Pamiętacie jeszcze taki polski serwis jak Pytamy.pl? Można było się tam zapytać o coś i dostać odpowiedź w stylu "Może to być nawet guz mózgu w początkowym stadium rozwojowym", a potem wątek z twoim pytaniem i tak zamieniał się w zwyczajne forum dyskusyjne. Zagraniczny serwis Mobspin polega z grubsza na tym samym, ale odpowiedzi zamiast anonimów mają udzielać nasi znajomi.
Pamiętacie jeszcze taki polski serwis jak Pytamy.pl? Można było się tam zapytać o coś i dostać odpowiedź w stylu "Może to być nawet guz mózgu w początkowym stadium rozwojowym", a potem wątek z twoim pytaniem i tak zamieniał się w zwyczajne forum dyskusyjne. Zagraniczny serwis Mobspin polega z grubsza na tym samym, ale odpowiedzi zamiast anonimów mają udzielać nasi znajomi.
Serwis działa tak: mamy jakiś problem, więc zadajemy pytanie, z tą różnicą, że wysyłamy je mailem do naszych znajomych. Za pośrednictwem Mobspin, bo normalnie mailem jakoś tak dziwnie, no nie? Możemy również rozesłać pytanie do naszych znajomych, których listę zaimportujemy z Facebooka. Nie mniej, pytanie krąży, krąży, aż znajdzie się jakaś dobra dusza i odpowie na nie.
I teraz najciekawsze: zadane przez nas pytanie wisi oczywiście na łamach serwisu, jednakże jeżeli ktoś nie znajduje się na naszej liście kontaktów nie może na nie odpowiedzieć! Może to zrobić jedynie wtedy, gdy doda nas jako "przyjaciela". Jak na moje, nieco to utrudnia uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi.
Mobspin to dla mnie idealny przykład jednego ze ślepych zaułków w które zaszło Web-dwa-zeroo próbując opanować jakoś władzę anonimowego tłumu. Pomysł, żeby na nasze pytania odpowiadały osoby, którym ufamy jest świetny, ale czy naprawdę aby im je zadać potrzebujemy serwisu i kolejnych kont, haseł i powiadomień mailem?
W gruncie rzeczy to samo może załatwić grupowa wiadomość w serwisie społecznościowym z którego aktualnie korzystamy.
Źródło: Mobspin • TechCrunch
