Protesty nic nie dały. Polska podpisała ACTA o 3:30 w nocy
Stało się. Polska podpisała kontrowersyjną umowę ACTA o zapobieganiu handlowi podrobionymi towarami. Ale do jej wejścia w życie jeszcze długa droga.
26.01.2012 | aktual.: 14.01.2022 10:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stało się. Polska podpisała kontrowersyjną umowę ACTA o zapobieganiu handlowi podrobionymi towarami. Ale do jej wejścia w życie jeszcze długa droga.
O 3:30 czasu polskiego nasza ambasador w Japonii podpisała umowę ACTA, na mocy upoważnienia udzielonego przez premiera. Rząd nie przejął się falą protestów, która przeszła przez cały kraj.
Kontrowersyjne przepisy
ACTA jest umową międzynarodową, która zobowiązuje państwa sygnatariuszy do zwalczania łamania prawa własności intelektualnej i handlu podrabianymi towarami. W dokumencie zawarte są kontrowersyjne zapisy, które mogą prowadzić do łamania prawa do prywatności każdego z nas, a nawet blokowania treści w Sieci.
Najbardziej oburza internautów przepis, który zobowiązuje dostawcę Internetu do wydania danych osób podejrzanych o naruszenie praw autorskich. Czyli coś, co i tak już w polskim prawie jest – choć nie jest zbyt gorliwie egzekwowane. Poza tym bez ACTA nie ma mowy o wydawaniu danych Polaków zagranicy, a po jej wejściu w życie to się zmieni.
Porozumienia na razie nie podpisało pięć państw Unii Europejskiej: Cypr, Estonia, Słowacja, Niemcy i Holandia. Wszystkie pozostałe już podpisały. Opóźnienia zazwyczaj wynikają z powodów proceduralnych.
Kiedy ACTA wejdzie w życie?
Oczywiście ACTA nie weszła w życie dziś w nocy o 3:30. Żeby umowa zaczęła obowiązywać, po pierwsze, trzeba ją ratyfikować, po drugie, dostosować do niej polskie prawo (zdaniem większości ekspertów - i moim też - ono już jest dostosowane) i wreszcie po trzecie, zgodzić się na nią musi Parlament Europejski.
Decyzję o podpisaniu ACTA przez Unię Europejską podjęła Rada UE 16 grudnia 2011 roku. Teraz Unia musi czekać aż podpiszą ją w Japonii (która jest depozytariuszem umowy) wszystkie państwa.
Następnie o podpisaniu zostanie powiadomiony Parlament Europejski, który rozpocznie procedurę zgody. Na końcu tej procedury jest głosowanie. W tym miejscu warto podkreślić, że polscy europosłowie jak dotąd byli wyjątkowo chętni do przyjęcia ACTA. Przeciwko dokumentowi głosowało tylko SLD. Wśród eurodeputowanych z innych krajów nawet 69% było przeciw.
Oprócz zgody w Parlamencie Europejskim potrzebna jest ratyfikacja ACTA przez państwa unijne. Innymi słowy, w polskim Sejmie i Senacie również odbędzie się dyskusja, która po protestach na pewno będzie wyglądała inaczej, niż gdyby protestów nie było.
Trochę wiedzy nie zaszkodzi
Jak wygląda wiedza polityków na temat ACTA, mogliśmy się przekonać, włączając telewizor w ostatnich dniach. Mało kto z nich ma pojęcie, co to za zwierz ten Internet i w jaki sposób działa.
Niemal wszyscy powtarzają frazesy, które z rzeczywistością zbyt wiele wspólnego nie mają. Gdyby któremuś z nich pokazać, na jaką skalę Polacy piratują, prawdopodobnie nieźle by się zdziwił.
Ale my sami nie jesteśmy wiele mądrzejsi. Dlatego zachęcam do samodzielnego przeczytania dokumentu. To tylko 28 stron napisanych niezbyt skomplikowanym językiem. Warto poświęcić godzinę na dokładne przeczytanie tego tekstu - najlepiej ze zrozumieniem.
Na dyskusję o ACTA nie jest jeszcze za późno, nie sądzę jednak, żeby coś dały protesty w stylu, który oglądaliśmy wczoraj. Jeśli zachowujemy się jak chuligani, rząd będzie nas traktować jak chuliganów. Dużo większe wrażenie niż "Komorowski, matole" zrobił na mnie blackout polskich stron, do którego przyłączyły się takie giganty jak Demotywatory czy Allegro.
Pamiętajmy wreszcie, że wiele zależy od tego, jak zachowa się reszta Europy. A prawda jest niestety taka, że internauci w wielu krajach nie mają pojęcia, jakie zagrożenia niesie ze sobą ACTA – tak jak my nie mieliśmy pojęcia kilka dni temu (o tym, co piszą o nas na świecie, poczytacie w Dzienniku Internautów).
Niewiedzy sprzyja sposób, w jaki porozumienie wynegocjowano: w tajemnicy przed internautami. Gdyby rządy nie starały się tak bardzo ukryć, co zamierzają podpisać, prawdopodobnie nie byłoby już ACTA.