Kancelarie prawne ścigają polskich piratów: płać albo będziesz miał kłopoty

Kancelarie prawne ścigają polskich piratów: płać albo będziesz miał kłopoty

Zaczyna się wielkie ściganie piratów (Fot. Flickr/dogbomb/Lic. CC by)
Zaczyna się wielkie ściganie piratów (Fot. Flickr/dogbomb/Lic. CC by)
Michał Michał Wilmowski
30.03.2012 12:26

Coraz więcej osób w Polsce dostaje pisma od rozmaitych kancelarii prawnych z uprzejmą prośbą o wpłacenie jakiejś sumy za pliki nielegalnie ściągnięte z Sieci. Proceder opisuje "Duży Format" na przykładach konkretnych osób, do których drzwi zapukała policja.

Coraz więcej osób w Polsce dostaje pisma od rozmaitych kancelarii prawnych z uprzejmą prośbą o wpłacenie jakiejś sumy za pliki nielegalnie ściągnięte z Sieci. Proceder opisuje "Duży Format" na przykładach konkretnych osób, do których drzwi zapukała policja.

Najpierw przychodzi pismo. Jakaś kancelaria prawna domaga się pewnej sumy pieniędzy od konkretnej osoby, która miała naruszyć prawa autorskie. Nie zapłacisz, doniesiemy na ciebie do prokuratury. Osoba taka często nie pamięta, czy rzeczywiście sytuacja miała miejsce, ale ma w domu kilka komputerów, dzieci, pożycza swoje Wi-Fi sąsiadce. Nie jest pewna, co się stało, więc dla świętego spokoju płaci.

Ale niektórzy są pewni, że nic nie ściągali, albo uważają, że prokuratura i tak nic im nie zrobi. Takich czeka więcej przygód. Wizyta policji o 6 rano, sprawdzenie danych wszystkich domowników, przeszukanie, zabranie do ekspertyzy komputerów (nawet jeśli to narzędzie pracy – co jest coraz częstszą sytuacją). Wszystko dlatego, że kancelaria, której żądanie nie zostało spełnione, złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Policja namawia, żeby się przyznać, bo jeśli nie, to przez długie tygodnie nie zobaczy się swojego komputera i w ogóle niełatwo będzie się z tego wykaraskać. Niektórzy są twardzi i trwają do końca. Wtedy czeka ich proces, w którym mogą udowodnić, że są niewinni.

Co im grozi? Odpowiedzialność karna wynikająca z artykułu 116 ust.1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, czyli nawet do 2 lat więzienia. W lutym już pisałem, jak policja ściga piratów.

Cały proceder jest dobrze znany na Zachodzie i służy tylko jednemu: wyciąganiu od ludzi pieniędzy na masową skalę. Większość krajów zrobiła już z takimi prawnikami porządek, co dokładnie opisuje Dziennik Internautów. W Polsce to wciąż Dziki Zachód.

Nasz rząd chce, byśmy należeli do państw, w których prawa autorskie są szanowane, dlatego raczej będzie ułatwiał, niż utrudniał ściganie internautów. W Ministerstwie Kultury przygotowywane jest Porozumienie o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym.

Dokument jest mocno kontrowersyjny, a jego celem jest ułatwienie właścicielom praw autorskich ścigania internautów, którzy je naruszają. Po numerze IP oczywiście – dostawcy Internetu mieliby obowiązek przekazać dane jego posiadacza.

Wszystko to jest grubymi nićmi szyte. W USA sędziowie już nie chcą realizować pozwów opartych tylko na adresie IP rzekomego pirata, w Europie Zachodniej też sądy doszły do wniosku, że IP to zdecydowanie za mało, żeby coś komuś udowodnić. Wiele kłopotów mieli również prawnicy, którzy zajmowali się takim wymierzaniem "sprawiedliwości".

Do Polski to szaleństwo dopiero dociera. Polecam artykuł w "Dużym Formacie" - historie zwykłych ludzi, do których drzwi zapukała policja, są naprawdę ciekawe.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)