Google nie spieszy się z premierą swoich okularów. Konkurencja może go przegonić
Okulary rozszerzonej rzeczywistości marki Google robiły na pierwszych filmach duże wrażenie. Od początku zapowiadano, że ich premiera nastąpi w przyszłym (2014) roku, ale gdy słucham najnowszych wypowiedzi szefa projektu, to mam wrażenie, że poczekamy dłużej. Dobrze, że inne firmy pracują nad podobnymi produktami.
03.01.2013 | aktual.: 13.01.2022 12:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Okulary rozszerzonej rzeczywistości marki Google robiły na pierwszych filmach duże wrażenie. Od początku zapowiadano, że ich premiera nastąpi w przyszłym (2014) roku, ale gdy słucham najnowszych wypowiedzi szefa projektu, to mam wrażenie, że poczekamy dłużej. Dobrze, że inne firmy pracują nad podobnymi produktami.
Wizja łatwiejszego życia
Przypomnijmy: pół roku temu Google zapowiedział okulary, które wyświetlają elementy rzeczywistości rozszerzonej. A więc na realny świat nakładają wirtualne obiekty - na przykład obrazki, animacje, tekst. Nie podano wprawdzie specyfikacji technicznej sprzętu, ale pokazano, do czego może on być wykorzystywany.
Okulary mogą nam towarzyszyć cały dzień, służyć do wideorozmów, robienia zdjęć tego, co widzimy, i publikowania ich w serwisach społecznościowych czy pomagać w znalezieniu drogi. Przydatna sprawa.
Większość zaprezentowanych funkcji jest już dostępna w dzisiejszych smartfonach, ale moim zdaniem robi dużą różnicę to, czy tuż przed oczami wyświetla się przypomnienie o tym, co mam za chwilę zrobić, czy muszę po usłyszeniu sygnału wyciągnąć z kieszeni urządzenie i zerknąć na wyświetlacz. Nazwijcie mnie gadżeciarzem, ale chętnie okulary Google’a nosiłbym już dziś.
Choć oczywiście trochę się boję, że nie doczytam piętnastej aktualizacji jakiejś umowy, kliknę „akceptuj” i pozwolę na streamowanie mojego życia albo wykorzystanie fotek w reklamach.
Mam też nadzieję, że jeśli Google będzie sprawdzać wszystko za mnie, nie odzwyczaję się zupełnie od myślenia. Ale podejmę to ryzyko.
Wiadomo, że nic nie wiadomo
Po pierwsze: najpewniej okulary nie będą wyglądać tak jak na zaprezentowanych dotychczas materiałach (były też pokazane na żywo na zeszłorocznej konferencji prasowej). Obecnie wciąż trwają bowiem prace nad tym, aby były one odporne na warunki zewnętrzne.
Po drugie: wciąż przygotowywany jest interfejs urządzenia i to, jak właściwie będziemy nim sterować. Może się więc okazać, że część opcji pokazanych na słynnym filmiku w ogóle nie będzie dostępna. Martwi to tym bardziej, że najwięcej eksperymentuje się w tej chwili z wykrywaniem gestów głowy i komendami głosowymi. Dopiero eksperymentują? Przecież zabawka traci połowę ze swojej fajności, jeśli nie będzie robić tego, o co ją poprosimy.
Po trzecie: wciąż nie zostały wysłane deweloperskie wersje urządzenia, więc nikt jeszcze nie pracuje nad specjalnymi aplikacjami. Może i lepiej, skoro nadal nie wiadomo, jaka jest finalna lista funkcji.
Nie wiem jak Wy, ale ja przestaję powoli wierzyć w premierę w 2014 roku.
Wciąż nie jest jasne, jak długo okulary będą działać na naładowanej baterii. Google pracuje nad tym, by był to jeden dzień. Oby się udało, bo ciągłe podłączanie do ładowarki w przypadku takiego urządzenia jest dużo bardziej męczące niż w przypadku smartfona.
No i jeszcze jedna rzecz, która mnie zasmuciła: Babak Parviz wypowiedział się na temat idei projektu, podkreślając, że kluczowe jest wyszukiwanie i umożliwienie innym patrzenia na świat tak jak użytkownik (czyli robienie fotek, streamowanie filmików, takie rzeczy). Rozszerzanie rzeczywistości, najbardziej pociągające mnie w projekcie, schodzi więc na drugi plan.
Zaczynam więc rozglądać się za ofertą konkurencji.
Vuzi... co?
Najbliżej trafienia do sprzedaży jest na razie sprzęt nazwany Vuzix M100. Po niedawnej zapowiedzi określany był mianem tańszego odpowiednika okularów Google'a, ale – szczerze mówiąc – na początek mi wystarczy. Podane przez producenta parametry to kamera 720p, pamięć flash 4 GB, GPS (w końcu geolokalizacja to sprawa kluczowa w takich zabawkach), WiFi i Bluetooth.
Okulary będą działać pod kontrolą Androida, a po zsynchronizowaniu ich ze smartfonem odbierzemy połączenia i odtworzymy filmy czy zdjęcia. Daleki jestem od oceniania ich pozytywnie na tym etapie, ale chętnie sprawdzę je w działaniu.
Okulary z Windowsem
Również Microsoft najprawdopodobniej pracuje nad swoimi okularami. W listopadzie dowiedzieliśmy się w każdym razie, że firma zgłosiła odpowiednie patenty i że chodzi o urządzenie nieco większe, niekoniecznie przeznaczone do noszenia na głowie, gdy jesteśmy w ruchu.
Do czego więc posłuży sprzęt z Windowsem? Najpewniej do noszenia podczas dużych imprez – w czasie meczu wyświetli statystyki, w czasie koncertu odpowiednie wizualizacje. Taką rzeczywistość rozszerzoną to ja rozumiem!
Japończycy nie śpią
Nad podobnym produktem pracują też ludzie z japońskiej firmy NTT Docomo. Ich okulary dodatkowo pozwolą na filmowanie twarzy noszącej je osoby (a właściwie – stworzą trójwymiarowy model), co może być przydatne w czasie wideorozmów.
docomo Hands-Free Videophone for futuristic glasses-type HMD devices #DigInfo
Na razie sprzęt nie wyświetla elementów rzeczywistości rozszerzonej, ale docelowo ma to robić.
Apple też rozszerzy rzeczywistość
Na stronie Free Patents Online można znaleźć informację, że odpowiednie patenty już od 2006 roku ma... Apple.
Okulary z jabłuszkiem mogą pozwolić na przykład na wyświetlanie obrazu w stereoskopowym 3D. Poza tym będą miały podobne możliwości do sprzętu Google'a: półprzezroczyste obrazy nakładane na to, co normalnie widzimy i obraz streamowany z iPhone’a.
Okulary bez AdBlocka
Ale z tego, że nie będą wyświetlać reklam w rzeczywistości rozszerzonej, można się już cieszyć. Jeszcze tego brakowało, żeby na moim częściowo przynajmniej zielonym Ursynowie dorysowywały neony i billboardy.
Okulary Google'a traktuję jako interesujący gadżet, a nie coś, co odmieni moje życie. Choć ciekaw jestem ich zastosowania w pracy – czy zupełnie bym zwariował, mając przed oczami powiadomienia wyświetlane w ten sposób?
Czy sprawdzenie w obcym mieście, czym jest konkretny zabytek, będzie wygodniejsze, gdy na niego spojrzę, niż gdybym skierował na niego kamerę smartfona? Moim zdaniem tak.
Mroczna strona szkiełek
Imprezowicze raczej powinni na okulary Google'a uważać. Może i korci, żeby zabierać je ze sobą. Zwłaszcza tych, którzy imprezują ostro i nie pamiętają szczegółowo przebiegu wieczoru. Taka zabawka pomoże odtworzyć przebieg wydarzeń, ale jednak dość łatwo o zgubienie kosztownego sprzętu. Trzeba poczekać na soczewki kontaktowe.
Naprawdę istotne jest, jakich aplikacji się doczekamy, bo ten sprzęt musi być czymś więcej niż okularami z kamerką. Mam już takie od ponad roku, produkcji polskiej firmy Manta, kosztowały chyba stówkę. Trochę toporne, ale przez chwilę pozwoliły mi się poczuć jak James Bond. Od sprzętu Google'a wymagam dużo więcej.
Po pierwszych prezentacjach zachwyciła się nim branża porno. Quentin Boyer z Pink Visual stwierdził wręcz, że mogą wnieść do filmowej erotyki powiew świeżości. Ja zastanawiam się, czy sprawią, że rzeczywistość bez rozszerzeń stanie się nudna. I ile osób wpadnie pod samochód, bo skupi się na tym, co widzi na swoich magicznych szkiełkach, zamiast rozglądać się dookoła.
Ciekawe też, czy czeka nas przyszłość jak z serialu „Black Mirror”, gdy rejestrowanie wszystkiego, co widzimy, i opcja późniejszego odtworzenia da nowe możliwości: pracodawcy poproszą o przyspieszone pokazanie ostatnich kilku lat, a niewierne żony nie będą mogły kłamać na temat tego, co robiły wczorajszej nocy.
Jeden z najczarniejszych scenariuszy wygląda tak jak na filmie poniżej. Chyba chciałbym go jednak uniknąć.
A Sci-Fi Short Film : "Sight" - by Sight Systems | TheCGBros
Choć z drugiej strony nigdy nie byłem dobry w krojeniu warzyw. Ta funkcja by mi się w okularach Google'a bardzo przydała.