Wirtualna wojna, prawdziwe ofiary. This War of Mine charytatywnie: gry pomagają cywilom i weteranom
“Gry są brutalne”, “gry promują wojnę i zabijanie”. Już od dawna tego typu hasła nie robią na mnie wrażenia, bo mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Bo jest wręcz przeciwnie: gry mogą uczyć wrażliwości i pomagają poszkodowanym przez wojnę.
11.03.2015 08:15
Prawdziwa wojna w This War of Mine
This War of Mine pokazuje wojnę nie z perspektywy super uzbrojonego żołnierza, tylko cywila walczącego o życie. Problemy są z jednej strony prozaiczne (zdobyć pożywienie, stworzyć leki, wybudować łóżko, by bohaterom spało się wygodniej), a z drugiej mamy poważne dylematy moralne. Napaść na starszą parę, okraść ich dom?
Katem może być nie tylko żołnierz walczący po drugiej stronie frontu, ale także rodak, również pragnący przeżyć. This War of Mine pokazuje prawdziwie nieludzki obraz wojny.
This War of Mine skupia się na człowieku. Widzieliśmy to w grze, widzieliśmy na materiałach promocyjnych. I widzimy teraz, kiedy twórcy startują ze specjalną akcją, w której zysk ze sprzedaży DLC w całości trafi do ogranizacji “War Child” - pomagającej dzieciom poszkodowanym przez wojnę.
Dodatek nietypowy jest nie tylko pod tym względem:
This War of Mine - War Child Charity DLC zawiera street artowe dzieła twórców takich jak: M-City, Gabriel "Specter" Reese, SeaCreative, Emir Cerimovic, Fauxreel oraz Mateusz Waluś. Znajdziesz je wszystkie rozmieszczone w przeróżnych lokacjach w świecie This War of Mine. Prace te składają się na jedyną w swoim rodzaju galerię przedstawiającą refleksje nad kondycją ludzkości i jej stanem w czasie wojny.
To niesamowite, jak This War of Mine zmusza do myślenia. A przy tym realnie pomaga. Możemy kupić DLC w trzech różnych cenach - zawartość zawsze jest taka sama. Ale to od nas zależy, ile chcemy wpłacić.
Nie za wiele pieniędzy? Wystarczy zapłacić 0,99 euro, by dostać dodatek. Można też wpłacić 9,99 euro lub 19,99 euro, jeśli chce się pomóc bardziej. Prawie jak w Humble Bundle - to my decydujemy o kwocie. Tyle że ta w całości trafia na konto akcji charytatywnej.
Call of Duty pomaga weteranom
Polacy nie są pierwszym studiem, które pomogło ofiarom prawdziwych konfliktów. Activision, wydawca niezwykle popularnej serii, założyło przed laty organizację Call of Duty Endowment.
Poziom bezrobocia weteranów jest dziś o 21% wyższy niż średnie bezrobocie obywateli Ameryki. Liczba weteranów nie mogących znaleźć zatrudnienia sięga pół miliona. Wierzymy, że sektor prywatny może i powinien uczynić więcej. Poprzez The Call of Duty Endowment zamierzamy zbierać miliony dolarów na doradztwo zawodowe i programy szkoleniowe dla byłych żołnierzy, celem jest też zwiększanie świadomości obywateli odnośnie tego problemu
Firma co roku przelewa na konto organizacji kilka milionów dolarów. Efekty już są zauważalne, wielu weteranów znalazło pracę i wróciło do normalnego życia.
Ktoś nieznający tematu mógłby stwierdzić, że Call of Duty faktycznie może trywializować wojnę. Albo sprawiać, że ta jawi się jako dobra zabawa, w której strzela się do złych, samemu zostając bohaterem.
Tymczasem grający to wcale nie idioci, którzy tak myślą, tylko świadome okrucieństwa osoby, chcące pomóc weteranom. Nie tylko kupując pudełko z grą, ale też dodatki - swego czasu część zysku z ich sprzedaży również trafiał na konto Call of Duty Endowment.
Gry to nie tylko wsparcie finansowe, bo pomóc może sama rozgrywka. Robert McLay z US Naval Medical Center współpracował z twórcami America’s Army, tworząc specjalne misje na podstawie prawdziwych wydarzeń. W grę grali później weterani, mogąc “powrócić” do traumatycznych chwil, które rozgrywały się z ich udziałem.
I jak się okazało, to pomogło żołnierzom:
(...) po trzech miesiącach w grupie objętej tradycyjną terapią pozytywne efekty znikały i objawy PTSD wracały w szybkim tempie. Tymczasem w grupie, gdzie leczono weteranów przy pomocy wirtualnej rzeczywistości, pozytywne efekty utrzymywały się i pozwalały na kontynuowanie terapii i powrót weteranów do normalnego życia.
W terapii wykorzystywano nie tylko misje powstałe na bazie prawdziwych wydarzeń, ale też “zwykłe” strzelanki, takie jak np. Counter-Strike. I one również pomagały odblokować się weteranom - po zagraniu żołnierze chętniej dzielili się swoimi emocjami i odczuciami.
Oczywiście można też wysnuć oskarżenie: że to świetna promocja, że media napiszą, że gracze pochwalą. Trudno jednak traktować tak działania twórców i wydawców, skoro przynoszą realne korzyści. To jest w tym wszystkim najważniejsze. A że ktoś o organizacji czy akcji się dowie, a przy okazji zainteresuje się grą? Korzystają obie strony. Ale przede wszystkim ta najbardziej poszkodowana.