Najbardziej oczekiwane gadżety 2015 roku

Najbardziej oczekiwane gadżety 2015 roku
Łukasz Michalik

29.12.2014 08:34, aktual.: 29.12.2014 12:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czego możemy spodziewać się w ciągu najbliższych 12 miesięcy? Kilka dni temu Marta przedstawiła listę najbardziej oczekiwanych filmów, a Adam najbardziej oczekiwane gry 2015 roku. Tym razem przed Wami subiektywna lista wartych uwagi gadżetów, które w najbliższym roku powinny pojawić się na rynku.

Steam Machines

Obraz

Valve najpierw rozbudziło ogromne zainteresowanie, a później rozczarowało, skazując na bardzo długie oczekiwanie i mniej lub bardziej udane propozycje firm trzecich. Wystawiona na próbę cierpliwość graczy powinna jednak w 2015 roku zostać wynagrodzona gdy – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – Valve oficjalnie zaprezentuje swój sprzęt do gier wraz z dedykowanym kontrolerem.

Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom nie nastąpi to jednak w czasie najbliższych targów CES 2015 – Valve pojawi się na nieco późniejszej imprezie, czyli GDC 2015 (Game Developers Conference), zorganizowanej w marcu. Czy Steam Machines nawiążą wyrównaną walkę z konsolami Sony i Microsoftu? Choć kibicuję temu projektowi to nie mam złudzeń – to inna kategoria wagowa zawodników.

Jednocześnie sądzę, że jeśli Valve zaprezentuje dopracowany produkt w rozsądnej cenie, to stworzy sensowną alternatywę i szansę (nikłą) na przełamanie duopolu globalnych koncernów. Jeśli te poczują, ze ich zyski są choć trochę zagrożone, zapewne spróbują jakoś podrasować swoją ofertę, by zniszczyć konkurenta zanim zdoła zadomowić się na rynku. I dlatego – nawet jeśli nie macie zamiaru zawracać sobie głowy Steam Machines – warto dobrze życzyć temu projektowi. Konkurencja jest korzystna dla nas, graczy.

Pierwsza publiczna prezentacja PL-01 Concept. Wóz Wsparcia Bezpośredniego

Będę odrobinę złośliwy, ale mam ku temu powód – gdy po raz pierwszy zaprezentowano ów „czołg przyszłości”, przez polskie media, w tym również serwisy zajmujące się technologiami, przelała się fala zachwytu świadcząca, że wyrażające go osoby raczej nie mają zielonego pojęcia, czym się zachwycają, nie bardzo wiedzą, czy mają ku temu powód, za to niczym młode pelikany łykają każdy slogan, przedstawiony im przez piarowców producenta. Dlaczego?

Pokazany obiekt był bowiem kadłubem szwedzkiego, produkowanego od 20 lat bojowego wozu piechoty CV90, połączonym z blaszaną makietą wieży i kilkoma pożyczonymi do Saaba i BAE Systems, dość przypadkowymi elementami wyposażenia. Cała jego nowoczesność sprowadzała się do działającego na wyobraźnię, futurystycznego kształtu, efektownego filmu i wypowiedzi ewentualnego producenta. W fakcie, że na wczesnym etapie rozwoju konstrukcji producent – gliwickie OBRUM -zaprezentował taką, a nie inną makietę nie ma nic złego, ale zgodzicie się chyba, że hurraoptymizm oparty jedynie na takich przesłankach to trochę mało poważne podejście do tematu.

Dlatego z niecierpliwością czekam na coś więcej. Na pokazanie stojącej za czołgiem (a raczej wozem wsparcia) technologii, działających podzespołów, makiety docelowego pojazdu czy czegokolwiek, co udowodniłoby, że PL-01 jest czymś więcej, niż ładnym filmem i garścią zapowiedzi. I ten ostatni akapit piszę bez cienia złośliwości – jeśli analizy wykażą, że produkcja takiego pojazdu ma sens, to trzymam za niego kciuki obu dłoni, ale chciałbym kibicować czemuś więcej, niż tylko zapowiedziom. Dlatego mam nadzieję, że coś takiego w 2015 roku się pojawi. Powinno, zważywszy na fakt, że już w 2016 roku ma być gotowy prototyp docelowego pojazdu.

Apple Watch

Obraz

Jak zwykle fanboje i hejterzy będą toczyć swoje jałowe boje w Internecie. I jak zwykle ich pełne zachwytu lub jadu wypowiedzi nie będą miały żadnego znaczenia – możemy przypuszczać, że sprzedaż smartwatcha Apple’a będzie co najmniej zadowalająca. To jednak nie powód, bym wymieniał go w tym zestawieniu. Dlaczego zatem to robię?

Mam nadzieję, że Apple pokaże coś więcej, niż po prostu ciekawy gadżet o dyskusyjnym wzornictwie i wysokiej cenie. Nie chodzi przy tym o samo urządzenie, ale o to, co użytkownicy zyskają dzięki niemu. Steve Jobs wiedział, że mało kogo, poza garstką twardogłowych maniaków technologii, obchodzą megapiksele, gigabajty i megaherce, a istotne jest wszystko, co nazywamy doświadczeniem użytkownika.

Właśnie dlatego z nadzieją patrzę na Apple’a. Firma już kilka razy wywracała rynek do góry nogami, pokazując własną wersję sprzętu, który przed Apple’em produkowali inni producenci. Czy tak będzie ze smartwatchem?

Blackphone intro (HD)

Moja skrzynka mailowa i przechowywane w chmurze pliki są nudne i przeciętne, wiec przypuszczam, że z punktu widzenia różnych tajnych służb jestem zupełnie nieistotnym rekordem w jakiejś przepastnej bazie danych. Mimo wszystko – podobnie jak większość z Was – jestem inwigilowany. Nie czuję z tego powodu dyskomfortu – nagich fotek nie robię (zresztą, kto by chciał je oglądać?), planów zamachu bombowego na Belweder, Kreml i Biały Dom nie przygotowuję, a wytwórnię metaamfetaminy widziałem ostatnio w „Breaking Bad”, a nie we własnej piwnicy. Czyli – z punktu widzenia władz – raczej nie mam powodu, by się przed nimi ukrywać.

Mimo tego od początku kibicuję inicjatywie stworzenia telefonu, dbającego o poufność naszych danych. Sam telefon zadebiutował w połowie 2014 roku i jest oferowany z zestawem oprogramowania, jednak do stworzenia namiastki „poufnego” ekosystemu brakuje mu sklepu z dedykowanymi aplikacjami. Zgodnie z zapowiedziami twórców smartfona, taki sklep pojawi się już na początku 2015 roku.

Moje poparcie dla tego projektu i oczekiwanie, że będzie się nadal rozwijał jest trochę irracjonalne – sam z niego nie korzystam i raczej nie planuję. Ale w tym przypadku po prostu chodzi o zasady. Jeśli rządy w imię zapewniania nam bezpieczeństwa muszą uciekać się do masowego inwigilowania przypadkowych obywateli, to Blackphone – choć rzecz jasna jest komercyjnym, biznesowym przedsięwzięciem - wydaje się niezłym narzędziem obywatelskiego protestu.

Oculus SEXY-COVID Rift 2021: The Best and Funniest OR Reactions Ever Compilation

Problem z Oculusem jest taki, że choć różne media odpisują od siebie rok 2015 jako datę premiery, to przekonanie o niej opiera się tak naprawdę tylko na raczej wątłym źródle. Jest nim, podany po raz pierwszy przez serwis Business Insider cytat, głoszący, że kierownictwo Oculusa będzie rozczarowane, jeśli produkt nie zadebiutuje na rynku komercyjnym przed 2016 rokiem.

Nie zmienia to faktu, że Oculus jest niecierpliwie oczekiwany. Zapowiedziany dwa lata temu wydawał się nadzieją na realizację porzuconych jeszcze w latach 90. marzeń o powszechnym stosowaniu wirtualnej rzeczywistości, a udostępnione do tej pory wersje deweloperskie skutecznie te oczekiwania podsycają. Edycja, przeznaczona na rynek konsumencki ma oferować większą rozdzielczość obrazu, a także skuteczniejsze śledzenie położenia głowy i ruchów użytkownika. Czy jest na co czekać?

Nie sądzę, by Oculus zrewolucjonizował sposób, w jaki gramy – przypuszczam, że w tej kwestii pozostanie bardzo efektownym, ale dalekim od powszechnego, codziennego stosowania gadżetem. Możliwości na wykorzystanie tego urządzenia jest jednak bez liku – od wirtualnych spacerów, poprzez wizualizacje różnych obiektów po trening żołnierzy i Oculus bez wątpienia zasługuje na miejsce w tym zestawieniu nawet w sytuacji, gdy konkurencja nie zasypia gruszek w popiele i prezentuje własne wersje gogli VR. Jeśli w 2015 roku doczeka się premiery, może być jednym z najbardziej interesujących gadżetów przyszłego roku!

Gogle VR Microsoftu

Obraz

Wszyscy kochają wirtualną rzeczywistość, więc Microsoft – zgodnie z tradycją – pokochał ją z opóźnieniem. Wiele wskazuje na to, że będzie to opóźnienie mniej więcej roczne, bo przecieki, plotki i różne niepotwierdzone informacje sugerują, że podczas czerwcowych targów E3 2015 możemy spodziewać się hucznego wejścia giganta z Redmond na rynek wirtualnej rzeczywistości.

Plotki na ten temat to zasługa m.in. szefa firmy Take-Two Interactive – Straussa Zelnicka – który w wypowiedzi dla Bloomberga wyraził sporo zachwytów nad nowym projektem Microsoftu, który oglądał na własne oczy. Niestety, Zelnick ku wielkiemu rozczarowaniu nie ujawnił żadnych szczegółów technicznych.

Jedyne, co udało się od niego wyciągnąć to fakt, ze podczas prezentacji dema wirtualnej rzeczywistości trzeba było skorzystać z nakładanego na głowę urządzenia.

Google Glass How-to: Getting Started

Okulary Google’a mają wiele wspólnego z Oculusem – od prezentacji pierwszych wersji minęły już dwa lata, gadżet spotkał się z gigantycznym zainteresowaniem podsycanym przez udostępnioną wersję deweloperską, ale do tej pory wciąż jeszcze nie doczekaliśmy się finalnej, konsumenckiej wersji urządzenia. I w gruncie rzeczy nie możemy być pewni, czy w najbliższym roku się jej doczekamy.

Podobieństwa na tym się nie kończą. Podobnie jak Oculus, Google Glass wydają się mieć potencjał, który może wywrócić całą branżę do góry nogami. Okulary oferujące tym razem nie wirtualną, ale rozszerzoną rzeczywistość wydają się doskonałym narzędziem o niezliczonych zastosowaniach.

Dość wspomnieć, że poza różnymi funkcjami rozrywkowymi, deweloperska wersja Google Glass doczekała się już całkiem poważnych zastosowań, jak m.in. użycie okularów przez nepalskie władze do zadań, związanych z ochroną przyrody, jak śledzenie – we współpracy z dronami – rzadkich okazów dzikich zwierząt czy walka z kłusownikami.

Phonebloks update - Ara Prototype

Rozwijany dzięki wsparciu Google’a projekt początkowo nie wzbudził mojego entuzjazmu – gdy pisałem o nim po raz pierwszy, byłem raczej sceptyczny. Mimo upływu czasu podtrzymuję tę opinię, co nie zmienia faktu, że jeśli zgodnie z zapowiedziami na początku 2015 roku doczekamy się debiutu prototypu (chodzi mi o wersję produkcyjną), to modułowy telefon może okazać się jednym z najważniejszych urządzeń roku.

Pomysł, by zaoferować użytkownikom telefon z klocków może nieco namieszać na rynku mobilnym. Oznacza to przecież prostą personalizację i koniec narzekań, że brakuje smartfonu o określonej specyfikacji. Dobra kamera? Pojemny akumulator i długi czas pracy? Wysoka wydajność? Dla każdego istotne jest coś innego, a Project Ara wydaje się dobrą odpowiedzią na zróżnicowane potrzeby.

Interesująco wygląda również cykl życia produktu, w którym – jak w pionierskich czasach pecetów – można wymieniać poszczególne komponenty na bardziej wydajne. Ta kwestia wydaje mi się jednak nieco dyskusyjna, bo wymiana jednego elementu często pociąga za sobą konieczność wymiany kolejnych – np. ekran o większej rozdzielczości to większe zapotrzebowanie na moc obliczeniową i konieczność dołożenia pojemniejszego akumulatora. Jak będzie to działać w praktyce? Niecierpliwie czekam na coś więcej, niż dość topornie wyglądające prototypy.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
gadżetykomputerynews
Komentarze (30)