Prokrastynacja - jak sobie z nią poradzić?

Prokrastynacja - jak sobie z nią poradzić?

Prokrastynacja - zwalcz jej skutki
Prokrastynacja - zwalcz jej skutki
Kira Czarczyńska
13.07.2011 23:55, aktualizacja: 14.01.2022 13:06

Znacie pojęcie "prokrastynacja"? Nawet jeśli nie, to niemal na pewno znacie zjawisko, które opisuje. Jest to bowiem nic innego, niż odkładanie wszystkiego "na później", wykonywanie zadań na ostatnią chwilę, a często nawet przekraczanie terminu. Im trudniejsze zadanie, tym więcej mamy wymówek...

Znacie pojęcie "prokrastynacja"? Nawet jeśli nie, to niemal na pewno znacie zjawisko, które opisuje. Jest to bowiem nic innego, niż odkładanie wszystkiego "na później", wykonywanie zadań na ostatnią chwilę, a często nawet przekraczanie terminu. Im trudniejsze zadanie, tym więcej mamy wymówek...

Jak to wygląda w praktyce? Załóżmy, że pojutrze mamy egzamin, do którego musimy sobie jeszcze przypomnieć materiał. Nie jest go wiele, ale dłuższą chwilę nam to zajmie... Zdarza się, że wówczas:

  • dochodzimy do wniosku, że powtórzymy jutro, bo dzisiaj już jesteśmy zmęczeni;
  • stwierdzamy, że w takim bajzlu, jaki mamy na biurku, po prostu nie da się uczyć i trzeba to najpierw sprzątnąć;
  • przypominamy sobie, że mieliśmy koniecznie wrzucić spodnie do pralki;
  • zabieramy psa na spacer - przed chwilą był, ale na wszelki wypadek wyjdziemy, żeby potem nie przerywać nauki;
  • sprawdzamy tylko szybko pocztę i serwisy społecznościowe - i okazuje się, że zajęło to ponad godzinę;
  • myślimy sobie, że dzisiaj już jest późno, pouczymy się po prostu jutro dłużej.

Wymówek może być wiele i to najróżniejszych, ale mechanizm jest taki sam: odkładamy zajęcie na bliżej nieokreślone "później", bo teraz mamy coś ważnego do zrobienia i musimy to zrobić natychmiast. I to wcale nie jest tak, że nie chcemy tego zrobić - po prostu ciągle nam coś wypada. Prawda?

Jak sobie z tym poradzić?

Po pierwsze: skracamy czas wykonywania zadania.

Nie chodzi o to, żeby jak najmniej zrobić. Podzielmy jednak jedno duże zadanie (naukę do egzaminu) na kilka mniejszych, na przykład konkretne rozdziały czy notatki z określonych tematów. Łatwiej się kilka razy zabrać za coś, co zajmie nam 20 minut, niż raz za coś, co potrwa 2,5 godziny.

Po drugie: zaczynamy od tego, co lubimy.

Łatwiej zabrać się do roboty, jeżeli czekające nas zadanie sprawia nam przyjemność - albo chociaż nie wywołuje grymasu niechęci. Zacznijmy więc od czegoś w miarę prostego, albo od tematu, w którym czujemy się dobrze.

Po trzecie: ustawiamy sobie budzik.

20 minut to 20 minut - tylko tyle mamy się uczyć. Ale też w tym czasie nie robimy nic innego. NIC, podkreślam (facebook poczeka tą chwilę...) Jeśli nastawimy sobie budzik, to oprócz tego, że dostaniemy jasną informację, że już można książkę odłożyć - będziemy też mieć poczucie, że "czas leci". A to zwykle motywuje...

Po czwarte: robimy sobie przerwy.

Pomiędzy czasem spędzanym na powtarzaniu kolejnych działów, robimy sobie przerwę. Taką prawdziwą, kilkuminutową, podczas której wstajemy i idziemy zrobić coś zupełnie innego, co oderwie nas od nauki. Dopiero potem siadamy do kolejnej porcji pracy. Bez takiej przerwy odczuwamy kolejne 20-minutówki jako jedną całość i jesteśmy znacznie bardziej zniechęceni.

Stopniowo, wraz z przyzwyczajaniem się do rzeczywistego zajmowania się tym, czym musimy, można czas wydłużać. Granicą i tak jednak powinna być mniej więcej godzina - nie bez powodu w szkołach dzwonek kończący lekcję jest po 45 minutach. Powyżej tego czasu, coraz trudniej jest nam utrzymać pełną koncentrację - powinniśmy więc zrobić sobie chwilę przerwy i zająć się zupełnie innym tematem.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)