Netflix pokazuje, do czego doprowadziły media społecznościowe. "The Social Dilemma" wskazuje winnych i pokazuje najlepsze rozwiązanie
"The Social Dilemma" to jeden z najlepszych dokumentów na temat tego, do czego doprowadził brak kontroli nad wielkimi technologicznymi firmami. Jeżeli chcemy uratować świat, musimy postawić twarde warunki Facebookowi, Google'owi czy Apple'owi. Tylko czy jesteśmy na to gotowi?
10.09.2020 14:18
Obsada netfliksowego dokumentu imponuje. W filmie wypowiadają się nie szeregowi pracownicy, a osoby, które przez lata odpowiadały za najważniejsze funkcje w Google, Facebooku, Instagramie, Pintereście czy Twitterze. Dziś mówią jednym głosem: zawaliliśmy.
Justin Rosenstein, jeden z współtwórców facebookowego przycisku "lubię to", w "The Social Dilemma" przyznaje, że nie zdawał sobie sprawy, jakie konsekwencje wywoła także jego dzieło. Miało sprawić, że ludzie będą przekazywać sobie dobre emocje. Tymczasem dziś przez zbyt mało lajków nastolatki popadają w depresję i popełniają samobójstwo, a fake newsy rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie.
The Social Dilemma | Official Trailer | Netflix
Czy naprawdę nie dało się przewidzieć czarnego scenariusza? Jak to możliwe, że ludzie, którzy na technologiach zjedli zęby - jak Roger McNamee, były inwestor Facebooka, który też wystąpił w filmie i który od dawna krytykuje serwis, mimo że go współtworzył - założyli, że wszystko będzie przepięknie?
Nowa kolonizacja
"Firmy bez większego wysiłku przejęły dobrze znany entuzjastyczny ton wypowiedzi, który towarzyszył narodzinom i rozwojowi cywilnej części globalnej sieci komputerowej. Niczym kaznodzieje demokracji rozpływali się w zachwytach nad ogólnodostępną techniką, dzięki której wszyscy są sobie równi, świat jest wolny od wojen i staje się globalną wioską" - piszą autorzy książki "Przyszłość naszej wolności. Czy należy rozmontować Google'a i kilku innych".
Nic dziwnego, że pracownicy sami uwierzyli w moc swoich produktów, skoro taki wizerunek od lat budowała Dolina Krzemowa. Francuski pisarz Eric Sadin uznał, że wpływ technologicznych firm na otaczający nas świat można porównać do… kolonizacji. Rozumiany nie jako akt przemocy, ale jako "gorące pragnienie poddania się".
Poddanie się dobrze opisuje to, na co godzimy się siadając przed ekranem urządzenia podłączonego do internetu. "The Social Dilemma" pokazuje jak zaawansowane techniki wykorzystują popularne aplikacje, aby przytrzymać naszą uwagę.
Dokument nowych czasów
"The Social Dilemma" to nie tylko gadające głowy, nagrania czy animacje - a więc treści, do których przyzwyczaiły nas dokumenty. Film wzbogacony jest o warstwę fabularną, pokazującą rodzinę, której członkowie są uzależnieni od technologii. Historie są takie sobie, ale sam pomysł intryguje. Jakby twórcy zdawali sobie sprawę, że w dobie social media trudno przykuć uwagę przez dłuższy czas, dlatego żonglują formą. To się nazywa pokonać rywala jego własną bronią!
I nawet jeśli wydaje nam się, że wszystko na ten temat wiemy, robi to wrażenie. Szczególnie porównanie, że każde przesunięcie palcem w celu odświeżenia tablicy nie różni się niczym od gry na automacie. I tu, i tam liczymy, że coś wyskoczy - coś, co nas uszczęśliwi.
Fake newsy, algorytmy podstawiające pod nos reklamy i chwytliwe teorie spiskowe, dane sprzedawane za grosze. Po raz pierwszy uwierzyłem, że osoby, które pracowały nad rozwiązaniami przyczyniającymi się do powstania potwora, naprawdę nie przewidziały swoich czynów. Być może dlatego, że zrozumiały, co napędza dziś wielkie firmy.
Tristan Harris, który pracował w Google jako etyk projektowy analizując zachowanie ludzkiej perswazji, kilka lat temu zauważył, że coś jest nie tak. Dlaczego tworzy się aplikacje tak, aby zabierały jak najwięcej czasu, a nie od razu wyświetlały konkrety? Dlaczego trzeba kliknąć w maila, żeby zobaczyć całą wiadomość, np. zdjęcie - przecież szybciej i wygodniej byłoby, gdyby fotka pokazała się natychmiast.
Harris zwrócił uwagę na to, że aplikacje i serwisy uzależniają. Walutą jest czas i poświęcona uwaga. Mimo że manifest rozniósł się wśród pracowników Google'a i dotarł do Larry'ego Page'a, porady Harrisa zlekceważono. Tak entuzjaści technologii zderzyli się ze ścianą.
Sami też wpadli we własne sidła. Tim Kendall, były szef Pinteresta, przyznał, że wracając z pracy jedną z pierwszych rzeczy jakie robił w domu było odpalenie… Pinteresta.
Największym plusem "The Social Dilemma" są diagnozy. Serwisy społecznościowe takie jak Facebook czy Twitter nie naprawią się same. Każde lekarstwo, które wybiorą, będzie miało na celu jedno - dalsze wzbogacanie się. Zysk jest ich celem, a presja akcjonariuszy ogromna.
Jak poradzić sobie z gigantami?
Skoro dane są nową ropą naftową, opodatkujmy je jak każdy inny przychód - proponuje jeden z ekspertów wypowiadających się w filmie. To jeden z lepszych pomysłów, jakie słyszałem. Jeśli koncerny miałyby płacić za każdą informację, którą pozyskają na nasz temat, może nie sięgałyby po nie tak często?
Tylko czy dla Google'a, Facebooka, Amazona i Apple'a, a więc największych i najbogatszych firm na świecie, wydanie większej sumy byłoby problemem? Nie wiem, ale pewne jest jedno - coś w końcu musimy z tym zrobić.
"The Social Dilemma" nie pozostawia złudzeń. Czekanie, aż problem sam się rozwiąże, skończy się tragedią. Przed ludzkością olbrzymie wyzwania związane z katastrofą klimatyczną. Społeczeństwa są na skraju przepaści.
Nawet jeżeli "The Social Dilemma" momentami moim zdaniem przesadza - jak np. sugerując, że to media społecznościowe przyczyniły się do podziału społeczeństw, tymczasem jak sądzę np. w Polsce to nie dyskusje na Facebooku przyczyniają się do agresji wobec mniejszości - to bez wątpienia jest to film, który trzeba obejrzeć. Zmiana może zacząć się od nas, jeśli zrozumiemy, że technologia może służyć nam inaczej niż obecnie.