4 i szczerze mówiąc mało, kto przed decyzją o wycofaniu starał się odpowiedzieć na jakiekolwiek z tych zagadnień (wyjątki to m.in. Piotr Gnyp, Radek Zaleski).

Nagle, po zmianie polityki, jak grzyby po deszczu pojawiły się teksty, które ładne omówiły korzyści płynące z DRM lub nawet takie, które narzekały na zmianę polityki Microsoftu, bo przez to dostajemy znów dwie bliźniacze konsole. Drodzy dziennikarze – zdecydujcie się czy coś jest dobre, czy nie. Najlepiej, jeśli sami dojdziecie do wniosków, a nie dopiero po tweetach Cliffa Bleszinskiego, czy tekstach z Gizmodo.

Jestem tak samo, jak wielu waszych czytelników, sfrustrowany brakiem jakiejkolwiek inwencji twórczej. Co jest ważniejsze – ilość newsów, czy ich jakość?

Obraz

Definitywnie kończąc już ten wpis, chce powiedzieć, jakie oczekiwania mam wobec obecnej polityki Microsoftu. Przede wszystkim mam nadzieję, że od samego startu konsoli położą bardzo duży nacisk na dystrybucję sieciową gier, z DRM, promocjami i udostępnianiem gier na czele.

Obie firmy w tej chwili mają około 5-6 lat, aby przekonać graczy do dystrybucji sieciowej, która – jak wspomniałem, czy wam się to podoba, czy nie – jest przyszłością.

Nie może być tak że sklepy (jak GameStop), które żyją z prowizji, dyktują warunki.

Łukasz Stanek

Wpis pochodzi z prywatnego blogu Łukasza Stanka. Republikacja za zgodą autora.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)