Kierowca F1 kontra producent zegarków. Lewis Hamilton poczuł jak to jest być na przegranej pozycji
A trzeba przyznać, że zdarza mu się to niezwykle rzadko. Tymczasem gwiazda F1 przegrała proces z producentem zegarków. Poszło o nazwę… Hamilton.
30.11.2020 11:51
Hamilton International z USA istnieje od 1892 roku. Długo, ale według Lewisa Hamiltona nie ma to żadnego znaczenia - obecnie firma korzysta na popularności kierowcy F1. Przedstawiciele gwiazdy sugerowali, że to jego marka - Hamilton 44IP - powinna mieć prawo do korzystania z nazwy "Hamilton".
Ich rozumowanie było całkiem proste. Skoro potencjalny kupujący widzi w sklepie z gadżetami nazwę "Hamilton", myśli, że to produkt sygnowany nazwiskiem gwiazdy F1. A przez przypadek może kupić sprzęt firmy działającej na rynku od grubo ponad 100 lat.
Spór trwa od 2017 roku, ale sąd po raz kolejny odrzucił roszczenia prawników kierowcy F1. Gdyby marka nazywała się Lewis Hamilton wówczas można byłoby doszukiwać się nadużyć w znaku towarowym. W tym przypadku trudno zarzucać cokolwiek firmie, która powstała na długo przed tym, jak Hamilton zaczął odnosić sukcesy.
Zegarki Hamiltona obecnie należą do grupy Swatcha i reklamowane są "szwajcarską precyzją". Widzimy to również w cenie, bo gadżety nie należą do najtańszych. Mało który model kosztuje mniej niż… 400 euro.
Nic dziwnego. Na swojej stronie Hamilton International chwali się, że z ich sprzętów korzystali celebryci, m.in. Elvis Presley.
Kierowca F1 mógłby więc w znaczący sposób utrudnić prowadzenie biznesu, gdyby kultowa w pewnych kręgach marka została zmuszona do modyfikacji swojej nazwy. Na szczęście sąd zachował rozsądek.