The Big Future: porozmawiajmy o przyszłości. Jak zmieni się seks, GMO, drony i Internet?

Grafika przedstawiająca głowę człowieka pochodzi z serwisu Shutterstock
Grafika przedstawiająca głowę człowieka pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik

02.11.2015 07:26, aktual.: 02.11.2015 07:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak zmieni się sposób obsługi komputerów? Co dadzą nam drony i modyfikacje mózgu? Dlaczego żywność GMO jest wielką szansą? Na te i inne pytania o przyszłość naszej planety i gatunku odpowiada seria krótkich filmów „The Big Future”. To godny następca programu „Sonda”!

„Sonda”, czyli nostalgia w wersji retro

W Internecie często spotykam nostalgiczne opinie, poświęcone polskiemu programowi popularnonaukowemu „Sonda”. Jego tragicznie zmarli twórcy, Zdzisława Kamiński i Andrzej Kurka, robili coś wspaniałego: w lekkiej, zrozumiałej dla każdego formie omawiali teraźniejszość i przyszłość technologii.

Sonda - czołówka programu (1977-1989)

Grafika komputerowa, bezpilotowce, paliwa przyszłości, robotyka – to wszystko, i wiele więcej, nie było obce widzom telewizyjnej „Sondy”. Mimo tego jestem przekonany, że gdyby ten program wrócił na antenę TVP lub którejś z ogólnopolskich stacji, nie cieszyłby się wielką popularnością. Dlaczego tak sądzę?

Wszystko sprowadza się do jego formy: z dzisiejszej perspektywy „Sonda”, ze swoją niespieszną narracją i spokojnym tempem może wydawać się mocno archaiczna. Patrzymy na nią przez pryzmat nostalgii nie dostrzegając, że to program z innej epoki – ze wszystkimi tego zaletami i wadami.

Inne czasy, inna opowieść

Czy nam się to podoba, czy nie, czasy się zmieniły, a wraz z nimi nasze oczekiwania. W epoce YouTube’a, Vine’a i Snapchata widzowie zrezygnowaliby z oglądania, zanim prowadzący zdążyliby wyjaśnić, o czym tym razem będą opowiadać. Pewnie wielu z Czytelników zaprotestuje w tym miejscu: „Bzdura, przecież ja oglądałbym „Sondę” dniami i nocami!”.

Możliwe, że tak by było, ale oczekiwania statystycznego widzą są jednak inne. Można nad tym polamentować i pozałamywać ręce, ale sądzę, że na rzeczywistość nie ma się co obrażać. Widzowie są tacy, jacy są i w najbliższym czasie innych nie będzie.

Wygląda na to, że tę prostą prawdę dobrze pojęli twórcy popularnonaukowego serialu „The Big Future”, stworzonego przez serwis The Verge. To animowane, kilkuminutowe filmy, opowiadające w prosty sposób o największych wyzwaniach i trendach, z jakimi możemy spotkać się w bliższej i dalszej przyszłości.

Prosta forma, ważna treść

Gdy obejrzałem pierwszy odcinek, nasunęło mi się skojarzenie z serialem „Było sobie życie”. Ta genialna, francuska produkcja pod pretekstem bajkowej opowieści wyjaśniała zawiłości funkcjonowania ludzkiego ciała, pokazując w zrozumiały dla najmłodszych widzów sposób, jak działają białe krwinki, co robi szpik kostny i w jaki sposób odczuwamy smaki i zapachy. To, co w typowym podręczniku byłoby nudnym opisem, dzięki edukacyjnej bajce zmieniało się w ciekawą historię, która rzeczywiście czegoś uczyła.

Bylo sobie zycie - Czołówka filmu

„The Big Future” kontynuuje tę tradycję. Wprawdzie nie jest bajką i stworzono go z myślą o starszych widzach, jednak zachowuje najważniejszą cechę „Było sobie życie”: o ważnych i trudnych sprawach mówi w sposób jasny i przystępny. Z drugiej strony nie ma róży bez kolców: fakt, że np. Bill Gates opowiada o nadziejach związanych z GMO, dla niejednego widza stanie się – zamiast źródłem wiedzy - fundamentem do różnych, nie zawsze związanych z tematem, ideologicznych rozważań.

Czemu poświęcone są filmy z serii „The Big Future”? To próba odpowiedzi na pytanie o świat przyszłości, nawiązująca do ważnych już dzisiaj trendów. Drony, polepszanie pracy mózgu, interfejsy człowiek – maszyna, autonomiczne pojazdy, rzeczywistość wirtualna czy nowatorskie metody walki z chorobami – to wszystko zostało podane w postaci zaledwie kilkuminutowych filmów. Skondensowane informacje, atrakcyjna forma, maksimum treści: to wiedza podana w pigułce, którą możemy przyjąć w czasie czekania, aż zagotuje się nam woda na herbatę.

Can we build a better brain? - THE BIG FUTURE Ep. 3

„The Big Future” – to warto obejrzeć!

Gdy słyszę narzekania na to, że programy popularnonaukowe stały się infantylne, sam mam czasem ochotę przyłączyć się do tego marudzenia. Ale przechodzi mi to wraz zmyślą, że ich zadaniem jest – jak sama nazwa wskazuje - popularyzowanie wiedzy. Nie zadowalanie nielicznego Zakonu Wszechwiedzących, którzy nie zasną, dopóki rozwiążą jakiegoś wyjątkowo skomplikowanego, matematycznego problemu, do śniadania czytają Tacyta w oryginale, a na Wikipedię zaglądają tylko po to, aby w niej coś poprawić.

Dlatego tak ważny jest prosty język, forma, która nie odstrasza i schematyczne animacje, przemawiające nieraz lepiej, niż słowa. Podążamy w kierunku ”Idiokracji”? Wręcz przeciwnie – wiedza, przez dziesięciolecia trudnodostępna i znana jedynie nielicznym, staje się możliwa do przyswojenia dla każdego, kto tylko ma na to ochotę. To, co ponad 20 wieków temu ogarniało swoim rozumem jedynie kilku największych filozofów Grecji, dzisiaj w ciągu miesiąca poznaje gimnazjalista.

Will cars ever drive themselves? - THE BIG FUTURE Ep. 6

Seria „The Big Future” świetnie wpisuje się w te realia. Porusza ważne sprawy, sygnalizuje wielkie problemy i wyzwania, ale nie zamyka wiedzy w hermetycznym światku nerdów i naukowców. Niezależnie od tego, co wiesz, czym się zajmujesz i jakie oceny znalazły się na twoim ostatnim świadectwie, warto obejrzeć. Polecam! Filmy są dostępne zarówno na stronie The Big Future, jak i na YouTube.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania