Politycy wiedzą, że gramy. Szkoda, że z tej wiedzy nic nie wynika
Polska Razem przygotowała przeglądarkową gierkę, która uderza w zasiadające w Sejmie partie. Pomysł może i dobry, ale wykonanie takie sobie i mało oryginalne.
„Ruble i Marki” składają się z dwóch rund. W pierwszej sterujemy Donaldem Tuskiem albo Leszkiem Millerem. Ten pierwszy zbiera spadające z nieba marki, drugi stara się złapać lecące ruble. Sprytne nawiązanie do ostatnich pogłosek o finansowaniu partii z Niemiec i przeszłości lidera SLD.
Druga runda uderza już we wszystkie partie znajdujące się w Sejmie. Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Janusz Palikot, Janusz Piechociński lub Leszek Miller „czają” się przed wejściem do metra i odkurzaczem zabierają pieniądze z kieszeni Polaków.
Nieważne ile zbierzemy, i tak nie uda nam się pobić wyniku partii, które finansowane są z naszych podatków – grzmi Polska Razem.
Nie da się ukryć, przekaz jest na pewno dobry. I wydaje się, że wykorzystanie „nowych mediów” też. W końcu w Polsce jest wielu graczy, którzy grają już nie tylko na pececie, ale też urządzeniach mobilnych.
Tyle teoria
Niestety gra „Ruble i Marki” wygląda tak sobie. Ot, zwykła flashówka, jakich w internecie wiele. Wstawione twarze i kiepska, podstawowa animacja - taką aplikację mógłby zrobić każdy, bez większych problemów. Rozumiem, że najważniejszy jest przekaz, ale skoro ktoś robi grę, to musi liczyć się z tym, że będzie skrytykowana.
Łatwo i nudno
Na wygląd można przymknąć oko, gdyby nie wręcz prostacki gameplay. Gra jest banalna i właściwie nieważne, ile zbierzemy pieniędzy. Ja zobaczyłem taki napis:
Jeżeli jakakolwiek partia stawia na przekaz, to niech wyprodukuje spot albo hasło reklamowe. A jeśli ktoś bierze się za gry, to niech da się bawić. Wiecie, nauka poprzez zabawę.
Tymczasem mam wrażenie, że dla wielu polityków czy speców od PR, gry to wciąż prosta rozrywka. Banalne zajęcie, które wymaga od nas tylko bezmyślnego klikania.
Nie uderzam tutaj w Polskę Razem, bo takie gry, powstałe przed wyborami, na swoim koncie ma już SLD, PO czy nawet PSL. Wszyscy za pomocą gier szydzili albo wyśmiewali politycznych konkurentów.
Nic nowego
Sojusz Lewicy Demokratycznej kazał graczom upychać ludzi w wagonach PKP. Platforma pozwalała ścigać się z karykaturami posłów Prawa i Sprawiedliwości i SLD. Polskie Stronictwo Ludowe, a konkretnie jeden z posłów, przygotował grę, w której obrzucało się pomidorami posła Hofmana.
Taka to rozrywka – prosta, mało zabawna, nieangażująca. A poza tym schematyczna, nudna i powtarzająca te same pomysły. Tak jakby w sztabach wiedzieli, że ludzie grają, ale nie bardzo wiedzieli w co, jak i na czym. Gdzieś coś świta, ale ich wiedza zatrzymała się na przeglądarkowych grach z 2002 roku.
Szkoda, bo to kolejny raz, kiedy politycy traktują nas lekceważąco. „Macie, pograjcie sobie i podziwiajcie, jacy jesteśmy nowocześni”. Pewnie, że w Sejmie dzieją się dużo gorsze rzeczy, oczy bolą od patrzenia na głupie spoty czy banery, ale internetowa działalność to też element, który odstrasza od polityków.
Chociaż zawsze mogło być gorzej. Na razie twarze polityków w grach się nie pojawiają, tak jak w Stanach Zjednoczonych:
A nie, czekaj...