Śmiertelnie chory ojciec zostawił córce 826 "listów". Znajdziecie je na Facebooku
Co robi człowiek, kiedy dowiaduje się, że zostało mu kilka lat życia? Ten niezwykły człowiek robi wszystko, żeby po jego śmierci córka każdego dnia czuła jego obecność. Niezwykły projekt z 826 "listami" na serwetkach możecie podglądać w serwisach społecznościowych.
Był kiedyś taki film (a wcześniej książka) "PS. Kocham cię". Ze zrozumiałych względów płakały na nim raczej dziewczynki niż chłopcy, choć nie zdziwiłabym się, gdyby ci drudzy też to robili, tyle że po kryjomu. Istotą jego fabuły były listy, które główna bohaterka zaczęła dostawać po śmierci męża. Autorem był nie kto inny, jak właśnie ów zmarły mąż, każdy list miał dopisek "PS. Kocham cię".
826 serwetek
Podobnie wzruszające historie zdarzają się w prawdziwym życiu (listy zza grobu wysyłają żołnierze), można też je znaleźć w Internecie. Mashable przedstawia niezwykły projekt W. Gartha Callaghana, mężczyzny, który ma raka i w 2011 roku dowiedział się, że prawdopodobnie nie pożyje dłużej niż 5 lat. Po otrzymaniu tej koszmarnej diagnozy wpadł na pomysł, jak poświęcić resztę życia córce, Emmie.
Dziewczyna od drugiej klasy dostaje codziennie w pudełku na lunch serwetkę z krótką notką od ojca. Czasem jest to cytat, czasem po prostu parę miłych słów. I będzie je dostawać, aż skończy szkołę średnią. Ojciec wyliczył, że do jej końca zostało 826 dni "szkolnych", więc zabrał się do pisania 826 notek na serwetkach. Napisał ich już 740, przed nim jeszcze 86.
A Internet patrzy i się wzrusza
Pisanie serwetkowych "listów" można podglądać w Internecie na stronie The Napkin Notes Dad, a także na Facebooku i w innych serwisach społecznościowych. Jesteście ciekawi, jak wygląda kilkaset serwetek z notkami dla ukochanej córki? Tak:
A tak wyglądają niektóre notki od taty. Emma uwielbia je do tego stopnia, że każdego dnia w szkole rozpakowując lunch, czyta je wszystkim dookoła.
Ta poruszająca historia to nie film, to prawdziwe życie, które tym tylko się różni od tego sprzed dekad, że każdy z nas może je podglądać w Internecie. Od nas samych już zależy, czy wywoła ona jakąś reakcję.