V3 - mordercza stonoga Hitlera. Największe działo drugiej wojny testowano w Międzyzdrojach
Stare przysłowie głosi, że tonący brzytwy się chwyta. W przypadku III Rzeszy taką brzytwą była Wunderwaffe: cudowna broń, która miała przechylić szalę zwycięstwa na stronę Niemców. Jednym z ciekawszych - a do tego zastosowanych w praktyce - przedstawicieli “cudownych broni” było działo V3. Dlaczego było wyjątkowe?
05.03.2017 | aktual.: 05.03.2017 11:57
Broń, która miała zmienić losy wojny
Większość niemieckich projektów zaawansowanej technicznie, nowatorskiej broni nie miała szans na realizację. Część - jak choćby słynny samolot braci Horten w układzie latającego skrzydła - doczekała się prototypu. Mniej liczne są te projekty, które nie tylko zostały ukończone, ale też doczekały się zastosowania bojowego, jak V3. Czym była ta broń?
Mimo zbieżności nazw z powszechnie znanymi skrzydlatymi pociskami V1 i rakietami V2 sprzęt znany jako V3 był bronią innego rodzaju - gigantycznym działem o wyjątkowo dużym zasięgu (o innych wielkich działach przeczytacie w artykule "Gigantyczne bombardy, moździerze i armaty. 9 największych dział, jakie kiedykolwiek zbudowano").
Jest projekt, brakuje realizacji
Aby wyjaśnić zasadę działania V3, trzeba cofnąć się do lat 70. XIX wieku. Był to czas tuż po wojnie prusko-francuskiej, w której Francja poniosła upokarzającą klęskę, a pruskie oddziały zdobyły Paryż. W tym właśnie czasie francuski inżynier Louis-Guillaume Perreaux, mający na koncie m.in. patent na pierwszy motocykl, wpadł na pomysł, jak skonstruować broń, która mogłaby zmienić losy przyszłych wojen.
Pomysł polegał na tym, aby stworzyć działo wielokomorowe i wzdłuż lufy umieścić komory z dodatkowymi ładunkami miotającymi. Poruszający się w lufie pocisk miał wywoływać eksplozje mijanych ładunków. Te, wybuchając, miały nadać mu bardzo duże przyspieszenie, co miało przełożyć się na wyjątkowo duży zasięg.
Ta teoretyczna koncepcja natrafiła jednak na istotny problem. Ówczesna metalurgia nie była w stanie stworzyć lufy, która mogłaby wytrzymać tak duże ciśnienie gazów prochowych. Pomysł - choć obiecujący - musiał zostać odłożony na półkę. Powrócono do niego w czasie I wojny światowej, a francuskie dalekosiężne działo miało być odpowiedzią na niemiecki sprzęt tego typu, jak m.in. słynne działo paryskie. Zanim jednak zaczęto cokolwiek sensownego budować, wojna się skończyła.
Francuski pomysł, niemieckie wykonanie
Gdy w czasie II wojny światowej Niemcy ponownie pokonali Francję, wojska Hitlera zatrzymały się na kanale La Manche. Ponieważ inwazja na Wielką Brytanię przekraczała ich możliwości, konieczne stało się opracowanie broni zdolnej do skutecznego rażenia celów po drugiej stronie kanału. Źródła różnią się w ocenie, kiedy Niemcy zaczęli pracować nad działem wielokomorowym. Być może był to rok 1940, być może kolejny.
Wiadomo jednak, że w 1942 roku inżynier August Coenders z zakładów Röchling – Eisenwerke w Wetzlar stworzył plany działa tego typu. Plany imponowały rozmachem. Choć przewidziano skromny kaliber 150 milimetrów, to lufa miała aż 130 metrów długości, a obliczeniowa donośność sięgała 160 kilometrów.
Rozmiary tej broni sprawiły, że miało to być działo stacjonarne, o stałym kącie podniesienia lufy, ustawione do ostrzeliwania jednego konkretnego celu. Aby zapewnić podparcie i stabilność niesłychanie długiej lufy, postanowiono położyć ją na odpowiednio wyprofilowanym wzgórzu, w sztolni wydrążonej wzdłuż jego zbocza.
Ze względu na nietypowy kształt, wynikający z zastosowania dodatkowych komór wzdłuż lufy, działo zaczęto nazywać Stonogą lub - biorąc pod uwagę przeznaczenie - działem londyńskim.
Gdzie postawić wielkie działo?
Równolegle z pracami nad V3 rozpoczęto przygotowania jego stanowiska bojowego. Pięć tysięcy robotników przymusowych rozpoczęło w 1943 roku w Normandii, we francuskim mieście Mimoyecques, budowę gigantycznego bunkra. Wielka, zlokalizowana na zboczu wzgórza instalacja miała składać się z dwóch części, z których każda mieściła po 25 dział V3. Ich celem było ostrzeliwanie Londynu.
W historii V3 pojawił się również ważny polski akcent. Tworząc nową broń, Niemcy potrzebowali miejsca, by ją w spokoju przetestować. Miejscem tym okazał się poligon w Zalesiu pod Międzyzdrojami, gdzie do tej pory można podziwiać infrastrukturę zbudowaną na potrzeby testów V3.
Lancastery bronią Londynu
Budowa bunkra w Mimoyecques nie uszła uwagi aliantów. Aby nie dopuścić do tego, by na angielską stolicę zaczęły spadać niemieckie pociski, podjęto próbę zniszczenia stanowiska V3 krótko po tym, jak Niemcy przetestowali tam pierwsze z dział. 6 lipca 1944 roku nad bunkrem pojawiły się brytyjskie Lancastery - ciężkie czterosilnikowe bombowce, wyposażone w 5,5-tonowe bomby Tallboy.
Broń ta, opracowana przez brytyjskiego konstruktora Barnesa Wallisa, działała w ciekawy sposób: stateczniki nadawały jej w czasie lotu ruch wirowy, a przed uderzeniem w ziemię bomba przekraczała prędkość dźwięku. Zapalnik z 11-sekundową zwłoką sprawiał przy tym, że eksplozja nie następowała na powierzchni. Po zrzuceniu z wysokości kilku kilometrów Tallboy wbijał się głęboko w grunt, gdzie wybuch powodował lokalne trzęsienie ziemi. Było to zabójcze dla budynków i infrastruktury w danym rejonie.
12,000 lb Tallboy Earthquake Bomb
Takie właśnie bomby zniszczyły stanowisko V3, jednak alianci o tym nie wiedzieli. Aż do zajęcia tego rejonu przez siły lądowe ponawiali różnymi sposobami próby zniszczenia już zniszczonego bunkra. Podczas jednej z nich zginął starszy brat późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Joseph P. Kennedy.
Warto wspomnieć, że tuż po zakończeniu wojny zdemolowany bunkier został raz jeszcze starannie wysadzony przez Brytyjczyków. Chodziło o to, by w przyszłości Francuzi nie dysponowali infrastrukturą pomocną w ostrzeliwaniu Wielkiej Brytanii.
Bojowy debiut V3
Choć plany ostrzeliwania Londynu zostały zniweczone, Niemcy nie zrezygnowali z pomysłu użycia V3. W Lampaden koło Trewiru zbudowali stanowiska dla dwóch skróconych Stonóg o lufach mierzących około 60 metrów. Działa te zadebiutowały podczas ofensywy w Ardenach. Ostrzeliwały wówczas, z marnym skutkiem, odległy o ponad 40 kilometrów węzeł drogowy na terenie Luksemburga.
Choć nie miało to większego znaczenia, to pozwala zaliczyć V3 do broni, które wyszły poza stadium prototypu i zostały użyte na polu bitwy. Niedługo po oddaniu ostatniego strzału, 22 lutego 1945 roku działa zostały zdemontowane i wpadły w ręce Amerykanów.
Stonoga dla Saddama Husajna
Czy działo V3 spełniło pokładane w nim nadzieje? Podobnie jak wiele innych niemieckich projektów - samoloty odrzutowe Me 262, Arado Ar 234 czy choćby czołgi Maus i Königstiger - pod względem specyfikacji technicznej było bardzo interesującym sprzętem, górującym nad bronią przeciwnika. Nie miało jednak szans, by odwrócić losy wojny czy choćby w istotny sposób wpłynąć na jej przebieg.
Co więcej, pomysł, by osiągnąć daleki dystans strzału dzięki dodatkowym ładunkom, nie zniknął wraz z końcem drugiej wojny światowej. Czterdzieści lat później wrócił do niego Saddam Husajn, a raczej finansowany przez irackiego dyktatora genialny konstruktor Gerald Bull.
Bull poza istotnym wkładem w rozwój konwencjonalnej artylerii miał na koncie obiecujący projekt HARP (zbieżność z HAARP przypadkowa), polegający na wystrzeliwaniu z działa obiektów osiągających wysokie warstwy atmosfery. Dla Saddama Husseina pracował także nad działem o kalibrze 1 metra, jednak zanim prace zostały ukończone, Gerald Bull został w niejasnych okolicznościach zamordowany.