Czołg przyszłości: pancerz nie będzie już potrzebny. DARPA wie, czym go zastąpić
Ponad wiek rozwoju broni pancernej to czas ciągłego wyścigu pomiędzy twórcami coraz doskonalszych pancerzy, a konstruktorami broni przeciwpancernej. Przez dziesięciolecia, gdy tylko pojawił się wyjątkowo odporny czołg, szybko tworzono broń, która mogła go zwalczać. DARPA (Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności) postanowiła przerwać to błędne koło i chce zbudować czołg bez pancerza. Co będzie go chronić?
24.08.2014 | aktual.: 24.08.2014 22:18
Coś przebija Abramsa na wylot
Rankiem, 28 sierpnia 2003 roku jedną z dróg, wiodących przez przedmieścia Bagdadu, wolno przemieszczały się dwa amerykańskie czołgi M1A1 Abrams. Gdy jeden z nich wjechał na pozostałości podmiejskiego bazaru, powietrzem wstrząsnął potężny wybuch.
Wystrzelony z zamaskowanego stanowiska pocisk przeciwpancerny trafił Abramsa w prawy, czwarty od przodu, człon fartucha ochraniającego układ jezdny i pancerz kadłuba. To, co się później stało było dla Amerykanów szokiem.
M1A1 Abrams waży około 65 ton. Tak wysoka masa wynika nie tylko z rozmiarów czołgu, ale przede wszystkim z jego osłony pancernej. Skomplikowany, wielowarstwowy pancerz Abramsa przez lata uważany był – nie bez powodu – za cud techniki, niewrażliwy na ostrzał ręcznych środków przeciwpancernych. Zasadzka, przygotowana przez Irakijczyków boleśnie zweryfikowała ten pogląd.
Jak się okazało, pocisk przebił na wylot boczny pancerz czołgu, wleciał do przedziału załogi nieco go demolując, a następnie… wyleciał z niego, przebijając pancerz z drugiej strony. Nieznany pocisk przeciwpancerny po prostu przebił Abramsa na wylot!
Załoga czołgu miała ogromne szczęście – mimo groźnie wyglądającej eksplozji odniosła tylko powierzchowne obrażenia, a późniejsze dochodzenie wykazało, że Irakijczycy prawdopodobnie użyli granatnika RPG-7WR. To jednak tylko przypuszczenia – wszelkie ślady na uszkodzonym Abramsie zostały zamaskowane, a miejsce potyczki starannie posprzątano, usuwając wszelkie wskazówki, które mogłyby zdradzić, czym skutecznie ostrzelano amerykański czołg.
Gruby pancerz to nie wszystko
Przypadek z Iraku dobitnie zweryfikował pogląd na temat skuteczności ochrony pancernej. Dziesiątki lat jej ewolucji sprawiły, że masa zachodnich czołgów zbliża się do 70 ton. Czołgi, wywodzące się z konstrukcji powstałych w Związku Radzieckim są zazwyczaj nieco lżejsze, ale zasady ich ochrony są te same: osłonić najbardziej wrażliwe elementy czołgu jak najpotężniejszym pancerzem.
I choć konstruktorzy czołgów stosują różne zabiegi, jak np. obniżanie ich wysokości, redukcja wydzielanego przez nie ciepła i hałasu czy dodatkowe osłanianie załogi np. czołgowym silnikiem (jak w izraelskich Merkavach), to najważniejszym elementem ochrony nadal pozostaje pancerz. Amerykańska Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (DARPA) postanowiła to zmienić.
Próby uzupełnienia pancernej ochrony za pomocą czegoś innego, niż grubszy czy bardziej wytrzymały pancerz trwają od lat. Przykładem jest pancerz reaktywny, czyli obłożenie czołgu kostkami z materiałem wybuchowym, który - detonując w momencie trafienia – zabezpiecza pancerz czołgu przed efektem działania przeciwpancernych pocisków kumulacyjnych.
Pancerz aktywny
Znacznie ciekawszym rozwiązaniem wydaje się jednak pancerz aktywny, czyli taki, który zwalcza nadlatujące pociski, nie dopuszczając do tego, by czołg został trafiony.
Rozwiązanie takie po raz pierwszy zastosowali Rosjanie, tworząc w latach 80. aktywny system ochrony Drozd, w który wyposażono czołgi T-55 piechoty morskiej. Drozd składał się z zasobnika z radarem oraz kilku antyrakiet, umieszczonych po obu stronach wieży czołgu. Po wykryciu przez radar nadlatującego pocisku system wystrzeliwał w jego stronę rakietę, której eksplozja była w stanie zneutralizować zagrożenie.
Arena Active Protection Armour in Slow Motion - 18000 FPS HD
Drozd miał jednak szereg ograniczeń – był w stanie reagować wyłącznie na wolniejsze pociski, jak te, wystrzeliwane z ręcznych granatników, a jego działanie było zabójcze dla wspierającej czołgi, własnej piechoty. W kolejnych latach pojawiły się doskonalsze, choć działające w podobny sposób rozwiązania, jak rosyjski system Arena, izraelski Trophy, ukraiński Zasłon czy niemiecki AMAP-ADS.
Niewidzialny czołg
DARPA postanowiła stworzyć coś zupełnie innego. Rozpoczęty przez Agencję projekt Ground X-Vehicle Technology (GXV-T) ma doprowadzić do budowy pojazdu pancernego nowej generacji, wzorowanego na samolotach stealth.
W rezultacie ma powstać pojazd o połowę lżejszy (niestety, nie bardzo wiadomo, od czego – DARPA nie podaje punktu odniesienia), dwukrotnie szybszy, wymagający o połowę mniejszej załogi i zdolny do poruszania się po 95 proc. terenów lądowych naszej planety.
Jego kluczowym atutem ma być nie zdolność do przetrwania trafienia, ale możliwość całkowicie skrytego działania – przeciwnik nie będzie w stanie zobaczyć czołgu (czy raczej pojazdu pancernego - na wizualizacjach ma podwozie kołowe) przyszłości ani wykryć go za pomocą radaru czy termowizora. Do tego, dzięki znacznej przewadze prędkości, nowy pojazd pancerny będzie miał możliwość, w zależności od sytuacji, zaangażowania się w walkę lub jej uniknięcia.
Obecnie brzmi to jak science-fiction, jednak wydaje się próbą znalezienia rozwiązania w sytuacji, gdy rozwój broni pancernej trafił w ślepy zaułek. Próbą wyjścia z niego są rozwijane w wielu krajach systemy aktywnej ochrony, ale może to właśnie DARPA ma rację? I zamiast zabezpieczać czołg przed trafieniem lepiej sprawić, by przeciwnik w ogóle nie wiedział, że ma do niego strzelać?
Na odpowiedź będziemy musieli trochę poczekać. Na razie DARPA udostępnia tylko kilka niewiele mówiących renderów. Technologie, które umożliwią powstanie GXV-T, mają zostać przedstawione do maja 2017 roku, a to przecież dopiero początek drogi, zmierzającej do stworzenia wozu pancernego nowej generacji.
W artykule wykorzystałem informacje z serwisów DARPA, Altair, Tech Times, Strategic Defence Intelligence i Popular Science.