Szybka i bezbronna: Corvetta zhackowana SMS‑em. Jak to działa?
Aby przejąć kontrolę nad samochodem nie trzeba nawet laptopa. Wystarczy smartfon i wysłany z niego SMS!
12.08.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:08
A Corvettę SMS-em hakujemy tak...
Kilka tygodni temu pisałem o eksperymencie, podczas którego udało się zdalnie przejąć kontrolę nad jadącym samochodem (więcej na ten temat znajdziecie w artykule „To się dzieje naprawdę: przez Internet wyłączyli hamulce jadącego Jeepa”). Wyrażone wówczas przekonanie, że pierwszy upubliczniony incydent tego typu nie będzie ostatnim okazało się słuszne – nie minęło wiele czasu, gdy dowiedzieliśmy się o nowym zagrożeniu.
Tym razem problem dotyczy ikony motoryzacji – Chevroleta Corvette. A raczej nie tyle konkretnie tego modelu i jego producenta, co zamontowanego w nim i w milionach innych samochodach, popularnego gadżetu – wtyczki firmy Mobile Devices, podłączanej do portu diagnostycznego OBD-II.
Urządzenie pozwala m.in. na monitorowanie parametrów jazdy i położenia pojazdu, rejestruje gwałtowne manewry, zużycie paliwa, wzywa pomoc w razie wypadku czy pozwala na zdalną diagnostykę. Używają go m.in. ubezpieczalnie, firmy, zarządzające flotami pojazdów czy zwykli kierowcy, optymalizujący zużycie paliwa.
Ta właśnie kostka okazała się słabym ogniwem. Wystarczy poznać przypisany do niej numer telefonu i wysłać na niego odpowiednią wiadomość tekstową aby - poprzez magistralę CAN(Controller Area Network) kontrolować niektóre funkcje samochodu, w tym m.in. pracę hamulców.
Fast and Vulnerable
Samochód: smartfon na kołach
Łatwo w tym miejscu o wniosek, który – w nieco przejaskrawionej formie – można sprowadzić do „elektronika to zło, liczy się tylko stare passerati w dizlu”. Wniosek błyskotliwy, ale chyba nie do końca trafiony.
Darujcie szerszą dygresję, ale z punktu widzenia zwykłego użytkownika powszechne narzekania na współczesne samochody wydają mi się – przynajmniej w kwestii wszechobecnej elektroniki – mocno przesadzone.
Można wzdychać do legend motoryzacji czy niezniszczalnych samochodów sprzed 20 czy nawet 30 lat, ale sądzę, że większość z nas docenia komfort, oferowany przez współczesne samochody. Albo nie docenia, ale szybko poczułaby brak tych wszystkich udogodnień, które sprawiają, że nowe auta to w praktyce smartfony na kołach.
Wygoda czy bezpieczeństwo? A można jedno i drugie?
Trudno zatem dziwić się, że są podatne na różne zagrożenia. Problem w tym, że o ile złamanie zabezpieczeń naszego telefonu może najwyżej puścić nas z torbami, to w przypadku samochodu może oznaczać utratę życia.
Jak uniknąć tego problemu? Przy założeniu, że nie ma zabezpieczeń nie do złamania dobrym kierunkiem wydaje się wyłączenie kanałów komunikacji, pozwalających na zdalne przesyłanie danych do i z samochodu. Ale czy naprawdę tego chcemy? Wydaje mi się, że użytkownicy samochodów niechętnie zrezygnowaliby z dostępnych od niedawna udogodnień.
Producenci samochodów mają teraz nie lada problem – jak zapewnić nam bezpieczeństwo bez rezygnowania z ułatwień i możliwości, oferowanych przez elektronikę współczesnych pojazdów?