Minęło 20 lat od premiery "Z Archiwum X". Serialu, bez którego nie byłoby złotej ery TV
Serial o parze agentów rozwiązujących niekonwencjonalne sprawy to jedna z tych rzeczy, bez których nasze dzieciństwo byłoby dużo uboższe. Ale to też milowy krok w popkulturze: gdyby nie "Z Archiwum X", nie byłoby "Breaking Bad" czy "Lost", a złota era telewizji mogłaby nigdy nie nadejść.
16.09.2013 | aktual.: 13.01.2022 10:40
Serial o parze agentów rozwiązujących niekonwencjonalne sprawy to jedna z tych rzeczy, bez których nasze dzieciństwo byłoby dużo uboższe. Ale to też milowy krok w popkulturze: gdyby nie "Z Archiwum X", nie byłoby "Breaking Bad" czy "Lost", a złota era telewizji mogłaby nigdy nie nadejść.
10 września minęło 20 lat od premiery "Z Archiwum X" w amerykańskiej telewizji FOX. Świętowanie rocznicy zaczęło się jednak długo przed 10 września, można nawet powiedzieć, że trwa ono całe lato. Na Comic-Conie w San Diego zorganizowano w tym roku specjalny panel, na którym pojawili się śliczna Gillian Anderson i nadal tak przystojny jak kiedyś David Duchovny, a także scenarzyści i producenci kultowego już serialu.
Podczas panelu głównie wspominano i rozmawiano o tym, co było. Fani pytali, czy możliwa jest kontynuacja "Z Archiwum X", np. w formie filmu albo serialu limitowanego, jak "24 godziny". Gillian Anderson powiedziała, że serial już nie wróci, ale nowy film z dawnymi serialowymi bohaterami nie byłby złym pomysłem. Problem w tym, że jego stworzenie nie jest takie proste.
Jeśli macie ochotę spędzić prawie godzinę z ludźmi, którzy tworzyli serial niegdyś uwielbiany przez nas wszystkich, proszę bardzo, oto wideo.
Początki legendy
Przez lata próbował szczęścia w branży na różne sposoby, pisząc m.in. filmy dla dzieci. Przełom w jego karierze nastąpił dopiero po 10 latach, kiedy to sprzedał stacji FOX pomysł na dość nowatorski i przerażający jak na tamte czasy serial telewizyjny, inspirowany, jak potem twierdził, produkcją "Kolchak: The Night Stalker" z lat 70., opowiadającą o dziennikarzu zajmującym się badaniem spraw niewyjaśnionych. Czyli "Z Archiwum X".
Jakkolwiek banalnie by to brzmiało, początki legendy nie były łatwe. Carter musiał dwa razy przekonywać decydentów z FOX-a, że wie, co robi. Pierwsza wersja serialu poszła do kosza, dopiero druga została zaakceptowana. Agenci Mulder i Scully też mogli wyglądać inaczej – David Duchovny nie zrobił na początku wrażenia na Carterze, z kolei w FOX-ie chcieli bardziej seksownej agentki Scully. Bardziej seksownej, rozumiecie? Kiedy przypomina mi się, jak moi szkolni koledzy uwielbiali kiedyś Gillian Anderson, trudno jest mi powstrzymać się od uśmiechu.
Widzowie też nie od razu kupili Muldera i Scully. Pierwsze odcinki serialu miały oglądalność rzędu 12 milionów, co nie było wówczas liczbą imponującą. Prawdziwy szał zaczął się dopiero w 4. i 5. sezonie, kiedy to oglądalność dochodziła do 20 milionów (tyle, ile dziś mają komedie CBS, jak "The Big Bang Theory" czy "Dwóch i pół").
Dziewięć sezonów i 202 odcinki
"Z Archiwum X" składało się z dziewięciu sezonów i 202 odcinków. Jak pewnie pamiętacie, nie było w 100% proceduralem, przeciwnie, było całkiem nowoczesnym serialem, w którym obok spraw rozwiązywanych co tydzień i "potworów tygodnia" nie brakowało też sensownie rozwijanego wątku głównego. Fantazji w wymyślaniu przedziwnych zjawisk paranormalnych i teorii spiskowych bardzo długo scenarzystom nie brakowało, dopiero szósty sezon to początek końca tego, co urzekało nas w sezonach poprzednich.
Ilu z nas nigdy nie dokończyło oglądać "Z Archiwum X"? Być może nie powinnam się do tego przyznawać, być może to wstyd - ale jestem jedną z takich osób. Uważam, że niepotrzebnie ciągnięto serial tak długo. Sezony bez Muldera nie miały już w sobie żadnej magii, spin-off "The Lone Gunmen" skasowano po jednym krótkim sezonie, atmosfera wokół serialu była na koniec nie najlepsza – i w efekcie nie chciałam już mieć z tym wszystkim do czynienia, ani w wieku lat kilkunastu, ani po latach, kiedy to "Z Archiwum X" odświeżałam.
Popkulturowy kompas
Ale "Z Archiwum X" w żadnym razie nie należy postrzegać przez pryzmat tego, jak kończył. "Z Archiwum X" to mnóstwo wspaniałych ludzi – aktorów i scenarzystów, to mnóstwo świeżych pomysłów, to popkulturowy kompas dla wielu twórców. Niemal każdy potrafi dopasować do serialu hasła "The Truth is Out There" czy "I Want to Believe" (z plakatu w biurze Muldera) – nawet ci, którzy go nie oglądali co tydzień, obgryzając paznokcie przed ekranem. Tak samo jest z charakterystyczną muzyką Marka Snow z czołówki.
The X-Files Opening Theme
To po prostu było coś, o czym się mówiło. To jest coś, co wypada znać również teraz, po 20 latach od premiery serialu.
Pamiętam, że u mnie w szkole w latach 90. oglądało się wszystko, od "Beverly Hills 90210" i "Dynastii", przez wszelkie możliwe sitcomy, aż po takie dzieła jak "Nieustraszony" czy "Drużyna A". Ale wiedzieliśmy, że to, co oglądamy, to nie są poważne seriale, i najgorętsze dyskusje budziły produkcje nieco ambitniejsze, jak "Miasteczko Twin Peaks" czy "Z Archiwum X".
Dziś gotowa jestem przyznać, że nie do końca wtedy rozumieliśmy, o czym rozmawiamy. Nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, że ludzie faktycznie dyskutowali co tydzień o serialowych wątkach, które - jak na owe czasy - były dość skomplikowane. Mroczny, pełen elementów nadprzyrodzonych z elementami horroru i fantastyki naukowej serial, który pewnie dziś nazwalibyśmy geekowskim, stał się czymś mainstreamowym, czymś, co każdy w jakimś stopniu znał. Nawet dziś, kiedy dobrych seriali jest bardzo dużo, niewiele jest takich, o których można tak powiedzieć. "Doktor House"? "Lost"? Może. Ale już "Mad Men" czy "Breaking Bad" to rozrywka raczej niszowa (przypomnijcie sobie tylko, jak skończyła się próba emisji tego drugiego na Polsacie).
Złota era telewizji? Nie bez "Z Archiwum X"!
Złota era telewizji, którą obserwujemy na początku XXI wieku, bez "Z Archiwum X" mogłaby się nie zacząć. Bo czy bez "Z Archiwum X" powstałoby "Lost"? Albo "Buffy"? Raczej nie. Ba, śmiem twierdzić, że bez "Z Archiwum X" telewizyjni decydenci mogliby nigdy nie zauważyć, że na małym ekranie można pokazywać coś ambitniejszego niż miłe, lekkie i przyjemne (a zazwyczaj też po prostu tandetne) produkcje, jakie zalały telewizję w latach 90. Nawet dzisiejsze procedurale mogłyby wyglądać inaczej – spójrzcie na dzisiejsze pary serialowe (np. na relację Bones i Bootha), a zrozumiecie, że bez Muldera i Scully wielu z nich po prostu by nie było.
A nazwiska scenarzystów znacie? Chris Carter, oczywiście. Facet, bez którego tego w ogóle by nie było. Ale też Howard Gordon, późniejszy współtwórca "Homeland", serialu, który zgarnia wszelkie możliwe nagrody od dwóch lat. Vince Gilligan, autor uwielbianego przez krytyków i publiczność "Breaking Bad". John Shiban, Frank Spotnitz. Twórcy, którzy są współautorami różnych współczesnych seriali, jak "Supernatural" albo "Hell on Wheels". Gdyby nie "Z Archiwum X", nigdy moglibyśmy ich nie poznać.
"Z Archiwum X" a sprawa polska
W Polsce serial emitowały różne stacje, przede wszystkim TVP2. I działo się u nas dokładnie to samo co w USA – produkcja, która na mainstreamową nie wyglądała, bo wydawała się zbyt dziwna, trudna i skomplikowana, była oglądana i komentowana przez wszystkich. Na rynku pojawiło się nawet czasopismo poświęcone temu jednemu serialowi. W Radiu Zet w 1995 roku, jeszcze przed rozpoczęciem emisji "Z Archiwum X" w TVP2, powstał program "Nautilus Radia Zet", którego autor, Robert Bernatowicz, zajmował się zjawiskami niewyjaśnionymi. Ta tematyka po prostu zaczęła być wtedy modna.
Finałowego sezonu "Z Archiwum X" oficjalnie w polskiej telewizji nie można było zobaczyć aż do... 2013 roku, kiedy to Tele5 zdecydowało się go wreszcie wyemitować, kończąc tym samym wielką przygodę, którą Polacy rozpoczęli w 1996 roku.
Spektrum spraw, którymi zajmowali się Mulder i Scully, było bardzo szerokie. Stąd też pojawiały się w kraju nad Wisłą absurdalne zarzuty, na przykład że serial propaguje okultyzm i satanizm. Niektórzy do dziś mają z tym problem – latem ukazała się broszura autorstwa księdza Przemysława Sawy, ostrzegająca przed "zagrożeniami duchowymi". Znalazł się w niej kuriozalny "test na satanistę", a w nim punkt 53 następującej treści:
Jakie filmy oglądasz? Magię, ezoteryzm i neopogaństwo promują m.in. horrory, seriale „Czarownice”, „Buffy”, „Nikita”, „Z Archiwum X”, wiele japońskich filmów animowanych (nie są tworzone dla dzieci), m.in. „Pokemony”, „Sailor Moon”, „Była sobie Pollon”, filmy okultystyczne i satanistyczne „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „E.T.", "Odyseja kosmiczna 2001" (...).
Lista pytań ogólnie jest dość zabawna, więc obecność "Z Archiwum X" na niej nie dziwi. Nie dziwi mnie też wcale, że ktoś po tylu latach pamiętał o umieszczeniu na niej serialu Chrisa Cartera. Mimo że od jego rozpoczęcia minęło właśnie 20 lat, nie zestarzał tak, jak inne produkcje z tego okresu. Czy za 10 lat będziemy mówić inaczej? Nie sądzę.
Ten serial to telewizyjna legenda, i nic tego nie zmieni.